poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział XIII: Dzięki Bogu, mam mocny żołądek

Cullenowie zaczynają zastanawiać się, jak przygotować krew do wypicia dla Belki. Chcą m.in. ją podgrzać, zapominając, że wysoka temperatura może prowadzić do denaturacji białek zawartych we krwi, co z kolei będzie oznaczało, że Belka musiałaby wypić krew ze ściętymi glutami. (+1 głupota)


Edward został przy Belli. Wciąż trzymał ją za rękę. Znów przybrał wyraz twarzy chodzącego trupa. Wydawał się nie być w stanie wykrzesać z siebie dość energii nawet na to, by podtrzymać w sobie tę nadzieję, która zakiełkowała w nim przed chwilą. Patrzyli sobie z Bella prosto w oczy, ale nie było w tym nic ckliwego. Wyglądało to tak, jak gdyby ze sobą rozmawiali. Przypominali mi do pewnego stopnia Sama i Emily. Nie, nie było w tym nic ckliwego, ale z tego powodu jeszcze trudniej było znajdować się z nimi w jednym pokoju.
Wiedziałem, jak czuła się z tym Leah – z tym, że musiała się temu cały czas przyglądać. Z tym, że musiała słyszeć to w głowie Sama. Oczywiście wszystkim w sforze było jej szkoda, nie byliśmy potworami – przynajmniej nie w tym sensie. Ale mieliśmy jej za złe to, jak sobie z tym radzi. Przy każdej nadarzającej się okazji wyżywała się na nas, jakby uważała, że powinniśmy cierpieć tak samo, jak ona.

A czy któryś z was, panowie, starał się jej jakoś pomóc, pokazać swoje wsparcie? Założę się, że nie. Ta cała sfora zaczyna mi wyglądać na bandę zwykłych gnojków.

Teraz jednak obiecałem sobie, że nigdy więcej nie będę jej niczego zarzucał. Ktoś tak głęboko nieszczęśliwy po prostu nie mógł tego kryć przed światem. Nie mógł, ot tak, wziąć się w garść i przestać próbować sobie ulżyć, obdzielając drobnymi porcjami ciążącego mu rozgoryczenia wszystkich dookoła.
Nie mógł też się opanować, gdy otwierała się przed nim możliwość dołączenia do nowej watahy. Jak mogłem obwiniać Leę o to, że odebrała mi wolność? Na jej miejscu postąpiłbym tak samo. Gdyby był to jedyny sposób na ukojenie mojego bólu, długo bym się nie wahał.

Niemożliwe. Dopiero teraz zaczyna cokolwiek do Blacka docierać. Rychło w czas. Ale i tak zachowanie Dżejka i jego kumpli w stosunku do Lei, która na ich nieszczęście nie zamierzała robić za potulną męczennicę, było po prostu okropne.

W czasie, gdy Rózia nalewa Belce krwi, nasza heroina i Dżejk pogrążają się w rozmowie pt. „Ach, jakże się dla mnie poświęcasz, tak mi głupio”. Bellissima dowiaduje się o nowym nabytku Dżejkowej sfory, Lei. Jest przerażona.


– Bella, boisz się Lei, chociaż twoją najlepszą kumpelką jest teraz ta blond psychopatka?
Na piętrze ktoś syknął cicho. Super, usłyszała mnie. Bella ściągnęła brwi.
– Nie mów tak. Rose... Rose mnie rozumie.
– Jasne – prychnąłem. – Rozumie, że umrzesz, i ma to gdzieś, tak długo, jak dostanie jej się ten mały mutant.

Cóż, Dżejk jest bardzo spostrzegawczy w tej kwestii. W życiu nie uwierzę, że Rozalka robi to wszystko dla kogokolwiek innego niż dla samej siebie. Rózia chce mieć dzieciaka za wszelką cenę. Przypomina mi się Elmirka z Animków, co to będzie ściskać, pieścić i całować z obsesyjną zawziętością.


W tym samym momencie wrócili Carlisle i psychopatka. Doktor niósł plastikowy kubek, taki z wieczkiem z dziurką, w który była wetknięta słomka.

Od razu przypomniał mi się film BD Part 1 i loltastyczna scena, gdy Belcia pije krew z kubka, jakie dostaje się w sieciowych restauracjach z fastfoodami. Mogli jej skombinować jakiś bogato zdobiony, złoty kielich. Byłoby mroczniej.

Belci całkiem dobrze idzie picie ludzkiej krwi. Rózia omal nie sika ze szczęścia. Jak już wspomniałam w analizie poprzedniego rozdziału, to całe picie krwi przez Belkę to bullshit, gdyż i tak zostanie ona strawiona przez matkę i mały demonek z niczego nie skorzysta. Poza tym picie dużych ilości krwi (a na to się zanosi, teraz wypiła tylko trochę, ale pewnie na tym się nie skończy), może prowadzić do biegunek i wymiotów, co jeszcze bardziej osłabiłoby i odwodniło ledwo żywą Belkę.

Bella wypiła kolejny duży łyk krwi. Zerknęła na Edwarda.
– Czy właśnie przegrałam, czy zaczniemy liczyć dopiero, kiedy zostanę wampirem?
– Nikt jeszcze niczego nie podlicza – zapewnił ją z nieudanie wymuszonym uśmiechem. – Zresztą, w tym przypadku nikt przecież, nie zginął. Nadal masz czyste konto.

Oczywiście nie licząc potencjalnych śmierci pacjentów, którzy nie dostali na czas krwi do transfuzji, bo Carlisle zajumał ileś litrów dla synowej na obiadek. (+10 głupota)

Jeśli miało im się poszczęścić, jeśli Bella miała przeżyć, zostać jedną z nich i zyskać czujne, wampirze zmysły, Edward musiał przygotować się, że jego kłamstewka przestaną uchodzić mu na sucho. Powinien zacząć ćwiczyć się w szczerości.

A była tych kłamstw, niedomówień i mydlenia oczu cała masa. Z tego Edzia w końcu taki dobry chłop, prawda?

Jezu, jak oni z nim wytrzymywali? Co za pech, że nie słyszał akurat myśli Belli. Tak by ją irytował, że wkrótce miałaby go po dziurki w nosie.

A tam, słyszenie myśli to pikuś, ja bym nie zniosła jego wiecznego angstu.

Zachichotał. Bella zaraz przeniosła na niego wzrok i widząc go w dobrym humorze, posłała półuśmiech. Domyśliłem się, że nie było jej dane go takim oglądać od wielu dni.
– Co cię tak rozbawiło? – spytała.
– Jacob.
Teraz to ja zostałem obdarowany półuśmiechem.
– Tak – potwierdziła. – Jak on coś powie...
Świetnie. Czyli awansowałem na ich nadwornego błazna.

No popatrz, Dżejk, od niewolnika do błazna w niecałe 4 książki, brawo. Może już za kilka lat będziesz mógł zasiadać z państwem do stołu.

Belce udaje się wydudlić posokę do dna. I co? I oczywiście ten idiotyzm działa. Mrs. Cullen czuje się lepiej. Fesjpalmom nie ma końca. (+100 głupota)

Jako że Dżejk ledwo trzyma się na nogach, Belka prosi go, żeby poszedł spać. Black postanawia przekimać się z dala od smrodu wąpierzy. Nie dany jest mu jednak wypoczynek. Seth i Leah podnoszą alarm. Black wybiega z domu Cullenów i natychmiast sierśćsploduje. Okazuje się, że trzy wilki i jeden człowiek zbliżają się do terytorium sfory Blacka. Dżejkob dołącza do Clearwaterów i razem czekają na przybyszów.

Ledwie to powiedział, dotarłem do polanki, gdzie od razu ustawiłem się w szyku, z samego przodu. Seth odetchnął z ulgą i wyprostowawszy się, z radością zajął miejsce na prawo ode mnie. Leah podreptała na pozycję po mojej lewej, ale zrobiła to ze znacznie mniejszym entuzjazmem. Czyli Seth stoi wyżej ode mnie w hierarchii, pomyślała naburmuszona.
Kto pierwszy, ten lepszy, odparł, zadowolony ze swojej zapobiegliwości. Poza tym, nigdy nie byłaś druga po Alfie. Zawsze to jakiś awans.

No jasne, baba wysoko w hierarchii? Co za bzdura, niech się cieszy, że nie musi cały czas siedzieć w kuchni i może się czasem wybiegać. To i tak postęp w stosunku do Emily, choć raczej podyktowany przynależnością gatunkową.

Na polanie pojawiają się Jared w ludzkiej postaci i Quil, Paul oraz Collin jako wilki. Jared próbuje przekonać Dżejka do powrotu na łono poprzedniej sfory. Po zastanowieniu dłuższym niż 5 sekund Sam chce zaczekać do rozwiązania Belki.

Ha, pomyślała Leah. Bo uwierzę.
Nie kupujesz tego?
Wiem, co knują, Jake. Wiem, co Sam knuje. Liczą na to, że Bella umrze tak czy siak. I że wtedy do tego stopnia ci odbije...
Że sam poprowadzę ich do ataku?
Uszy przywarły mi płasko do czaszki. Czy Leah ich przejrzała?

Cóż, skoro i tak Sam chce za wszelką cenę wysiec Cullenów, to może trochę poczekać i mieć odrobinę lepszy pretekst.

Leah, zrób rundkę – tak na wszelki wypadek. Muszę z nim pogadać, a chcę mieć stuprocentową pewność, że kiedy będę człowiekiem, nic mnie nie zaskoczy.
Nie bądź taki wstydliwy. Przy mnie też możesz się przeobrazić. Wierz mi, starałam się, jak mogłam, ale i tak widziałam cię już nago. Nie przejmuj się, nie kręcisz mnie.
Nie próbuję dbać o twoją cnotę, tylko zabezpieczyć tyły. Już cię tu nie ma!
Leah sarknęła, ale wystrzeliła w las. Słyszałem, jak przed każdym susem wbija pazury w ziemię, żeby jak najlepiej się odbijać.
Obnażanie się przy innych członkach sfory było czymś, czego nie dawało się uniknąć, ale dopóki nie dołączyła do nas Leah, było nam to właściwie obojętne. Dopiero wtedy zrobił się problem. Średnio panowała nad wybuchami gniewu i kiedy uczyła się być wilkołakiem, potrzebowała trochę czasu, zanim opanowała sztukę przeobrażania się na życzenie. Nic w tym dziwnego, ale wcześniej, gdy tylko się zdenerwowała, eksplodowała, rozrywając na sobie ubranie, i każdy z nas, chcąc nie chcąc, coś tam podejrzał. Nie żeby nie było warto zerkać w takich momentach w jej stronę – gorzej, jeśli przyłapała kogoś na wspominaniu takiej sytuacji.

Następny powód, dla którego uważam, że Leah miała najbardziej kijowo ze wszystkich wilków. Powracanie do ludzkiej postaci całkiem nago pośród nabuzowanych hormonami nastoletnich chłopaków to nic przyjemnego.

Gdy Leah znika, Dżejk przemienia się w człowieka, żeby móc porozmawiać z Jaredem. Black nie wróci do sfory, bo nie może być dwóch alf, a poza tym cała sytuacja jest nadal zbyt świeża. Słysząc to, Jared postanawia zagrać na uczuciach Setha i opowiada o tym, jaka jego matka jest samotna, co jednak nie daje oczekiwanego rezultatu. Gdy więc nadbiega Leah, Jared próbuje manipulować dziewczyną, mówiąc, że Sam chce, aby wróciła. Używa nawet zdrobnienia, którym nazywał ją Sam. No to już jest zagranie poniżej pasa. (+15 bitch). Leah na szczęście nie daje się złapać na ten tani chwyt i puszcza długą serię przekleństw. Po wilczemu.

A potem, kiedy dodał ostatnie cztery słowa, zjeżyła sierść na karku i warknęła przeciągłe przez zaciśnięte zębiska. Nie musiałem siedzieć w jej głowie, żeby usłyszeć, że to stek przekleństw, i Jared też nie musiał. Niemal dało się rozróżniać pojedyncze obelgi.

Właśnie wyobraziłam sobie ogromnego wilka warczącego nasze swojskie kurwa. Wow.

Wreszcie futrzaki ustalają, że każdy będzie się trzymał swoich granic, aż sytuacja z Belką się nie wyklaruje. Dżejk pyta jeszcze Jareda, czemu nie ma z nimi Embry’ego, ale nie dostaje odpowiedzi. Jared, Collin i Paul zwijają się, ale Quil zostaje, żeby pomiziać się z Dżejkiem.

Paul i Collin zaraz się zerwali, ale Quil się zawahał i jęknął cicho. Zrobiłem krok do przodu.
– Tak, wiem. Mi też ciebie brakuje.
Podbiegł do mnie ze zwieszonym smutno łbem. Poklepałem go po ramieniu.
Wszystko się ułoży.
Zaskowyczał.
– Powiedz Embry’emu, że to już nie to samo, kiedy się nie ma was dwóch za sobą.
Skinął łbem, a potem przycisnął mi swój zimny nos do czoła, Leah prychnęła. Podniósł głowę, ale nie po to, żeby zgromić ją wzrokiem, tylko żeby spojrzeć za siebie, tam, gdzie zniknęli pozostali.
– Tak, Quil – powiedziałem. – Wracaj do domu.
(…)A już myślałam, że pójdziecie ze sobą do łóżka, zadrwiła Leah.

Ałtoreczki, zapraszam do slashficków.

Dżejk zmienia się z powrotem w Wolfa i pyta Clearwaterów, jak poszło mu występowanie w ich imieniu. Rodzeństwo nie ma większych zastrzeżeń. Wypływa też kwestia Embry’ego.


Seth pokręcił głową. Ale się porobiło, że Sam nie pozwolił mu przyjść.
Nie załapałem.
Jak to, nie pozwolił mu przyjść?
Nie domyśliłeś się, Jake? Przecież widziałeś Quila. Jest rozdarty. Dałbym dziesięć dolców do jednego, że Embry jest w jeszcze gorszym stanie. A pamiętaj, że Embry nie ma Claire. Quil nie może tak po prostu zrezygnować z wizyt w La Push. To dla niego wręcz fizycznie niemożliwe. Ale dla Embry’ego jak najbardziej. Więc Sam woli za wszelką cenę unikać sytuacji, w których mógłby wystawić go na pokuszenie. Nie może na to pozwolić, żeby nasza sfora była większa od jego.

Seth wydaje się być sprytniejszy od Dżejka. Clearwater łapie takie rzeczy w lot, a Blackowi idzie to znacznie oporniej. Mamy tu również następny dowód na to, że wpojenie jest do rzyci. Quil nie może już podjąć żadnej decyzji, bo jest uwiązany przez tego dzieciaka. Przerażające.

Dżejk rozkazuje Sethowi stanąć na straży, żeby Black i Leah mogli się przespać. Najpierw jednak Dżejk ma zamiar skoczyć do Cullenów, żeby zdać im relację. The end. Oczywiście (+15 nuda).

Punkty
(+111 głupota)
(+15 bitch)
(+15 nuda)

Beige

9 komentarzy:

  1. Jej, nowy odcinek :D

    Im dalej w las, tym ciekawsza jestem, jak aStefa ma zamiar rozwiazac natlok tych idiotyzmow :P

    Gayaruthiel

    OdpowiedzUsuń
  2. Do tej pory nie komentowałam, ale przeczytane mam wszystkie poprzednie analizy i po prostu was uwielbiam. Kurnać, nie wierzę, jak ja się na to wszystko dałam złapać (no, nie na wszystko, w ostatniej części nawet ja widziałam zgrzyty, ale jakoś nie chciało mi się w to wgłębiać). Innymi słowy, tylko tak dalej.

    Nolofinwe

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, czyli już wiemy, że Dżejk będzie miał większą sforę! Ona jest taka przewidywalna -.-'

    OdpowiedzUsuń
  4. Potwierdzam - wypicie większej ilości surowej krwi prowadzi do gwałtownych wymiotów. Nawiasem mówiąc, efekt jest mhhroczny, bo wymiotuje się na czarno. Nie, nie jestem szurnięta, po prostu "wypiłam" sporo własnej przy okazji operacji przegrody nosowej, będąc w narkozie. Po wybudzeniu rzygałam jak kot.

    "Powracanie do ludzkiej postaci całkiem nago pośród nabuzowanych hormonami nastoletnich chłopaków to nic przyjemnego. " - Z jednej strony racja, ale IMHO robienie problemu z nagości to kolejny fail Mayerowej. W wilczej postaci nie mają ubrań, oglądają swoje zadki bez problemu, nie wspominając już o bezustannym wdychaniu feromonów pozostałych członków sfory. A jednak w wilczej skórze jakoś się nie napalają na jedyną w sforze samicę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, uwielbiam Wasze analizy i regularnie je czytam (tak, zaczęłam od forumowych ^ ^) Mam pytanie: czy zamierzacie przeanalizować kiedyś pierwszą część?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co, nie mamy takich planów. Zobaczymy, co los przyniesie ;)

      Usuń
  6. Ha ha, trafne porównanie do Elmirki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. On kupił tą krew ale to i tak niczego nie zmienia, ktoś tam właśnie umiera...

    OdpowiedzUsuń
  8. "Podgrzać" to nie to samo, co "zagotować". :) Wystarczy, żeby krew nie była zimna. W żyłach jest ciepła, jakoś się nie ścina i glutów nie mamy. ;)

    "to całe picie krwi przez Belkę to bullshit, gdyż i tak zostanie ona strawiona przez matkę i mały demonek z niczego nie skorzysta."
    Może ta krew zostanie jakoś tajemniczo i metafizycznie wchłonięta, a nie strawiona? :P

    OdpowiedzUsuń