Witam wszystkich serdecznie w drugiej odsłonie księgi Jacoba. Wróciłam właśnie z urlopu, więc mam dwa razy więcej energii, żeby zmagać się z tymi bzdurami. Zacieram więc ręce i do roboty!
Jak wcześniej zauważyła Maryboo, tytuły rozdziałów w tej części są dosyć… oryginalne. Niestety, są również dość irytujące. Czegóż to nie spodziewał się nasz futrzasty bohater? Zaraz się dowiemy.
Dżejk wraca do domu. Ojciec już na niego czeka. Billy wypytuje syna, co się stało podczas spotkania sfory. McWolf odpowiada wymijająco, że Sam dał mu wolną rękę. Billy boi się, że Dżejk znowu da dyla na nie wiadomo jak długo lub gorzej, ma zamiar rozprawić się z Cullenami w pojedynkę. Aby ojciec nie mógł skontaktować się z Samem, Dżejk zabiera ze sobą kabel od telefonu, wychodzi, bierze motor i udaje się do Sparklefamily.
Black dociera do Cullen Mansion. W drzwiach natyka się na doktorka, który oznajmia mu, że to nie jest najlepszy moment na wizytę. Jednakże Belka upiera się, żeby McWolf wszedł. Futrzak zostaje więc wpuszczony. Widok, jaki zastaje w domu Glitterfamily, jest dla niego wielkim zaskoczeniem.
Momencik, przecież on ma taką minę cały czas. Samobiczowanie Edek doprowadził do perfekcji. So what is new?
Wreszcie Dżejkob zauważa Bellissimę. Ku jego uciesze, Belka nadal jest człowiekiem. Niestety, jej stan pozostawia wiele do życzenia.
Belka zaczyna wymiotować. Rózia podstawia jej miednicę, odganiając jednocześnie Edwarda. Dżejk jest mocno zdziwiony całą sceną. W końcu Belka ubóstwiała Edka, a nie znosiła Rozalki, więc dlaczego wszystko jest na odwrót? Edzio kładzie głowę na kolanach żony i nieprzerwanie angstuje, Belka zaś wita McWolfa. Dżejk chce wiedzieć, co się dzieje z Mrs. Cullen, na co nasza bohaterka wstaje z pomocą Rózi.
Po krótkiej chwili do Blacka dociera, co jest grane. Jego reakcją jest odruch wymiotny. Serio.
Edek wyprasza McWolfa z domu. Dżejk jest gotowy na konfrontację, ale Belka protestuje. Mąż uspokaja ją, że chce tylko z futrzakiem porozmawiać. McSparkle i Dżejk oddalają się od domu. Indianin ma już zamiar zaatakować Edka, lecz powstrzymuje go megaangstowa mina wąpierza.
Jak wcześniej zauważyła Maryboo, tytuły rozdziałów w tej części są dosyć… oryginalne. Niestety, są również dość irytujące. Czegóż to nie spodziewał się nasz futrzasty bohater? Zaraz się dowiemy.
Dżejk wraca do domu. Ojciec już na niego czeka. Billy wypytuje syna, co się stało podczas spotkania sfory. McWolf odpowiada wymijająco, że Sam dał mu wolną rękę. Billy boi się, że Dżejk znowu da dyla na nie wiadomo jak długo lub gorzej, ma zamiar rozprawić się z Cullenami w pojedynkę. Aby ojciec nie mógł skontaktować się z Samem, Dżejk zabiera ze sobą kabel od telefonu, wychodzi, bierze motor i udaje się do Sparklefamily.
Black dociera do Cullen Mansion. W drzwiach natyka się na doktorka, który oznajmia mu, że to nie jest najlepszy moment na wizytę. Jednakże Belka upiera się, żeby McWolf wszedł. Futrzak zostaje więc wpuszczony. Widok, jaki zastaje w domu Glitterfamily, jest dla niego wielkim zaskoczeniem.
To widok Edwarda tak na mnie podziałał. To przez wyraz jego twarzy. Widziałem go rozgniewanego, widziałem go aroganckiego, a raz widziałem, jak cierpiał, ale to... To było coś więcej niż cierpienie. Był na granicy szaleństwa. Nawet nie podniósł głowy – stał zesztywniały z dłońmi zwiniętymi w pięści i oczami wbitym w kanapę, a minę miał przy tym taką, jakby ktoś go biczował.
Momencik, przecież on ma taką minę cały czas. Samobiczowanie Edek doprowadził do perfekcji. So what is new?
Wreszcie Dżejkob zauważa Bellissimę. Ku jego uciesze, Belka nadal jest człowiekiem. Niestety, jej stan pozostawia wiele do życzenia.
Pod oczami wisiały jej ciemne worki, tym bardziej wyraźne, że bardzo zmizerniała. Czyżby schudła? Skóra jej twarzy była bardzo naciągnięta – jakby kości policzkowe miały ją niedługo przebić. Włosy miała potargane i upięte niedbale z tyłu głowy, ale kilka kosmyków przykleiło jej się do szyi i czoła, błyszczących od potu. Jej palce i nadgarstki wydawały się tak kruche, że aż przeszły mnie ciarki. A jednak była chora. I to bardzo chora.
Belka zaczyna wymiotować. Rózia podstawia jej miednicę, odganiając jednocześnie Edwarda. Dżejk jest mocno zdziwiony całą sceną. W końcu Belka ubóstwiała Edka, a nie znosiła Rozalki, więc dlaczego wszystko jest na odwrót? Edzio kładzie głowę na kolanach żony i nieprzerwanie angstuje, Belka zaś wita McWolfa. Dżejk chce wiedzieć, co się dzieje z Mrs. Cullen, na co nasza bohaterka wstaje z pomocą Rózi.
Jej tułów był straszliwie zdeformowany, spuchnięty niczym balon. Wypłowiały szary sweter, który miała na sobie, ledwie mieścił chorobliwie nabrzmiały brzuch chociaż, sądząc po długości rękawów, był na nią o wiele za duży. Reszta jej ciała zdawała się być wychudzona, a przez to nieproporcjonalnie drobna, jak gdyby na bebech składało się to, co zostało wyssane z innych miejsc. Czym była ta przerażająca narośl, zorientowałem się z opóźnieniem – nic nie rozumiałem, dopóki Bella czułym gestem nie przyłożyła do niej obu dłoni, jednej u góry, drugiej u dołu, tuląc ją do siebie.
Po krótkiej chwili do Blacka dociera, co jest grane. Jego reakcją jest odruch wymiotny. Serio.
Nie chciałem na to patrzeć, nie chciałem o tym myśleć. Wyobrażać sobie jego w niej... A teraz jeszcze jakaś jego część – kogoś, kogo tak nienawidziłem – zagnieździła się tam na dobre! Trudno byłoby mi wymyślić potworniejszy scenariusz. Żołądek podszedł mi do gardła. Przełknąłem wymiociny.(...)
Mogłem się tylko domyślać, dlaczego była taka chora, dlaczego jej brzuch był tak wielki. Powód tego był taki, że owo coś, co kryło się tam w środku, odbierało jej powoli życie, by samemu się nasycić... Bo było potworem. Takim samym potworem, jak jego ojciec. Zawsze wiedziałem, że drań ją kiedyś zamorduje. Usłyszawszy we mnie tę myśl, podniósł raptownie głowę, a ułamek sekundy później stał już nade mną.
Edek wyprasza McWolfa z domu. Dżejk jest gotowy na konfrontację, ale Belka protestuje. Mąż uspokaja ją, że chce tylko z futrzakiem porozmawiać. McSparkle i Dżejk oddalają się od domu. Indianin ma już zamiar zaatakować Edka, lecz powstrzymuje go megaangstowa mina wąpierza.
– Moja wina – wyszeptał.
Ugięły się pod nim kolana. Upadł na błoto.
Wow, Eddie, you are so dramatic.
Edek potwierdza przypuszczenia McWolfa, że mały półwampir zabija Bellę. Dżejk pyta więc, czemu nie przerwą ciąży. Powód jest oczywisty – Belka nie pozwala.
Mogłem się tego domyślić. Cała ona, masochistka jedna. Poświęcić życie dla wampirzego bękarta? Jasne, z uśmiechem na twarzy.
– Tak dobrze ją znasz – powiedział Edward. – Tak szybko ją przejrzałeś. Ja nie. Nie zorientowałem się w porę. W drodze powrotnej zupełnie nie chciała ze mną rozmawiać, może tylko coś tam lakonicznie odpowiadała. Sądziłem, że się boi – w jej sytuacji byłoby to zrozumiałe. Myślałem, że jest zła na mnie za to, że naraziłem jej życie na niebezpieczeństwo. Już kolejny raz. Do głowy by mi nie przyszło to, nad czym wtedy rozmyślała, to, co wtedy postanowiła. Dopiero kiedy spotkaliśmy z moimi bliskimi na lotnisku i pobiegła prosto w ramiona Rosalie... Właśnie Rosalie! Kto by się spodziewał? I usłyszałem, co Rosalie myśli. Dopiero wtedy się dowiedziałem. A ty zrozumiałeś w ułamku sekundy...
Następny dowód na to, że Belce byłoby lepiej z Dżejkiem. On ją dobrze zna, czego, jak widać, nie można powiedzieć o Edku.
Black proponuje, żeby siłą uśpić Bellę i wtedy zająć się małym demonkiem. Ed odpowiada, że nie zrobili tego tylko dlatego, że Belka ma ochroniarza w osobie Rózi, którą popierają także Emmett i Esme.
– Chciałem tak zrobić – wyszeptał. – I Carlisle się zgodził...
Ale co? Byli za bardzo honorowi?
– Nie, nie o honor tu poszło. Widzisz, Jacob, wszystko komplikuje to, że Bella ma ochroniarza.
Nie dlatego, że to okrutne przeprowadzać na Belce aborcję na siłę, o nie. Nie o moralność chodzi, a o sprawy techniczne. Sweet. Aborcja to temat niezwykle delikatny i bardzo kontrowersyjny. Stefka naprawdę nie jest osobą, która powinna pisać o takich tematach. Belka dokonała wyboru i powinno się ten wybór uszanować. A czy jest to mądra i właściwa w danych okolicznościach decyzja, czy też nie, to już każdy musi ocenić sam.
Edzisław proponuje wilkołakowi, żeby to Black przekonał Bellissimę do przerwania ciąży.
– Możesz zaoferować jej to, czego pragnie.
Guys, just wait for it. Drum roll, please.
– Nie dbam już o nic prócz tego, by wyszła z tego żywa – oznajmił z niespodziewaną stanowczością. – A później nie będę jej stawał na drodze do spełnienia marzeń. Jeśli pragnie zostać matką, niech nią zostanie. Niech ma pół tuzina dzieci. – Zamilkł na moment. – Niech rodzi choćby i szczenięta, jeśli to właśnie ma ją uszczęśliwić.
Czujecie to? Edek właśnie poprosił Dżejka, żeby przekonał Belkę do aborcji, po czym sam zrobił jej normalne dzieci, skoro ona tak bardzo chce zostać matką. Trzymajcie mnie, ludzie! Ja rozumiem, że facet jest zdesperowany i już mu całkowicie odjęto rozum, ale na Wielkiego Cthulhu, co to za pomysł, żeby robić za alfonsa własnej żony i kupczyć jej wdziękami w zamian za dziecko-substytut dla niej? Nie mamy kategorii beznadziejny mąż, więc wrzucę (+1000 tyran). Nic więcej nie dodam, bo i po co?
Co on wygadywał? Że Bella powinna, co? Mieć dziecko? Ze mną?! Co takiego? Niby jak? Czyżby zamierzał ją zostawić? A może sądził, że nie miałaby nic przeciwko, żebyśmy się nią dzielili?
– Cokolwiek wybierze. Cokolwiek, byle wyszła z tego żywa.
– To najbardziej idiotyczna rzecz, jaką kiedykolwiek od ciebie usłyszałem – wymamrotałem.
Idiotyczna? Niedomówienie roku, a tfu, co najmniej dekady.
Po początkowym szoku Dżejkob zaczyna się zastanawiać. Propozycja wydaje mu się coraz bardziej atrakcyjna, kiedy wyobraża sobie seks z Bellą i ich ewentualne dziecko. Jednakże w końcu przychodzi opamiętanie.
– Pomóż mi skończyć ten koszmar – poprosił. – Pomóż mi nie dopuścić do tragedii.
– Ale jak? Oferując jej swoje usługi ogiera rozpłodowego? – Nawet się nie wzdrygnął, kiedy to powiedziałem, ale ja tak. – Jesteś chory. To obrzydliwe. Bella nigdy się na to nie zgodzi.
Edek nie odpuszcza.
– To nie wypali.
– Może nie. Ale a nuż zasiejesz w niej ziarno zwątpienia. Może zacznie się łamać. Jeden moment wahania to wszystko, czego nam trzeba.
– A potem, co? Ze wszystkiego się wycofasz? Sorki, Bella, tylko żartowałem?
Jeżu kolczasty, to jest naprawdę przykre, że oni jeszcze o tym dyskutują.
Rozmowa kończy się tym, że Black obiecuje porozmawiać z Belką, żeby zmieniła zdanie, a jak się nie uda i Mrs. Cullen wyzionie ducha, Edek osobiście zgłosi się do Dżejka w sprawie swojej egzekucji.
Dodam jeszcze tylko obligatoryjne (+700 angst) dla Eda i (+5 nuda) za całokształt.
Statystyka:
(+ 1000 tyran)
(+ 700 angst)
(+ 5 nuda)
Beige
o.o
OdpowiedzUsuńNie wiem czy jest sens wysilać się nad oryginalnym komentarzem, bo to jest coraz głupsze. Coraz bardziej... nie wiem, ona chyba na siłę próbuje wyciągnąć maksimum romantyzmu ze wszystkiego. Srająca Belle też próbowała by zrobić na romantyczkę układającą płatki róż (jak mawia moja znajoma). WTF.
Oj,takie krótkie?
OdpowiedzUsuńPierwszą i drugą część jakoś zmęczyłam,w mojej bibliotece nie było trzeciej,więc od razu przeczytałam czwartą - takiego steku bzdur to ze świecą szukać.
Czekam na ciąg dalszy.
Chomik który lubi analizatornie
Boru gęsty a zielony, to jest coś nieopisanego. Im dłużej czytam waszą analizę i im bardziej przypominam sobie reakcję Buma/Douga Walkera, tym bardziej nie chcę mieć do czynienia z ostatnim zmierzchowym filmem. Pierwsze trzy obejrzałam, ale czwartego się zwyczajnie BOJĘ. W książkach skapitulowałam przed baseballem w pierwszym tomie, więc niech wam Wielki Przedwieczny wynagrodzi za analizy. <3
OdpowiedzUsuńJak na taki fragmencik to niezle sie posypalo punktow... i slusznie.
OdpowiedzUsuń