czwartek, 17 maja 2012

Rozdział II: Długa noc

Już za tobą tęsknię.
Nie muszę cię zostawiać samej. Mogę zostać...
Mmm?
Na dłuższą chwilę zapadła niemal zupełna cisza. Słychać było tylko przyspieszone bicie
mojego serca, urywany rytm naszych oddechów i szept naszych poruszających się
synchronicznie warg.

Zgaduj zgadula: Gdzie odbywa się powyższa scena?

Bingo! To łoże Belli. Oczywiście nie dzieje się tu absolutnie nic niewłaściwego i gorszącego; dzwony weselne rozbrzmią wszak dopiero następnego dnia. Do tego czasu zaś...ale o tym za chwilę.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jego też są otwarte. Przyglądał mi się. To, że patrzył na mnie w ten sposób, nie miało dla mnie najmniejszego sensu. Jak mógł mieć mnie za nagrodę? To on był nagrodą. A ja zwycięzcą, któremu nieprzyzwoicie się poszczęściło.

Socjopatka opętana pragnieniem wiecznie pięknego lica versus psychopata traktujący swą narzeczoną jak niedorozwinięte dziecko...Motyla noga, to na nic. Nikt z Was się nie skusi, prawda? *z rezygnacją odstawia maszynę losującą*

Jego spojrzenie było tak głębokie, że wyobrażałam sobie, iż jestem w stanie zajrzeć na samo dno jego duszy. Wydawało się teraz skończoną głupotą to, że jeszcze nie tak dawno spieraliśmy się, czy Edward w ogóle ją posiada, skoro jest wampirem. Miał najpiękniejszą duszę pod słońcem, piękniejszą od swojego błyskotliwego umysłu, idealnej twarzy czy zachwycającego ciała.

Gdy już otarłam z twarzy łzy śmiechu, spowodowane zachwytem naszej heroiny nad pięknem duszy faceta, który ma na sumieniu kilkaset ludzkich żyć (i nie czuje z tego powodu najmniejszej skruchy), stwierdziłam, że powyższy fragment jest wcale niegłupi. Biorąc pod uwagę, iż – jak wykazało 'Zaćmienie' – Culleny to idioci, a Wardo jest trupiobladym rudzielcem o wiecznie podkrążonych oczach, jego dusza faktycznie wpisuje się niemal idealnie w resztę jestestwa.

Nie mógł jednak poznać moich myśli, chociaż potrafił odczytywać je u wszystkich innych rozumnych istot. Nie wiedzieliśmy, skąd się to u mnie brało – jaka to dziwna anomalia w moim mózgu sprawiała, że był odporny na działanie nadprzyrodzonych sił, jakimi byli obdarzeni niektórzy nieśmiertelni – sił nie tylko nadprzyrodzonych, ale często także przerażających. (Tylko mój mózg był na nie niewrażliwy – jeśli zdolności te opierały się na innych zasadach niż dar Edwarda, mojego ciała nic przed nimi nie chroniło).

Wiem. Nie mam sklerozy. Nie zaczęłam też czytać serii od ostatniego tomu. A przecież jestem tylko skromną analizatorką; twihardy pamiętają, jaki kolor miały skarpetki Edwarda trzy dni po tym, jak po raz dziesiąty w życiu ujrzał Belkę. Więc na co komu powyższy akapit?

Zbędność: +1

Byłam szczerze wdzięczna losowi za tę niezidentyfikowaną usterkę, dzięki której moje refleksje pozostawały jedynie w moim posiadaniu. Wolałam nawet nie myśleć o tym, do ilu krępujących sytuacji dochodziłoby, gdyby sprawy miały się inaczej.

Edziu zorientowałby się już w 'Zmierzchu' z kim ma do czynienia i czmychnął ile sił w nogach. Nawiasem mówiąc, zapamiętajcie ten fragment – przyda się w ostatniej z ksiąg.

Nie ma co, zostaję – zamruczał, kiedy po pewnym czasie się do siebie oderwaliśmy.
Nie, nie. To twój wieczór kawalerski. Musisz iść.
(...)
Wieczory kawalerskie są dla tych, dla których małżeństwo wiąże się z utratą wolności. A ja nie mogę się już doczekać, żeby wreszcie mieć te kawalerskie lata za sobą. Po co ktoś taki jak ja miałby iść na taką imprezę?

Najwyraźniej mało wiem o życiu, bo zawsze zdawało mi się, że wieczór kawalerski to okazja do dobrej zabawy w gronie znajomych. Oczywiście, główną myślą przyświecającą tej imprezie jest 'pożegnanie z wolnością' – ale to żartobliwe określenie, na bora! Czy Edzio poważnie sugeruje, że każdy groom-to-be idzie danego wieczoru uchlać się do nieprzytomności, opłakując nad piwem odchodzące w mrok najlepsze lata życia – a tylko on jeden doświadcza prawdziwej Tru Loff, więc nie dla niego przyjęcie w męskim towarzystwie?
Błąd, kochasiu – to tylko pokazuje, że masz zerowe poczucie humoru i nie potrafiłbyś się dobrze bawić, choćby ktoś zagroził, że podpali twój fortepian.

Bitch: +1

I jeszcze jedno. Skoro Cullenowie pomyśleli o zorganizowaniu czegoś dla Edka, to jakim cudem Alice nie urządziła Belce najlepszego wieczoru panieńskiego w historii wieczorów panieńskich? Chyba nikt inny w tej rodzinie nie ma tak nowobogackiej mentalności i nie wyrzuca pieniędzy w takim tempie, jak ona; nie mówiąc już o tym, że Ala potrafiła zaaranżować bibę na całe Forks z tak błahej okazji, jak zakończenie szkoły. Ta dziewczyna to ucieleśnienie Sweet Sixteen; jej główną i jedyną pasję stanowią ciuchy, zakupy i imprezy. I co, żadnego hen party za pieniądze będące równowartością PKB Burundi?

Głupota: +1

Było prawie tak, jakbyśmy znajdowali się w moim magicznym zakątku.

O co chodzi z tym zakątkiem, na Zeusa? Myślałam, że to określenie na marzenia Belli dotyczące nadchodzącej podróży poślubnej. Teraz jednak ujmuje to w taki sposób, jakby owo miejsce było rzeczywiste. Czy mam dopisać schizofrenię do listy odchyleń tej pani?

Tuliliśmy się do siebie na moim wąskim łóżku, na ile tylko pozwalał na to gruby koc, którym byłam otoczona ściśle niczym kokonem. Nie cierpiałam tego, że nie dawało
się inaczej, ale cóż, trudno było o zachowanie romantycznej atmosfery, kiedy zaczynałam szczękać zębami. A Charlie zauważyłby z pewnością, gdybym w sierpniu włączyła ogrzewanie...

Belcia jest otulona kocem niczym kaftanem bezpieczeństwa. Zanotowaliście? To dobrze, bo za moment do tego wrócę.

Zaczął odsuwać się ode mnie. Była to z jego strony odruchowa reakcja, gdy tylko dochodził do wniosku, że pozwoliliśmy sobie na zbyt wiele – gdy czuł wyjątkowo silnie, że bardzo chciałby kontynuować to, co zaczął. Przez całe życie odmawiał sobie fizycznego spełnienia. Starał się to dla mnie zmienić, ale wiedziałam, że go to przeraża.

Edward Cullen: 104-letni prawiczek drżący przed utratą cnoty.
A to zdanie i tak nie jest nawet w połowie tak śmieszne, jak poprzedzający je cytat.

Czekaj – powiedziałam, łapiąc go za ramię i przytulając. Wyplątałam z koca jedną nogę i owinęłam ją mu w pasie. – Praktyka czyni mistrza.
Zaśmiał się.
W takim razie powinno nam już do mistrzów niewiele brakować, prawda? Chyba już od miesiąca nie zmrużyłaś oka.
Ale na dziś przypada próba kostiumowa – przypomniałam mu – a na razie ćwiczyliśmy tylko wybrane sceny. Czas nas goni. Następnym razem idziemy już przecież na całość.
Sądziłam, że go rozbawię tym teatralnym porównaniem, ale zamiast mi odpowiedzieć,
zestresował się i zrobił spięty.

Pamiętacie, co mówiłam o kaftanie? No właśnie.

Bella wykazuje się tu dwoma niezwykłymi jak na nią przymiotami: rozsądkiem i poczuciem humoru. Za plus minus dobę zamierzają z McSparklem uprawiać seks (Tak! Spójrz, Meyer! Napisałam to grzeszne słowo!). Co tymczasem robi oblubieniec noc przed rozdziewiczaniem? Zawija ukochaną w koc.
Pomijając całą śmieszność sytuacji, to co wyczynia Wardo to czystej wody idiotyzm. Za kilka godzin będzie musiał zmierzyć się ze znacznie silniejszą niż zwykle pokusą – zarówno w kwestii zapachu, jak i siły, wynikającej z namiętności. I zamiast stopniowo hartować swój organizm, coby nie stracić zmysłów podczas bliskości z człowiekiem, wykonuje wampirzy odpowiednik skoku do lodowatej wody bez stopniowego przyzwyczajania ciała do temperatury. Edziu, przyznaj się, że te dwa medyczne tytuły zdobyłeś dokładnie w taki sam sposób, jak twoja połowica miejsce w Dartmouth.

Głupota: +5

Całowaliśmy się trochę, ale wyczuwałam, że nie jest już w to tak zaangażowany, jak
wcześniej. Znowu się martwił – ciągle się martwił. Jakaż to miała być odmiana, kiedy miał już stracić powód, dla którego się tak zadręczał! Ciekawa byłam, co pocznie z takimi ilościami wolnego czasu.

Wynajdzie sobie nowy. Powiększająca się dziura ozonowa, na ten przykład. Albo powolne wymieranie niedźwiedzi polarnych. Ten typ już tak ma.

Nie będziesz za bardzo cierpieć? – spytał cicho. – Mniejsza o ślub – jestem przekonany, że mimo swoich obaw świetnie sobie poradzisz – ale później... Co z Charliem? Co z Renee?
Westchnęłam.
- Będzie mi ich brakowało.

Niewątpliwie.
Wiecie co? Wolałabym już, gdyby Belka przyznała wprost, że ma bliskich w rzyci. Byłoby to wobec nich o wiele mniej obraźliwe.

Zła córka: + 1

A co z Angelą, Benem, Jessiką, Mikiem?
Ich też mi będzie brakować. – Uśmiechnęłam się w ciemnościach. – Zwłaszcza Mike’a. Och, Mike! Jak mam żyć bez ciebie?
Edward warknął.

Primo: Meyer, zdradź nam, kim był ten nieszczęsny Michael, że tak się na nim wyżywasz w swoich książkach?
Secundo: Bella kpi z Newtona przy każdej nadarzającej się okazji, jutro bierze ślub, a w dodatku jest gotowa poświęcić dla narzeczonego cale dotychczasowe życie. I McSparkle nadal nie umie przyjąć ze spokojem nawet tak niewinnego dowcipu.

Głupota: + 1
Bitch: +1

Chcę być z tobą i to już na zawsze. Jedno ludzkie życie po prostu mnie w tym
względzie nie zadowoli.

Albowiem, będąc wybitnym filozofem i teologiem w jednym (a także mając chody u świętego Piotra), pojęcie wieczności jest ci doskonale znane; jesteś też w stanie bezproblemowo ocenić, jak długo przetrwa twe licealne zauroczenie.

Głupota: +5

Na zawsze w osiemnastoletnim ciele – szepnął.
To marzenie każdej kobiety – zażartowałam.

Bujaj się na palmę. Za żadne pieniądze świata nie zgodziłabym się na wieczne zamrożenie w tym wieku, a było to wcale nie tak dawno temu. Naprawdę Belciu, nie każdy zalewa się łzami na sam dźwięk słowa 'zmarszczki'.

Głupota: +5

Pamiętasz, jak powiedzieliśmy Charliemu, że zamierzamy się pobrać? – odpowiedział mi powoli. – Jak przyszło mu od razu na myśl, że pewnie... że jesteś w ciąży?
(...)
żałuję tego, że to po prostu niemożliwe – ciągnął. – że nie dane nam jest
to błogosławieństwo. Nienawidzę siebie za to, że odbieram ci tę możliwość.
Zatkało mnie na dobrą minutę.
Wiem, co robię – odezwałam się wreszcie.

Nie, nie wiesz. Jesteś wciąż nastolatką, na początku swej żmudnej drogi zwanej życiem, i porzucanie człowieczeństwa na rzecz faceta, który jest twą pierwszą miłostką tylko dowodzi tego, jak bardzo nie dojrzałaś do podjęcia tak poważnej decyzji. Fakt, że zamykasz uszy na wszelkie rozsądne argumenty także za tobą nie przemawia.

Głupota: +5

Na szczęście lukrowany dialog na temat żywota i jego esencji (dla McSparkle'a – Bella, dla Belli – McSparkle) zostaje przerwany nagłym przybyciem Emmetta i Jaspera. Wygląda na to, że Edzio jednak nie zdoła się wykręcić od wampirzego stag night. Cóż, Edwardzie, zabierz ze sobą swój bicz, na wypadek, gdyby zrobiło się zbyt wesoło.

Za szybą ukazała się twarz Jaspera. W słabym świetle księżyca, który musiał wyłonić się akurat zza chmur, jego miodowe włosy nabrały srebrnej barwy.
O nic się nie martw, Bello. Odstawimy go do domu na długo przed czasem.
Poczułam się nagle bardzo spokojna, a wszystkie moje troski się ulotniły. Jasper był równie utalentowany jak Edward czy Alice, nie czytał jednak w myślach, ani nie miał wizji przyszłości, lecz potrafił manipulować ludzkimi emocjami. Nie sposób było się temu oprzeć.

Nie mów.

Zbędność: +1

Jasper, jak tak właściwie wyglądają wieczory kawalerskie wampirów? Nie zabieracie go przecież do klubu ze striptizem, prawda?

Jasper spojrzał na swą przyszłą szwagierkę z politowaniem.
- Bello, mówimy o moim bracie...

Nie obawiaj się – powiedział Jasper i oczywiście natychmiast się uspokoiłam. – My,
Cullenowie, mamy swoje własne tradycje. Starczy nam kilka pum, może parę niedźwiedzi grizzly. Na dobrą sprawę to taki zupełnie zwyczajny wypad do lasu.

Wieczór kawalerski to dla nich zwykłe polowanie? Więc po gwizdek Wardo panikuje, jakby rodzeństwo chciało go zaciągnąć na czarną mszę połączoną z orgią?

...Zaraz. Czy to oznacza, że...Edek poważnie rozważał olanie łowów na kilka godzin przed ślubem?

Ustalmy fakty. Jak przekonamy się w kolejnych analizach, ślub odbędzie się późnym popołudniem, przechodząc sprawnie w wieczorne wesele. Koło północy państwo młodzi wyruszą w podróż poślubną, gdzie z racji trudności komunikacyjnych nie będą w stanie zatrzymać się aż do osiągnięcia celu wyprawy. Następnie nastąpi moment kulminacyjny – skonsumowanie związku.
Wszystko to daje w sumie kilkanaście godzin, podczas których McSparkle jechałby na przysłowiowych oparach. Oczywiście, mógłby się udać na szybkie polowanie przed samym ślubem – ale im większe zwierzęta, tym więcej 'zapasu' a co za tym idzie – mniejsze pragnienie. I ten sam facet, który dostaje histerii na myśl o złamaniu Belli małego palca u stopy, brał pod uwagę sekszenie się na głodnego?

Głupota: +25

Culleny idą wymordować resztę okolicznej zwierzyny, a Belka kładzie się spać; nim zaśnie zaś, rozmyśla.

Kilka z moich zmartwień miało jednak większy sens.
Po pierwsze, tren sukni ślubnej. Alice dała się przy nim ponieść fantazji, zapominając o
stronie praktycznej. Nie wierzyłam, że uda mi się zejść w wysokich obcasach po schodach w domu Cullenów, nie potykając się o to cudo, ani o nic nim nie zahaczając. Powinnam była choć trochę poćwiczyć tę operację.

Mam pomysł: dlaczego nie powiesz Alice, że chciałabyś suknię bez trenu i buty na najmniejszych możliwych obcasach? Do diabła, dziewczyno, to TWÓJ ślub, postaw się choć raz tej terrorystce!
I czy tren nie jest przypadkiem...z tyłu kreacji? Jak można się o niego potknąć?

Głupota: +2


Po drugie, zaproszeni goście.
Rodzina Tanyi, klan z Parku Narodowego Denali na Alasce, miała przybyć na kilka godzin przed jutrzejszą ceremonią. Spodziewałam się, że zrobi się gorąco, kiedy znajdą się w jednym pokoju z gośćmi z rezerwatu Quileutów: ojcem Jacoba i Clearwaterami. Denalczycy nie przepadali za wilkołakami. W rzeczy samej, siostra Tanyi, Irina, właśnie z ich powodu zdecydowała się wcale nie pojawić się na ślubie. Wciąż nie mogła wybaczyć członkom sfory, że zabili jej przyjaciela Laurenta (choć zrobili to na moment przed tym, jak miał zamiar zabić mnie). Ze względu na pielęgnowaną przez nią urazę, Denalczycy odwrócili się od rodziny Edwarda w najczarniejszej godzinie. Gdyby Cullenowie cudem nie zawarli przymierza z watahą, osamotnieni nie przeżyliby ataku nowo narodzonych wampirów...

Fascynujące.

Zbędność: +1

Ich wizyta mogła doprowadzić do poważnych komplikacji, ale dla mnie oznaczała coś
jeszcze. Był to bardzo błahy problem, ale jednak.
Chodziło o moją niską samoocenę.
Nigdy jeszcze nie widziałam Tanyi, ale byłam pewna, że nasze spotkanie nie będzie
przyjemnym doświadczeniem dla mojego ego.

He he. Co, naprawdę myśleliście, że głównym zmartwieniem Belli będą (śmiertelne) animozje między gośćmi weselnymi? Ni ma. Jak zwykle, chodzi o...cóż, zainteresowana sama podała nam właściwe określenie.

Ego: +1

Dawno temu, być może jeszcze zanim się urodziłam, wampirzyca próbowała zainteresować Edwarda swoją osobą. Nie, nie miałam jej za złe tego, że straciła dla niego głowę – było to dla mnie zrozumiałe. A Edward – choć to z kolei było dla mnie niepojęte – bez wątpienia preferował mnie.

To dlatego, że Tanya jest ohydną nierządnicą, która śmie myśleć o uciechach cielesnych. Czystość i wstrzemięźliwość Edwarda była zagrożona przez samo przebywanie z kimś tak wyuzdanym, musiał więc czym prędzej uciekać z tego domu rozpusty.

Nie miałam za bardzo ochoty jej zaprosić, ale Edward znał mój słaby punkt i żeby dopiąć
swego, wywołał we mnie poczucie winy.
Jesteśmy jedynym substytutem ich prawdziwej rodziny, Bello. Minęło już wiele lat, ale
wciąż cierpią z powodu swojego sieroctwa.
Więc zgodziłam się, a obawy zachowywałam odtąd dla siebie.

Furda kwestie rodzinne; Belka właśnie oznajmiła, że zamierzała postawić veto w kwestii nie swoich gości, tylko dlatego, że jedna z zaproszonych osób ośmiela się być atrakcyjna.

Bitch: + 1

Przechodzimy teraz do najważniejszego momentu w całym rozdziale: dowiemy się bowiem czegoś o historii klanu Denali i zasadach wampirzej społeczności.

Mimo dwojga nowych towarzyszy, Tanya, Kate i Irina czuły się nadal osamotnione. Nadal były w żałobie. Bo przed wielu, wielu laty miały nie tylko siebie, ale i matkę.
Doskonale rozumiałam, jak ogromna była to strata. Wystarczało, że próbowałam sobie
wyobrazić rodzinę Cullenów bez jej twórcy, jej przywódcy i przewodnika – bez Carlisle’a, rzecz jasna. Próbowałam i wyobraźnia mnie zawodziła.

.

.

.


Denalki straciły matkę. Nie stwórczynię, nie liderkę klanu – dla nich była to matka. Pierwsza myśl Belli? Carlisle. Nie Renee i życie bez niej, ale Culleny pozbawione swego House'a z kompleksem Boga.

Chciałam rozpisać się głębiej nad tą kwestią, ale zwyczajnie nie mogę. Powiem więc tylko, że ten cytat perfekcyjnie pokazuje priorytety Belci: wbrew wszelkim kwiecistym oświadczeniom, jak bardzo będzie tęsknić za rodziną, każda jej myśl kieruje się automatycznie ku GlitterCult. Własna mama nie gra już żadnej roli, nawet w sferze emocjonalnej.
Edward ma rację: Belka będzie wspaniałym wampirem. Ostatecznie nieczęsto spotyka się potwora jeszcze przed transformacją.

Zła córka: + 75

Za co została skazana matka wampirzyc? Otóż stworzyła istotę, której powoływanie do życia było zabronione – nieśmiertelne dziecko. Tego rodzaju wampiry były zabójczo niebezpieczne, nie kontrolowały się bowiem w tym samym stopniu, co ich ludzkie odpowiedniki. O wszystkim dowiedzieli się Volturi i, jak łatwo zgadnąć, postanowili ukarać lekkomyślną kobietę, zabijając ją i maleństwo. Siostry uratował fakt, iż nie miały o niczym pojęcia; żadna z nich nigdy do końca nie uporała się z tą traumą.

Opowieść jest całkiem interesująca, choć byłaby lepsza, gdyby Meyer darowała sobie przypominanie nam po drodze życiorysów wszystkich występujących w serii bohaterów pobocznych, z Volturi i Marią na czele.

Zbędność: +3

Do czegóż jednak wiedzie owa historia? A jakże – do Symbolicznego Snu. Tym razem Stefa przechodzi jednak samą siebie. Nie będę skąpa – oto koszmar Belli w całości:

Wokół mnie w nieregularnych odstępach płonęły ciemne stosy. Rozpoznawałam unoszącą się w powietrzu słodkawą woń, więc unikałam ich wzrokiem. Nie miałam zamiaru przyglądać się twarzom wampirów, na których przed chwilą dokonano egzekucji – po części z lęku, że niektóre mogłabym rozpoznać.
Choć żołnierze Volturi zazwyczaj porozumiewali się szeptem, byli teraz tak wzburzeni, że co rusz któryś podnosił głos. Otaczali kręgiem kogoś lub coś i to pewnie o tym czymś tak zażarcie debatowali. Chciałam sprawdzić, co też do tego stopnia wyprowadzało ich z równowagi, podeszłam więc bliżej i wślizgnęłam się ostrożnie pomiędzy dwójkę zakapturzonych strażników.
Siedział na kopcu ziemi wysokości dorosłego człowieka. Rzeczywiście, był śliczny – tak
uroczy, jak to opisywał Carlisle. Miał może dwa latka, jasnobrązowe loczki i buźkę cherubinka o różowiutkich ustach i pełnych policzkach. Trząsł się cały i zaciskał mocno powieki, jak gdyby ze strachu przed nadchodzącą śmiercią.
Nagle poczułam nieodparte pragnienie, by uratować to biedne dziecko i to za wszelką cenę. Zagrożenie ze strony Volturi zupełnie przestało się dla mnie liczyć. Nie dbając już o to, czy zdadzą sobie sprawę z mojej obecności czy nie, przepchnęłam się przez kordon i popędziłam ku chłopcu.
I niemal natychmiast się zatrzymałam, bo zwróciłam wreszcie uwagę na to, na czym siedział.
Nie był to kopiec z ziemi czy kamieni, lecz sterta ludzkich zwłok – bladych trupów, z których wyssano całą krew. Było już za późno na odwrócenie wzroku od ich twarzy. Znałam je wszystkie. Angela, Ben, Jessica, Mike... A tuż pod chłopczykiem ciała mojego ojca i matki.
Słodki malec otworzył powoli oczka. Błyszczały czystym szkarłatem.

Gdybym nie znała Meyer, stwierdziłabym, że taki sen jest naturalną rzeczą biorąc pod uwagę poprzedzające go myśli. Ale ponieważ ją znam, wiem doskonale, co to wszystko oznacza. Stefciu, pamiętasz, co napisałam ci w prologu na temat zdradzania czytelnikowi fabuły książki już na samym początku? Uwierz mi – twoje próby nawiązania do dalszej akcji są tak toporne, że przejrzałaby je nawet moja dziewięcioletnia kuzynka. Naprawdę, daruj sobie foreshadowing, zwłaszcza w postaci twojego avatara w roli Nostradamusa. A jeśli nie możesz powstrzymać się przed ujawnianiem wszystkich twistów, po prostu streść resztę książki, bez silenia się na subtelność. Mniej pracy dla mnie.

Głupota: + 10

Tak oto kończy się rozdział drugi. Przyszykujcie suknie balowe i fraki, bo już w następnym odcinku - rudy się żeni!


Statystyka:

Zła córka: 76
Głupota: 59
Zbędność: 6
Bitch: 3
Ego: 1


Maryboo

6 komentarzy:

  1. Wiecej, wieeeceeej :D

    gayaruthiel

    OdpowiedzUsuń
  2. "Nie miałam za bardzo ochoty jej zaprosić, ale Edward znał mój słaby punkt i żeby dopiąć swego, wywołał we mnie poczucie winy."

    Serio zauważyłaś tutaj winę Belli?
    A to, że "Edi znał słaby punkt - poczucie winy" już nie? ;o)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, Edward generalnie używa słabych punktów Belli jako podstawy trwania ich związku, więc to nic nowego.
    Z tym, że w tym wypadku naprawdę nie widzę w jego zachowaniu nic zdrożnego. Belcia wpadła w panikę, ponieważ wampirzy odpowiednik kuzynostwa Cullenów jest piękny i w związku z tym nie ma zamiaru zaprosić ich na ślub. Edward mówi jej więc, jak się sprawy mają - Denali to dla nich jedyne bliskie osoby, z którymi są silnie związani, więc niepodobna byłoby ich nie zaprosić. To Bella dorabia sobie ideologię o słabym punkcie; podejrzewam, że gdyby McSparkle wiedział, jaka jest prawdziwa motywacja jego połowicy (ktoś tam będzie ładniejszy ode mnie!!!111!!), to poważnie przemyślałby kwestię ślubu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam sie z Maryboo, Edward ma prawo zaprosic 'swoja powiedzmy rodzine' na wlasny slub, tym bardziej, ze 85% gosci weselnych to goscie Belki. A nasza Belcia mysli o tym, co dlaniej najwazniejsze - uroda, polyskujaca sie skora.. ;P Tanya piekna wampirzyca przybedzie na slub? ojejku, a panna mloda przeciez sie jeszcze nie blyszczy! :P
    P.S. ciesze sie, ze nastapila kontynuacja analiz :) natrafilam na to wczoraj i zabralam sie za czytanie. Lubie Sage, ale lubie sie z niej tez posmiac, a jest z czego! pozdrawiam Karolka_k - czytelniczka analiz jeszczez forum ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam mieszane uczucia czy czytać tą analizę :) Z jednej strony- bardzo fajnie napisana, z drugiej zawiera, siłą rzeczy, fragmenty dzieUa Meyer... A co się zobaczy nie zostanie odzobaczone!

    OzK

    OdpowiedzUsuń
  6. "Starczy nam kilka pum, może parę niedźwiedzi grizzly. "

    Biedne zwierzaki. A nie są one aby pod ochroną w USA? I czemu właściwie Edziu z ferajną nie żłopią krowiej krwi? Też zwierzę jak się patrzy, duże i łatwo dostępne. A te grizzly to wymordują raz dwa i co, myślą, że nikt nie zauważy (leśnicy, strażnik parkowy itp.)?

    No i... Jak można zabić nieśmiertelne dziecko? Wydawało mi się, że nieśmiertelność polega właśnie na niemożności zabicia. o_O

    OdpowiedzUsuń