wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział V: Wyspa Esme

Nasze kochane gołąbeczki wyruszają wreszcie w podróż poślubną. Belka jest niezbyt przytomna.

Kiedy mnie obudził w Teksasie, miałam wrażenie, że dopiero co zasnęłam. Szurając nogami, dałam się ciągnąć przez hale terminali, usiłując nie zapomnieć, że po każdym mrugnięciu otwiera się oczy.

O losie. Ta dziewczyna nie przestaje mnie zadziwiać. W Nju Munie nie zdawała sobie sprawy, że to ona sama szczęka zębami po aferze z Volturi, na ślubie nie mogła poznać się we własnym odbiciu, a teraz zapomniała, że w skład mrugnięcia wchodzi nie tylko zamknięcie oczu, ale także ich ponowne otwarcie. (+1 głupota)

Okazuje się, że następnym przystankiem jest Rio de Janeiro. To jednak nie koniec podróży. Z Rio państwo Cullen mają odpłynąć gdzieś jachtem. Oczywiście, w kwestii żeglarstwa Edek jest ekspertem, jak we wszystkim zresztą.

Przyglądałam się w milczeniu, jak szykuje jacht do wypłynięcia w morze, zaskoczona, z jaką pewnością i znawstwem to robi. Nigdy mi nie wspominał, że interesuje się żeglarstwem. Ale z drugiej strony, nie było przecież chyba dziedziny, w której nie byłby dobry.

Normalnie porzygać się można.

Podczas rejsu jachtem Bella robi się niecierpliwa. Wreszcie ukazuje się jej coś na horyzoncie.

Z grubsza był to trójkąt, o jednym boku opadającym ku wodzie łagodniej niż drugi. Kiedy podpłynęliśmy bliżej, jego krawędzie okazały się być dziwnie rozedrgane i pierzaste. Nagle zrozumiałam, że przed nami wyłania się z wody wyspa i patrzę na kołyszące się na wietrze palmy.

Bo cóż innego by to mogło być na środku oceanu, biorąc pod uwagę okoliczności? Platforma wiertnicza? (+1 głupota)

– Co to? – wyszeptałam.

UGH. (+3 głupota)

Okazuje się, że jest to wyspa Esme. Tak, wyspa. Wiem, też jestem zdziwiona.

– Wyspa Esme?
Wciąż szeptałam, ale mój głos i tak nieprzyjemnie przeciął ciszę.
– Prezent od Carlisle’a. Esme zaoferowała się, że pożyczy nam ją na czas trwania naszego miodowego miesiąca.

Ech, cudownościom nie ma końca. Jak ja bym miała wyspę niedaleko Brazylii, nie kisiłabym się w jakichś zasranych Widelcach, że o chodzeniu do liceum nie wspomnę. Oczywiście, co jakiś czas podróżowałabym, żeby nie sfiksować z nudów, ale tak to na wyspie miałabym święty spokój i mogłabym się sparklić w słońcu do woli. Przecież Cullenom nie chodzi zbytnio o kontakt z ludźmi, mają ich głęboko w rzyci, uważają za istoty drugiej kategorii. To po co te cyrki? Zresztą nieważne, przejdźmy do rzeczy. Edzisław chwyta Belkę za dupę i zanosi ją w głąb wyspy.

W gęstwinie było zupełnie ciemno, ale już po krótkiej chwili za liśćmi zamigotało ciepłe, przyjazne światło. Uświadomiłam sobie, że to dom(…)

No comment. (+1 głupota)

McSparkle wnosi swą połowicę do domu. Oboje są bardzo spięci, gdyż jak się wszyscy domyślamy, zbliża się… DUN DUN DUUUUN! Noc poślubna.

Cullenowie preferowali w wystroju wnętrz beże(..)

Oh really? Cóż, mogę z całą stanowczością powiedzieć, że beże nie preferują Cullenów. Szczególnie w wystroju wnętrz. Przypomina sobie zdjęcia pokojów megafanek Zmierzchu, oblepionych twarzą Edwarda… Brrr.

Wróćmy do naszych jeszcze niewiniątek. Belka na widok łóżka dostaje palpitacji. Edzio jest równie zestresowany. This is getting awkward.

Żeby trochę rozluźnić atmosferę, Sparklemaster proponuje kąpiel w oceanie. Edzio zostawia żonę, aby ta odpowiednio się przygotowała, sam zaś leci do wody. Belka nurkuje do swojej walizki.

Przerzucając starannie złożone stosiki w poszukiwaniu czegoś wygodnego i zwyczajnego – na przykład znoszonego dresu – zorientowałam się w pewnym momencie, że ręce mam pełne koronek i niewielkich skrawków satyny. Bielizna. Bardzo kobieca bielizna. Z francuskimi metkami. Nie wiedziałam jak, ale kiedyś Alice mi za to zapłaci.

Nie no, ja rozumiem, ze Stefka chce dalej robić z Bells zwykłą dziewczynę, z którą każda panna może się identyfikować, ale już chyba trochę przegina. Dres na noc poślubną? Błagam. Chyba pierwszy raz zgadzam się z Alą. Sort of. Kind of. I think.

BellaSue czesze się, bierze prysznic, goli nogi. Wszystko cacy, tylko co teraz na siebie wdziać? Pani Cullen dostaje z tej okazji ataku paniki.

Bałam się, bo nie miałam pojęcia, jak się do tego zabrać. Bałam się wyjść z łazienki i zmierzyć z nieznanym. Zwłaszcza w francuskiej bieliźnie. Co jak co, ale na nią nie byłam jeszcze gotowa.

Dobra, za pierwszym razem nikt tak naprawdę nie wie, jak do tego podejść. Ale przecież francuska bielizna, do cholery ciężkiej, nie gryzie, no chyba, że jest źle uszyta. Jednak Belka ma jakąś bieliznofobię (dziwne ma te fobie dziewczyna) i postanawia wyleźć na plażę w ręczniku.

Na ogromne łóżko i walizkę pełną koronek nawet nie spojrzałam. Miałam jeden cel.

Wychędożyć Edwarda. I jest to cel, który przyświecał jej przez praktycznie całe 3 książki. Do boju, do boju! Geronimo!

Belka dołącza do Edka w wodzie. McSparkle zachwyca się urodą żony, a następnie prosi, żeby dała znać, jak tylko coś będzie nie tak. Ptaszynki przytulają się do siebie i… NIC. Od razu mamy jump cut do następnego dnia. Cóż, nie jestem zdziwiona. A nawet mi ulżyło. Pomyślcie, co by było, gdyby Stefa opisała scenę seksu Edka i Belki. Przerażająca perspektywa. Takie sceny ciężko napisać, żeby nie były tandetne, wulgarne lub wręcz odwrotnie – przesłodzone i usiane eufemizmami. Smejerowej nie staje warsztatu na coś takiego.

Belka budzi się w lodowatych ramionach małżonka. Jest w dobrym humorze, czego nie można powiedzieć o Edku. McSparkle jest zły i chłodny dla Belki. Oczywiście, pierwszą rzeczą, która przychodzi jej do głowy jest to, że nie sprawdziła się w łóżku. Cóż, nie dziwię się, skoro nasza bohaterka ma przy Edzisławie tak niską samoocenę, rzeczywiście mogła tak pomyśleć. Jednakże nie o to chodzi. McSparkle denerwuje się, czy aby jego lubej nie stała się krzywda.

Zirytowałam się odrobinę. Był to najpiękniejszy poranek w moim życiu, a Edward próbował go zepsuć swoim głupim przewrażliwieniem.
– Czemu myślisz, że coś mnie boli? Nigdy nie czułam się lepiej.
Przymknął powieki.
– Przestań.
– Co „przestań”?
– Przestań się tak zachowywać! Jak mogłem się na to zgodzić?! Jestem potworem!
– Co ty wygadujesz?! – zdenerwowałam się. Jego pesymizm plamił najdroższe mi wspomnienia. – Nie mów takich rzeczy!

Nic, czego nie można się było spodziewać. Ed angstuje, że zrobił Belce bubu, a ta próbuje go jak zwykle ugłaskać. (+5 angst)

Do Belki powoli dociera, jak wygląda pokój i, co gorsza, jak wygląda ona sama. Mrs Cullen cała pokryta jest pierzem z poduszek, które porozgryzał jej luby. Ale to jeszcze nic.

Pod cienką warstewką pierza kryły się podłużne fioletowe siniaki, kontrastujące makabrycznie z jasnym odcieniem mojej skóry. Ciągnęły się aż po ramię, a potem schodziły w dół, na żebra. Przycisnęłam jeden z nich palcem i przyglądałam się, jak blednie. Odrobinę przy tym pulsował. Edward przytknął swoją dłoń do mojej ręki – właściwie to ledwie ją musnął, bo wyraźnie bał się mnie dotykać – i zademonstrował, że zsinienia idealnie pokrywały się z rozstawem jego długich palców. Właśnie one pozostawiły ślady na moim ciele.

I dlatego właśnie seks z Edwardem przed zwampirzeniem to był idiotyczny pomysł. (+100 głupota)

Belka nie wydaje się być jednak tym poruszona w jak najmniejszym stopniu, widać jej masochizm przechodzi na nowy poziom. Bezskutecznie próbuje przekonać męża, że jest szczęśliwa, jak nigdy, aż wreszcie wkurza się na edziowy angst.

– Oboje nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. I miało być ciężko, prawda? Tak zakładałam. A tymczasem... okazało się to o wiele prostsze, niż myślałam. A te tu – przejechałam palcami po siniakach – to naprawdę nic takiego. Sądzę, że jak na pierwszy raz, poszło nam rewelacyjnie. A jak trochę poćwiczymy...
Edward spojrzał na mnie z takim oburzeniem, że przerwałam, nie dokończywszy zdania.
– Tak zakładałaś? Spodziewałaś się tego, Bello? Oczekiwałaś, że zrobię ci krzywdę? Myślałaś, że będzie jeszcze gorzej? Uważasz ten eksperyment za udany, bo jesteś w stanie wstać z łóżka? Nic ci nie złamałem, więc odnieśliśmy sukces?

Yeah, exactly. To był tak głupi pomysł, że rzeczywiście można świętować, że jej miednicy nie połamał.

-Nie wiedziałam, czego się spodziewać – ale z pewnością nie spodziewałam się tego, że będzie tak... tak pięknie i tak cudownie.
Mój głos przeszedł w szept. Wbiłam wzrok w swoje dłonie.
– To znaczy, nie wiem, jak tobie było, ale mi było właśnie tak.
Podparł palcem moją brodę, żebym znowu na niego spojrzała.
– Czy to cię teraz właśnie trapi? – spytał przez zaciśnięte zęby.– Martwisz się, że nie miałem z tego żadnej przyjemności?
Nie podnosiłam oczu.
– Wiem, że się od siebie różnimy. Nie jesteś człowiekiem. Ale usiłuję ci tylko wyjaśnić, że przynajmniej z punktu widzenia człowieka, trudno sobie wyobrazić coś lepszego.

Może do debilizmu, jakim są niesamowite odczucia Belki, wrócę za chwilę. Skupmy się na razie na tym, że najważniejszym priorytetem dla pani Cullen jest to, czy mąż miał orgazm. Tak, bo to w tym nieziemsko niebezpiecznym przedsięwzięciu było najistotniejsze. Ludzie, trzymajcie mnie. Na orgazmy z kosmosu przyjdzie czas, teraz niech się lepiej skupią na tym, żeby Belka zachowała zdrowie i życie. (+10 głupota)

Na szczęście, okazuje się, że Edkowi było cudownie, wyjąwszy, rzecz jasna, potworne wyrzuty sumienia. Przed nocą poślubną McSparkle zasięgał nawet porady ojca i braci, żeby dowiedzieć się, jak to jest.

– Rozmawiałem też z moimi braćmi. Powiedzieli mi, że to wielka przyjemność. Ustępuje jedynie piciu ludzkiej krwi. – Skrzywił się. – Ale próbowałem nawet twojej krwi i nie wierzę, żeby jakakolwiek mogła pociągać bardziej niż to... Nie uważam, że moi bracia są w błędzie, nie. Sądzę tylko, że z nami jest inaczej. Dla nas to po prostu coś więcej.
– O wiele więcej. Dla nas to wszystko.
W sensie, że co? Seks to dla was wszystko? Przynajmniej tak to zabrzmiało. Ta wymiana zdań została dosyć niefortunnie napisana.

Dalsza część tej konwersacji toczy się w tym samym tonie.
-Jestem nieszczęśliwy, ukrzywdziłem cię, luba.
- Najdroższy, pleciesz jak potłuczony, jestem szczęśliwa.
- Lecę po bat, będę się biczować, jestem nieszczęśliwy.
- Nie leć, jestem szczęśliwa.
- Jestem nieszczęśliwy.
- Jestem szczęśliwa.
(+15 angst) (+5 nuda)

Wreszcie Edek odpuszcza i leci robić Belce coś do żarcia, bo tej kiszki marsza grają. Jednakże, gdy Bellissima wstaje i ukazuje się Glittermanowi w całej krasie, ten mało nie pada z nadmiaru angstu.

Parsknął czy prychnął, ale się nie odwrócił – pewnie po to, żeby ukryć przede mną swój wyraz twarzy. Chcąc poznać odpowiedź na swoje pytanie, poszłam do łazienki i obejrzałam się od stóp do głów w dużym lustrze wprawionym w drzwi.
Niewątpliwie bywało już ze mną dużo gorzej. Miałam odrobinę napuchnięte wargi i blade zsinienie na jednym z policzków, ale poza tym z moją twarzą było wszystko w zupełnym porządku. Co do reszty mojego ciała, tu i ówdzie „zdobiły je” sinofioletowe plamy. Skupiłam się na tych, które były najtrudniejsze do ukrycia – tych na rękach i ramionach – ale nie prezentowały się wcale tak fatalnie. Byłam przyzwyczajona – od zawsze dostawałam siniaków od byle czego. Zazwyczaj kiedy jakiś przyuważyłam, nie pamiętałam już, w co się uderzyłam. Jedynym problemem było to, że moje siniaki pojawiły się dopiero niedawno i następnego dnia miałam wyglądać dużo gorzej. Nie miało mi to ułatwić życia. Trudno.

-Najwyżej powiem, że zupa była za słona, gdyby się ktoś pytał – stwierdziła Belka.

Edek robi Belli śniadanie, przy którym oznajmia jej, że z seksu nici. McSparkle nie dotknie Belki, aż ta nie zostanie zwampirzona. I ma facet rację, jest to jedyne rozsądne rozwiązanie sytuacji. Ma, co chciała, zaliczyła Eda jeszcze jako człowiek, cud stał się, że nic poważnego jej nie zrobił, ale nie wiadomo, co może się stać następnym razem. Przecież może sobie dziewucha dać na wstrzymanie, prawda? Szeptem Nie, ja też w to nie wierzę.

Koniec rozdziału. Cóż mogę dodać? Nie chce mi się wierzyć, że poza tymi kilkoma siniakami wszystko było tak wspaniałe. To się kupy nie trzyma. (+30 głupota) Tak jakby Belka na siłę starała się przekonać McSparkle'a, coby biedak nie angstował i nie miał kompleksów. Pierwszy raz rzadko bywa dla kobiety niesamowitym doświadczeniem, przynajmniej od fizycznej strony. I to ze zwykłym człowiekiem, a co dopiero z supersilnym wąpierzem. Poza tym, pomyślcie, Edek jest martwy i zimny. Z naciskiem na zimny. Podejrzewam, że cały ma taką temperaturę. To przecież tak, jakby wsadzić sobie sopel lodu w… Brrr, aż mną zatrzęsło. Dodajmy do tego fakt, że McSparkle niejednokrotnie był przez Belkę przyrównywany do marmuru. I raczej nie jest to tylko metafora koloru jego skóry, zważywszy, ze o ile mnie pamięć nie myli, Stefa bełkotała kiedyś o tym, że jej wąpierze są zbudowane z czegoś na kształt diamentów, a ich struktura opiera się na krzemie (no LOL na LOL-u, LOL-em poganiany). Jako że był to pierwszy raz naszych trulawerów, a w dodatku Stefa jest raczej tradycjonalistką, to pewnie nasze gołąbeczki zaczęły od pozycji misjonarskiej. Czyli wyobraźcie sobie, moje panie, że wisi nad wami, albo jeszcze gorzej, leży na was zimny, twardy (cały twardy, dodam) głaz. Atrakcyjna perspektywa, prawda? No wybaczcie, ale ja już wolę z wilkołakiem…

I tym niewinnym wyznaniem pragnę zakończyć analizę tego rozdziału.

Statystyka
(+146 głupota)
(+5 nuda)
(+20 angst)


Beige

6 komentarzy:

  1. Teh, każdy by wolał wilkołaka. A tego z pierwszego filmu, zanim obciął włosy i nadmuchał mięśnie, to nawet nie tylko w porównaniu z Edkiem. :P
    Seks z Pedwardem to musi być masakra...

    Nefariel

    OdpowiedzUsuń
  2. W trakcie czytania Mejerowych "dzieł" często mi się zdarzało pukać w czoło czy kręcić głową, ale gdy przeczytałam, że Esme ma własną wyspę, miałam ochotę walnąć głową w ścianę. Ale stwierdziłam, że to głupi pomysł - już i tak traktuję źle swój mózg, bo czytam "Zmierzch". Żebym, o biedna ja, wiedziała, że wyspa Esme to dopiero preludium do większych głupot...

    OdpowiedzUsuń
  3. ... I już? To wszystko? Przytulili się i kamera robi najazd na żyrandol? Żadnych marmurowych wacków, ogni pożądania i jęczenia aż do... Stop, zapomniałam, że to nie to opko.

    By się w pełni odnieść do analizy: Cullenowie są lepsi od nowych ruskich. I pomyśleć, że na utrzymanie tej familii pracuje tylko JEDEN facet. ;)


    Hasz

    OdpowiedzUsuń
  4. Tez sie spodziewalam ognistej sceny seksu :D Analiza przednia :D

    Gayaruthiel

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojtam ojtam, ja juz dawno przypuszczalam, ze Belka jest S/M ze sporym naciskiem na M.... Wiec jak boli, to jest fajnie, nie?;)A poza tym, sa sople, i hmm... sopelki....

    Najbardziej z tego wszystkiego utkwilo mi pojekiwanie Edzia, ze.. rozgryzl poduszke. Pewnie biedak sobie wyobrazal tradycyjnie pod kolderka na misjonarza przy zgaszonym swietle. I byl zdolowany, bo "naudziwnial". Ideal, kurza go mac.

    Acha, i jeszcze 100 Bitch dla Edzia. Po pierwszym razie NIE odstawia sie Emo Klapoucha. Gdyby takie Emo odstawil moj Owczesny, zjechalabym go sowicie, zaopatrzajac sie w kompleksy na nastepny rok. A osoba zakompleksiona nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kwiiiiiiiiiiiiiiiiiiik.Dziękuję, skończyłam ;D

    OdpowiedzUsuń