Rozdział zaczyna się następnym subtelnie proroczym snem Belki o ratowaniu jakiegoś dziecka przed Volturi. Tym razem jednak nasza heroina zamiast trząść gaciami ze strachu, pragnie konfrontacji i walki. Jednakże, żeby nie daj borze szumiący, nie było zbyt ciekawie, sen urywa się i do walki nie dochodzi. Belka budzi się. Nie ma przy niej męża. McSparkle zostawił swej lubej kartkę, w której wyjaśnia, że popłynął na stały ląd, aby się nażreć.
Jako że Belka jest już całkiem rozbudzona, postanawia coś przegryźć.
Belcia, jak każda porządna kobieta, czuje się niepewnie poza kuchnią. Chwała Wielkiemu Cthulhu, w momentach stresowych pani Cullen może się w niej zaszyć. O zbawienna patelnio!
Jako że Belka jest już całkiem rozbudzona, postanawia coś przegryźć.
Grzebałam w lodówce, dopóki nie znalazłam wszystkich składników potrzebnych do usmażenia kurczaka. Skwierczenie mięsa, drewniana łopatka szurająca po patelni – te odgłosy przypomniały mi, jak szykowałam obiady dla Charliego po powrocie ze szkoły. Nie było już tak cicho i poczułam się pewniej.
Belcia, jak każda porządna kobieta, czuje się niepewnie poza kuchnią. Chwała Wielkiemu Cthulhu, w momentach stresowych pani Cullen może się w niej zaszyć. O zbawienna patelnio!
Belka pochłania kurczaka w ekspresowym tempie, gdy nagle zdaje sobie sprawę, że mięso jej śmierdzi. Mrs. Cullen wyrzuca kurczaka do śmieci, po czym ogarnia ją senność. Nasza kochana bohaterka zasypia, oglądając film na DVD. Mięso brzydko jej pachnie, robi jej się niedobrze, jest senna… Cóż może być pani Cullen? Co za tajemnica, jakie napięcie!
Rano Bellissima budzi się już w ramionach męża. Niestety (albo już raczej na szczęście), ewentualny, przeraźliwie romantyczny dialog zostaje przerwany przez nieprzemożną chęć Belli, żeby się wyrzygać. Aha, another clue, Sherlock. Pani Cullen zwala swą słabość na zatrucie pokarmowe. Sytuacja powtarza się jakiś czas po śniadaniu – Belka znowu wymiotuje. Edek proponuje wizytę u lekarza, ale żona boi się zastrzyków. Jeżuniu, zastrzyk rozumu by się jej przydał. Belka przerzuca walizkę w poszukiwaniu czegoś na żołądek. Zamiast lekarstwa znajduje jednak coś innego. Tampony. Pokryte grubą warstwą kurzu i pajęczyn. Coś zaczyna naszej bohaterce świtać. Ja rozumiem, że to był wspaniały czas i można się było zapomnieć, ale żeby aż tak, że zupełnie nie kojarzy się, kiedy powinno się dostać okres? (+5 głupota) Kurza twarz, to odwracanie uwagi Edka było aż nazbyt skuteczne. Belka oznajmia mężowi, że spóźnia się jej. Na tę wiadomość Glitterman zamienia się w marmurowy posąg, do którego był tak często porównywany.
– Te sny – zaczęłam wyliczać w zamyśleniu. – I to spanie do późna. I te łzy, wtedy w nocy. I tyle teraz jem. Och. O mój Boże...
No niemożliwe, w życiu bym się nie domyśliła. Bella zaczyna macać swój brzuch.
Jeśli chodziło o ciążę czy niemowlęta, miałam zerowe doświadczenie, ale nie byłam głupia.
Absolutnie nie zgadzam się z twierdzeniem, że Belcia nie jest głupia. Ale to swoją drogą.
Okazuje się, że brzuch Bellissimy, dotąd płaski jak deska, już taki nie jest. Mrs. Cullen to jednak nie pasuje. Objawy ciąży występują za szybko. No cóż, skoro zerżnęła wampira, niech nie oczekuje, że ciąża będzie przebiegała po ludzku. Chociaż przyspieszony rozwój dziecka to następny idiotyzm, ale do tego jeszcze wrócę.
Belkę atakuje flashback, w którym to przypomina sobie, jak w Tłajlajcie wyszukiwała informacje o wampirach. W legendach występowały wzmianki o inkubach zapładniających swoje ofiary. Ale przecież mejerpiry nie mogą mieć dzieci, patrz Esme, Rózia.
Cóż, pomiędzy kobietami a mężczyznami była pewna różnica. Rosalie nie mogła zajść w ciążę, ponieważ pozostała na wieki taką, jaką była w dniu przemiany. Z tą chwilą przestała się zmieniać. A ciała zwykłych kobiet zmieniały się bezustannie. Po pierwsze, zachodziły w nich zmiany wynikające z cyklu menstruacyjnego. A po drugie, już po zapłodnieniu, przeobrażały się, by móc pomieścić w sobie rosnący płód. Ani jedno, ani drugie, nie było Rosalie dane. Ale mi owszem.
Hola, hola, to, że Belka może w ciążę zajść, nie oznacza, że Edek może mieć dzieci. Wampiry płci męskiej też się nie zmieniają, więc o spermatogenezie nie ma po przemianie co marzyć. Ergo, żadnych nowych plemniczków.
Co do zwykłych mężczyzn – ci pozostawali pod tym względem z grubsza tacy sami od momentu osiągnięcia dojrzałości płciowej aż do śmierci. Przypomniało mi się (skąd ja czerpałam takie informacje?), że kiedy Charliemu Chaplinowi urodziło się najmłodsze dziecko, słynny aktor był już dobrze po siedemdziesiątce. Mężczyźni nie musieli się zastanawiać, kiedy mieli „dni płodne”, ani nikt ich nie popędzał, by zostali ojcami, „zanim będzie za późno”.
To nie to samo, tępa dzido! To, że Chaplin miał sprawne gonady do późnej starości to fajnie, ale to nie ma nic wspólnego z Edkiem. Jądra produkują plemniki na okrągło, tylko im później, tym mniej i gorszej jakości, więc i dla faceta może być „za późno”. Dojrzewanie męskiej komórki rozrodczej trwa 74 dni (Fizjologia człowieka z elementami fizjologii stosowanej i klinicznej Traczyk, Trzebski). Spermatogeneza dzieli się na 3 etapy, o których nie będę się rozwodzić. Dość wiedzieć, że te cykle zachodzą cały czas. Tak jest u normalnego faceta. Problem polega na tym, że Edzik jest zamrożony w czasie, więc na logikę, nie tworzy żadnych nowych plemników.
Czyli co, Smeyer, chcesz mi powiedzieć, że Ed zapłodnił Belkę stuletnim plemnikiem? Poza tym Stefka bredziła coś o tym, że po przemianie każdy płyn w ustroju wampira zamienia się w jadzik i to ten jadzik właśnie zapłodnił Bellę. I co, te plemniki nie zostały zniszczone przez zabójczy jadzik, tworząc w ten sposób jadzikospermę? To te plemniki też się zrobiły marmurowe i odporne na jad? A może nie ma plemników, tylko to sam jad ma właściwości dzieciorobne? I jak, w takim razie, dochodzi do przekazania informacji genetycznej? Chromosomy są jakoś rozpuszczone w tym jadzie? No i jak ten jad wniknął do komórki jajowej Belki, nie niszcząc jej? Jeżuniu kolczasty, takiego biologicznego faila dawno nie widziałam. (+1000 głupota)
Poza tym, skoro Edek ma zamiast spermy jad, a seks uprawiali bez zabezpieczenia, to czemu Belka jest jeszcze człowiekiem? Skoro łatwo się zarazić drogą płciową różnym cholerstwem, to dlaczego zajebisty jadzik nie mógłby to drogą dostać się jakoś do krwioobiegu Belli i ją zwampirzyć? Wieczne sparklenie przez seks, normalnie czysta poezja. (+100 głupota)
Omówmy jeszcze niesamowite tempo ciąży i rozwoju tej półwampirzej abominacji. Moje pytanie brzmi jak zwykle WHY? To nie ma żadnego sensu. Belka jest jeszcze człowiekiem, więc starzeje się normalnie. Edzik jest zatrzymany w czasie i nie starzeje się wcale. Logiczne byłoby, gdyby Belka chodziła w ciąży jak słonica albo dłużej. Po prostu łeb mnie zaczyna boleć od tych kretynizmów. (+500 głupota)
Tylko kto mógł wiedzieć, że wampirów także to dotyczyło, skoro ich partnerki były bezpłodne? Jaki wampir miał dość silną wolę, by sprawdzić teorię w praktyce z jakąś śmiertelniczką? Albo w ogóle chciał wypróbowywać na niej, jak silną ma wolę? Do głowy przychodził mi tylko jeden.
Nikt, ale to absolutnie nikt na przestrzeni wieków tego nie próbował. Jaaasne. Jesteście przecież tacy speshul. (+100 głupota) (+100 ego)
Belcia, choć nadal w szoku, zaczyna widzieć całą sytuację w innym świetle, gdy zaczyna czuć, że mała aberracja rusza się w jej brzuchu. Edek jest nadal kompletnie skamieniały, więc kiedy nagle zaczyna dzwonić jego telefon, to żona musi odebrać.
To Alice dobija się do naszych gołąbeczków. Ala jest bardzo zaniepokojona swoją wizją i chce upewnić się, że z nowożeńcami wszystko ok. Bella prosi o przekazanie telefonu Carlisle’owi, po czym opowiada doktorkowi, co się stało. Wreszcie McSparkle odzyskuje funkcje motoryczne, odbiera lubej słuchawkę i pogrąża się w rozmowie z ojcem. Carlisle potwierdza przypuszczenia Belci. Edek postanawia natychmiast wracać do Widelców.
Od patrzenia na to, jak straszliwie Edward jest skoncentrowany, zrobiło mi się niedobrze – nie były to poranne mdłości, po prostu czułam się nieswojo. Chciałam gdzieś zaczekać, aż będzie w lepszym humorze. Szczerze mówiąc, kiedy był taki oschły i skupiony, odrobinę się go bałam.
BellaSue boi się męża świadomie i podświadomie. Czyż to nie wspaniała para? Jaki harmonijny związek, nic tylko zazdrościć.
Podczas gdy Sparklmaster się pakuje, Belka zastanawia się, po co ten pośpiech.
Gdy tylko o tym pomyślałam, doszłam do wniosku, że Edwardowi zależało po prostu na dobru dziecka.
Akurat. Jakoś w to nie wierzę. Edek jest zbyt wściekły, żeby o to chodziło.
Belka snuje wizje na temat dziecka. Wyraźnie widać, że instynkt macierzyński rozwinął się u niej natychmiastowo. Wcześniej Belka nie znosiła dzieciaków, teraz mózg ma już kompletnie zlasowany. To znaczy pod innym, nowym względem niż wcześniej. Nasza egoistka kocha dziecko od razu i całkowicie. Tego akurat nie kwestionuję. Sama instynktu macierzyńskiego nie mam ani pól grama, ale widziałam takie przemiany u innych kobiet, także tu się nie czepiam.
Do Belki podchodzi Edward.
– Nie bój się, kochanie. Wszystko będzie dobrze. Nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda. Za szesnaście godzin będziemy w domu. Carlisle będzie na nas czekał w pełnej gotowości. Wszystkim się zajmiemy.
– To znaczy, co zrobicie?
Pochylił się, żeby spojrzeć mi prosto w oczy.
– O nic się nie bój. Wyjmiemy z ciebie to coś, zanim zdąży ci w jakikolwiek sposób zaszkodzić.
Cóż za kochany mąż. Od razu zdecydował za Belkę, że trzeba dokonać aborcji bez żadnych konsultacji z samą zainteresowaną, przy okazji nazywając ich dziecko „tym czymś”. (+700 tyran) Po tych słowach Edek leci odprawić właśnie przybyłą ekipę sprzątającą. Belka ledwo trzyma się na nogach po ciosie, jaki zadał jej mąż. Mrs. Cullen postanawia sprzeciwić się McSparkle’owi i walczyć o swojego demonka.
Pomimo protestów Edka, Kaure, którą poznaliśmy we wcześniejszym rozdziale, wchodzi do domu z jedzeniem dla Belki. Obiad jest pretekstem, aby sprawdzić, czy Bella jeszcze oddycha. Gdy pani Cullen czuje zapach jedzenia, natychmiast wymiotuje. Na ten widok Indianka dostaje ataku histerii, wykrzykuje niezrozumiałe dla Belki rzeczy. Pomiędzy Edkiem a Kaure wywiązuje się dyskusja na temat stanu BelliSue. McSparkle nie jest zadowolony z tego, co kobieta ma mu do powiedzenia.
Podeszła bliżej – tym razem już świadoma tego, co robi – i zadała Edwardowi kilka krótkich pytań. Odpowiedział jej, ale był przy tym bardzo spięty. Potem zamienili się rolami – to on zadał jej jedno pytanie. Zawahała się i powoli pokręciła przecząco głową. Kiedy ponownie się odezwał, w jego głosie słychać było tyle cierpienia, że spojrzałam na niego. Twarz miał wykrzywioną z bólu. Indianka zrobiła jeszcze kilka kroków, aż wreszcie znalazła się na tyle blisko nas, że mogła położyć swoją dłoń na mojej dłoni, którą nadal opierałam na powiększonym brzuchu. Powiedziała tylko jedno słowo – po portugalsku.
– Morte* [Morte – port. śmierć (podobne do hiszpańskiego muerte) – przyp. tłum.] – westchnęła cicho.
Spooky foreshadowing. Uuu…
Nasza stereotypowa, znająca się na nadprzyrodzonych zjawiskach Indianka (Indianka, Cyganka, Latynoska, you name it – w ilu horrorach takie panie widziałam, nie zliczę) raczej nie podnosi Edzika na duchu. Kaure wychodzi. Bella prosi męża, żeby przed odjazdem przygotował jej coś do żarcia na drogę. Gdy tylko McSparkle się oddala, Bellissima dopada do telefonu i dzwoni do Rozalki po pomoc.
Mamy koniec rozdziału, jak i księgi pierwszej. Dodam jeszcze dla Edka (+500 angst), mimo iż był po części uzasadniony, ale zupełnie odjął mu rozum i współczucie. W następnej odsłonie podsumowanie dotychczasowych przygód naszych bohaterów oraz coś zaskakującego (czyt. zupełnie z dupy, nawet biorąc pod uwagę końcówkę Zaćmienia Umysłu) – rozdział z innej perspektywy.
Punkty
(+1705 głupota)
(+700 tyran)
(+500 angst)
(+100 ego)
Buziaki
Beige
Za ten jad w spermie tobym dała więcej do głupoty. Hej, ciekawe, ile będzie łącznie, na samym końcu. xD
OdpowiedzUsuńCiekawe ktory tom wygra pod wzgledem spietrzenia glupoty :D
OdpowiedzUsuńGayaruthiel
No pewnie że ostatni - nie dość że najgłupszy, to najgrubszy. SMeyer uwielbia naginać rzeczywistość byle tylko jej ulubieni bohaterowie "żyli" (za) długo i szczęśliwie. Gdyby jeszcze to się trzymało kupy...
UsuńPamiętam, jak mnie łeb bolał, kiedy czytałam ostatni tom, gdyż albowiem fejspalmem miałam obrzmiałą prawicę. To był akt wyrafinowanego masochizmu. Takiego stężenia głupoty ni widziałam nigdy i nigdzie.
OdpowiedzUsuńJadowe marmurowe plemniczki zrobiły mi dzień;)
Jadzikoplemniki mnie zabiły. Miałam się uczyć do egzaminu. Ni chu chu.
OdpowiedzUsuńJadzikospermusia...
Biologia płacze, wierzga i kwili zarzynana bezlitośnie nie tylko w tym rozdziale, ale i w każdym z tomów. Chociaż Breaking Fail przebija wszelkie normy, człowiek zalicza headdesk za headdeskiem.
OdpowiedzUsuńChcemy więcej!!! Świetna robota.
OdpowiedzUsuńFajnie się Was czyta!
OdpowiedzUsuńChomik
A tutaj to akurat przyznam Edzikowi racje. W tym wypadku aborcja wydawala sie jedyna droga uratowania zycia Belli. ze nie konsultowal? No coz, nawet w tym przypadku bym mu to wybaczyla. Takiego breaking fail to nawet nasz Emo Klapouch by nie wymyslil^^
OdpowiedzUsuńBelka szafuje swoim zyciem juz od czasu nju muna, wiec to nic nowego. Juz wystarczajaco duzo glupich osob tak robilo: zostawiajac swoje rodziny w zalobie. W sumie dobrze, ze Edzio nie nakazal jej rodzenia za wszelka cene: wszak to religijny fundamentalista (a propos, nasza rodzima ultrakatolicka Fronda byla na niego za to zla^^). To, ze w samolocie okazal sie kompletnym socjopata, to inna sprawa. Chyba to, ze slyszy mysli innych, wylaczylo mu na zawsze mozliwosc dedukcji i indukcji....
Rosa
WTF? Po przemianie kazdy płyn w ustroju wampira zamienia się w jad, tak? W takim razie, jaki sens ma to, co w ,,Zaćmieniu'' Stefa napisała o nowo narodzonych wampirach -że są takie niesamowicie silne, albowiem ich ciało jest wypełnione ludzką krwią -ICH WŁASNĄ krwią? Dlaczeogo nie zmienia się ona w jadzik? Bez sensu.
OdpowiedzUsuńA mnie nie dziwi dlaczego Stefa nie ma o niczym pojęcia. Wszak jest mormonką. U nich miejsce kobiety jest w kuchni, kobieta traktowana jest tak jak nasza słodka Belcia, nie wspminając o tym, że nie uważają edukacji za coś niezbędnego do życia. To smutne. Nawet bardzo
OdpowiedzUsuńUGH jedną z rzeczy, których nie cierpię w całej sadze jest seksizm, a tu już to szczególnie widać. Zapewne, gdyby sytuacja była odwrotna - kobieta wampir i mężczyzna człowiek, nie mogliby mieć dzieci z powodów wiadomych - brak miesiączki - ale Ed i Belcia to czemu nie? Chociaż, znając Smeyer to by pewnie coś wymyśliła, nie zważając na wszelką logikę, biologię etc.
OdpowiedzUsuńSara
Pomińmy biologię, która bardzo płacze w tej całej sadze... Ale gdyby mój mąż oznajmił mi "wyjmiemy z ciebie to coś" to chwilę później wyjmowałby sobie najbliższy przedmiot z odbytu, a ja bym się pakowała. NAWET, gdyby dziecko miało mnie zabić (O czym w tym momencie Edward mieć pojęcia nie może!). Bella kocha malucha, ale NIGDY tak naprawdę nie wydarła się na Edka, żeby się odwalił i przestał tak zachowywać, to jest dla mnie nie do zniesienia >_<
OdpowiedzUsuń