niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział XXXII: Towarzystwo

Wszyscy statyści obecni na planie? W takim razie kamera, akcja!

Nawet wziąwszy pod uwagę spore rozmiary domu Cullenów, nigdy bym nie przypuszczała,
że mogło się w nim zmieścić w miarę wygodnie aż tylu gości. Wychodziło to tylko dlatego, że żaden z przybyłych nie sypiał. Mieliśmy za to problem z posiłkami. Na szczęście, do postawionych im warunków wszyscy dostosowali się bez szemrania – Forks wraz z La Push omijali szerokim łukiem, szukając ofiar jedynie poza granicami stanu. Aby łatwiej było im pokonywać duże odległości, Edward, jak na dobrego gospodarza przystało, bez mrugnięcia okiem pożyczał chętnym auta z garażu.




Muszę powiedzieć, że jestem zdumiona. Jeszcze nigdy nie dałam tylu punktów za pierwszy akapit.

Nie chodzi o to, że goście Cullenów jak na wampiry przystało polują na ludzi i nie zamierzają ze względu na widzimisię gospodarzy zmieniać diety. Problem w tym, że nasi milusińscy nie mają NIC przeciwko temu, by zaproszone przez nich wąpierze szamały przedstawicieli homo sapiens, jak długo powstrzymują się one przed polowaniem w Forks (a więc w domyśle – na ich krewnych i znajomych).

A przecież mogliśmy mieć tu jakiś mocny, prowokujący dialog między wegetarianami z jednej, a osobnikami podążającymi za swym instynktem z drugiej strony. Zapewne Carlisle i spółka nie byliby w stanie przekonać nomadów do swojej racji – a to z kolei mogłoby zaowocować mądrą, poruszającą sceną, w której widzielibyśmy moralne katusze naszych protagonistów, rozdartych między rozpaczliwym pragnieniem chronienia rodziny a wyrzutami sumienia z powodu przyczyniania się do śmierci niewinnych.

Ach nie, przepraszam, mamy wszak całe jedno zdanie:

Goście może poszli na kompromis, ale mimo to czułam się z tym fatalnie. Mogłam się tylko pocieszać, że każde z nich gdzieś tam przecież i tak by polowało.

I już. Koniec kwestii. Zupełnie jak w tym niezbyt eleganckim dowcipie – muszą żreć to muszą, na wuj drążyć temat.

Pośrednie przyczynianie się do morderstwa – nawet, jeżeli w jakimś stopniu usprawiedliwione wyższą koniecznością – to naprawdę nie jest kwestia, którą można zbyć jednym paragrafem.

Bitch: + 1000

Okazuje się, że nasi nowi goście całkowicie olewają Jacoba, traktując go jak mało istotne zwierzątko domowe. Gdyby to był Nju Mun, zrobiłoby mi się szkoda chłopaka, ale na obecnym etapie mam szczerą nadzieję, że któryś z nomadów „przypadkowo” przetrąci Blackowi kark.

[Peter i Charlotte] Zgodzili się wystąpić w charakterze świadków i byli teraz równie
oddani naszej sprawie co rodzina Tanyi.

  No i się zaczęło.

Panie i panowie, niniejszym rozpoczynam Powszechny Spis Meyepirów – tworzony ku naszej i Waszej wygodzie. Ponieważ, jak się zaraz przekonamy, liczba nowych bohaterów jest zbyt duża by przejmować się nazwami własnymi, będę ich dopasowywać według odpowiednich kategorii – czas to pieniądz.

Grupa pierwsza statystów: skład - mężczyzna i kobieta (S1M i S1K)
Kraj pochodzenia: nieznany
Szczególne zdolności: nie stwierdzono

Carlisle przysłał przyjaciół z Irlandii i Egiptu.
Irlandczycy przyjechali pierwsi, a przeciągnięcie ich na naszą stronę okazało się zaskakująco proste. Ich przywódczynią była Siobhan – charyzmatyczna kobieta o pięknym korpulentnym ciele, od którego apetycznych krągłości, falujących przy każdym jej ruchu, nie można było oderwać oczu – ale to nie ona zadecydowała, czy zostają czy nie. Wraz ze swoim partnerem Liamem, potężnym mężczyzną o kwadratowej szczęce, była od dawna przyzwyczajona do słuchania we wszystkim najmłodszego członka swojej rodziny, rudzielca o sprężystych lokach o imieniu Maggie. Mała Maggie nie imponowała wzrostem ani wagą, ale posiadała szczególny darpotrafiła rozpoznać, czy ktoś ją okłamuje. Siobhan i Liam darzyli ją bezgranicznym zaufaniem.

Kiedy oznajmiła, że Edward mówi prawdę, zaakceptowali naszą wersję wydarzeń, zanim jeszcze dotknęli mojej córeczki.

Grupa druga: S2K, S2K2t(utalentowana), S2M
Kraj pochodzenia: Irlandia
Szczególne zdolności: rozpoznawanie nieprawdy
Przypuszczalne powiązanie zdolności z poprzednim wcieleniem: praca w fabryce wykrywaczy kłamstw

Z Egipcjanami wyglądało to zupełnie inaczej. Nawet po tym, jak wyjaśnienia Renesmee przekonały dwoje młodszych członków klanu, Benjamina i Tię, ich lider, Amun, nadal odmawiał jej dotknięcia i oświadczył, że wszyscy wracają do domu. Benjamin – nienaturalnie pogodny wampir o wyglądzie nastolatka, bardzo pewny siebie i beztroski zarazem – namówił Amuna do pozostania, ale tylko pod wyrażoną subtelnymi aluzjami groźbą, że w innym wypadku wybiorą  Tią wolność. Amun został, jednak uparcie odmawiał dotknięcia Renesmee i nie pozwolił na to także swojej partnerce Kebi. Chociaż cała czwórka była do siebie tak bardzo podobna, że mogliby uchodzić za prawdziwą rodzinę – wszyscy mieli kruczoczarne włosy i blade twarze w oliwkowym odcieniu – wydawali się do siebie dziwnie nie pasować. Amun, najstarszy z Egipcjan, stał na ich czele i wydawał rozkazy. Kebi chodziła za nim krok w krok i nigdy nie słyszałam, żeby wypowiedziała choć jedno słowo. Tia również była cichą kobietą, ale kiedy już od czasu do czasu zabierała głos, zawsze czyniła to z powagą, wykazując się jednocześnie olbrzymią wnikliwością.

(…)
-Amun stara się umiejętności Benjamina utrzymać w tajemnicy przed Aro. Sam Benjamina stworzył, wiedząc, że będzie wyjątkowy.

To co takiego potrafi Benjamin?
Coś, czego Eleazar jeszcze nigdy u nikogo nie wiedział. Coś, o czym jeszcze nigdy nie słyszałem. Coś, przed czym nie ochroniłaby cię nawet twoja tarcza. – [Edward] obdarzył mnie tak dobrze mi znanym łobuzerskim uśmiechem. – Benjamin potrafi wywierać wpływ na cztery żywioły: na wiatr, na wodę, na ogień i na ziemię. To nie są żadne sztuczki. Nie sprawia, że masz jakieś omamy, tylko naprawdę te żywioły kontroluje. Na razie jest na etapie eksperymentów, ale Amun próbuje tak nim pokierować, żeby stał się niezwyciężonym wojownikiem, taką jego tajną bronią. Jednak sama widziałaś, jaki Benjamin jest niezależny. Nie da się wykorzystać.

Grupa trzecia: S3K, S3K2, S3M, S3M2t
Kraj pochodzenia: Egipt
Szczególne zdolności: Moce Kapitana Planety (minus Serce)
Przypuszczalne powiązanie zdolności z poprzednim wcieleniem: Praca pogodynki w lokalnej telewizji

Emmett i Rose odesłali do nas wampiry żyjące w pojedynkę – wszystkich znanych doktorowi nomadów, jakich udało im się odnaleźć.

Pierwszy przybył Garrett – wysoki, szczupły mężczyzna o wesołych rubinowych oczach i długich jasnych włosach, które związywał sobie z tyłu głowy kawałkiem rzemyka. Wystarczyło na niego spojrzeć, by domyśleć się, że kochał przygody. Podejrzewałam, że przyjąłby naszą propozycję bez względu na to, co byśmy mu zaproponowali, tylko po to, aby się sprawdzić. Szybko dogadał się z Tanyą i Kate, zadając im niezliczone pytania na temat ich niecodziennej diety, więc ciekawa byłam, czy kolejnym wyzwaniem, z którym zapragnąłby się zmierzyć, nie miał być właśnie nasz „wegetarianizm”.

Grupa czwarta: S4M
Kraj pochodzenia: nieznany
Szczególne zdolności: nie stwierdzono

Następni goście, Mary i Randall, byli już ze sobą zaprzyjaźnieni, ale podróżowali osobno. I oni wysłuchawszy historii Renesmee, zgodzili się być naszymi świadkami. Tak jak Denalczycy, rozważali też to, jak postąpią, jeśli Volturi nie pozwolą sobie nic wyjaśnić. Cała trójka nomadów nie wykluczała, że stanie w naszej obronie.

Grupa piąta: S5K, S5M
Kraj pochodzenia: nieznany
Szczególne zdolności: nie stwierdzono

Oczywiście im więcej obcych kręciło się po domu, tym bardziej zrzędliwy robił się Jacob.
Gdy tylko mógł, trzymał się od nich na dystans, a kiedy czasem brakowało mu cierpliwości, skarżył się Renesmee, że jeśli ktokolwiek spodziewa się po nim, że spamięta imiona tych wszystkich pijawek, to będzie musiał wpierw sporządzić dla niego ich listę.

Potraktuj to jako prezent na Gwiazdkę, Jake.

Carlisle i Esme wrócili po tygodniu od dnia swojego wyjazdu, a Emmett i Rosalie zaledwie
kilka dni później. Wszyscy poczuliśmy się znacznie lepiej, mając ich z powrotem w domu. Doktor przywiózł ze sobą jeszcze jednego swojego przyjaciela, chociaż określenie „przyjaciel” było tu może trochę na wyrost. Alistair, ciemnowłosy, melancholijny wampir rodem z Anglii, teoretycznie zaliczał Carlisle’a do grona swoich najbliższych znajomych, ale był takim mizantropem, że mógł zdzierżyć co najwyżej jedną jego wizytę na stulecie. Zdecydowanie wolał wędrować po świecie samotnie. Żeby go do nas ściągnąć, Carlisle musiał przypomnieć mu wszystkie przysługi, jakie wyświadczył mu na przestrzeni lat. Brytyjczyk unikał towarzystwa jak diabeł święconej wody i było jasne, że nikt spośród zebranych za nim nie przepada.
Jeśli chodzi o historię pochodzenia Renesmee, Alistair uwierzył Carlisle’owi na słowo, odmawiając, podobnie jak Amun, by sama cokolwiek mu pokazała. Edward zdradził Carlisle’owi, Esme i mnie, że Anglik boi się przebywać w naszym domu, ale jeszcze bardziej boi się, że nie dowie się, co tak naprawdę by tu zaszło. Odnosił się z głęboką nieufnością do wszelkich przedstawicieli władzy, a więc i do Volturi. Jeśli ich intencje były naprawdę takie, jak się tego obawialiśmy, potwierdziłoby to jego największe lęki.

Rzecz jasna, wiedzą już, że tu jestem – słyszeliśmy, jak mamrotał do siebie na strychu, gdzie najczęściej się zaszywał. – Nie ma teraz najmniejszych szans na to, żeby zataić to przed Aro. Będę się musiał ukrywać przed nim całe wieki, oto jak to się skończy. Na ich liście znajdą się wszyscy, z którymi Carlisle rozmawiał w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Nie mogę uwierzyć, że dałem się w to wciągnąć. Co za uroczy sposób na okazywanie sympatii swoim przyjaciołom.

Jeśli miał rację, co do tego, że miał być zmuszony uciekać przed Volturi, to – jako tropiciel – mógł przynajmniej mieć większą nadzieję niż reszta nas, że taka sztuka mu się uda. Precyzyjnością i efektywnością ustępował znacznie swojemu odpowiednikowi u Volturi (czuł tylko, że coś go ledwie namacalnie ciągnie ku owemu czemuś, co akurat szukał), przyciąganie to wystarczyłoby mu jednak, by w razie czego wiedział, dokąd się udać – w przeciwnym kierunku do tego, z którego nadciągał z kompanami Demetri.

Grupa szósta: S6Mt
Kraj pochodzenia: Wielka Brytania (Anglia)
Szczególne zdolności: uciekający młody lord
Przypuszczalne powiązanie zdolności z poprzednim wcieleniem: twórca kompasu Jacka Sparrowa

BTW, czuje w kościach, że Alistair stanie się moją ulubioną postacią w tym uniwersum.

A potem do naszych drzwi zapukała dla odmiany para nieoczekiwanych gości – nieoczekiwanych, bo ani Carlisle, ani Rosalie nie zdołali skontaktować się z Amazonkami.

Carlisle! – powitała serdecznie doktora wyższa z egzotycznie prezentujących się kobiet.
Obie wyglądały tak, jakby je rozciągnięto – miały długie ręce i długie nogi, długie palce i długie czarne warkocze, długie nosy i podłużne twarze. Ubrane były w stroje uszyte wyłącznie ze skór dzikich zwierząt: skórzane kamizelki i skórzane obcisłe spodnie wiązane wzdłuż boków przeplatanymi niczym sznurowadła cienkimi rzemieniami. Nie tylko ekscentryczne stroje sprawiały, że wydawały się dzikie – wszystko w nich się na to składało, począwszy od ich niespokojnych, szkarłatnych oczu, a skończywszy na ich nagłych, zwinnych ruchach. Nigdy nie spotkałam mniej cywilizowanych wampirów.

(…)
Zafrina i Senna! – ucieszył się Carlisle. – A gdzie Kachiri? Nigdy nie widziałem was inaczej jak w komplecie.

Alice powiedziała, że musimy się rozdzielić – wyjaśniła Zafrina niskim, ochrypłym głosem, który idealnie pasował do jej dzikiego wyglądu. – Nieswojo nam przebywać z dala od siebie, ale zapewniła nas, że my dwie jesteśmy wam potrzebne tutaj, a z kolei Kachiri jest jej straszliwie potrzebna do załatwienia czegoś w jakimś innym miejscu. To wszystko, co nam wyjawiła, oprócz tego, że bardzo jej się spieszy?...

(…)
Pojawienie się Amazonek bardzo podekscytowało Edwarda, ponieważ Zafrina była ogromnie utalentowana. Jej umiejętności mogły zostać wykorzystane jako bardzo niebezpieczna broń. Edward nie poprosił oczywiście Zafriny o to, by walczyła z nami przeciwko Volturi, ale jeśli nie mieliby zatrzymać się na moment, by wysłuchać naszych świadków, być może zatrzymałaby ich nagła zmiana scenerii.

To bardzo potężna iluzja – wytłumaczył mi po tym, jak wyszło no jaw, że jestem odporna na kolejny niezwykły dar. Wampirzycę ten fakt zadziwił – jeszcze nigdy się z czymś takim się nie spotkała – krążyła więc wokół nas zaintrygowana, przysłuchując się, jak mój ukochany opisuje mi, czego nie mogłam doświadczyć.

Zafrina – ciągnął – potrafi tak wpłynąć na twój mózg, że przed oczami staje ci to, co tylko jej się zamarzy – tylko to i nic innego.

Grupa siódma: S7Kt, S7K2, S7K3 (nieobecna)
Kraj pochodzenia: region Amazonii
Szczególne zdolności: Kaszpirowski w spódnicy
Przypuszczalne powiązanie zdolności z poprzednim wcieleniem: Eksperymentowanie z substancjami psychoaktywnymi


No dobrze, odeślijmy na razie statystów do namiotu reżysera, gdzie będą zajadle kłócić się o wysokość należnych im gaży, a sami wróćmy do głównej osi fabularnej. Edzio, zgodnie z obietnicą, przygotowuje małżonkę do starcia bojowego:

Mojej pierwszej lekcji nie można było uznać za udaną.
Edward powalił mnie na ziemię w jakieś dwie sekundy. Ale zamiast pozwolić mi się sobie wyrwać – co z pewnością by mi się udało – zerwał się na równe nogi i dał susa w bok. Domyśliłam się od razu, że coś jest nie tak: stał nieruchomo jak posąg, wpatrując się w ścianę lasu po przeciwległej stronie łąki, którą wybraliśmy do ćwiczeń.

Przepraszam, Bello – powiedział.
Nic mi nie jest. Chodź, spróbujmy jeszcze raz.
Nie mogę.
Jak to nie możesz? Dopiero co zaczęliśmy.
Nie odpowiedział.
Słuchaj, wiem, że nie jestem w tym dobra, ale jeśli mi nie pomożesz, to już na pewno nie zrobię żadnych postępów.

Nie odezwał się. Skoczyłam na niego, pozorując atak, ale nie kiwnął nawet palcem i oboje przewróciliśmy się na ziemię. Leżał pode mną zupełnie nieruchomo. Przycisnęłam wargi do jego szyi.

Wygrałam! – obwieściłam.
Zmrużył oczy, ale nic nie powiedział.
Edwardzie? O co ci chodzi? Czemu nie chcesz mnie uczyć?
Minęła pełna minuta, zanim coś z niego wydusiłam.
Po prostu... nie mogę tego znieść. Emmett czy Rosalie wiedzą tyle samo, co ja. Tanya i Eleazar pewnie jeszcze więcej. Poproś o lekcje kogoś innego.

Ale to nie fair! Jesteś w tym dobry. Pomogłeś wcześniej Jasperowi – walczyłeś z nim i ze wszystkimi innymi też. Dlaczego nie ze mną? Co zrobiłam nie tak?

Westchnął smutno. Oczy miał ciemne, ledwie kilka iskierek złota przebijało się przez czerń.
Kiedy tak patrzę na ciebie w ten sposób, jakbyś była moim celem, kiedy analizuję pod różnym kątem, jak by cię tu zabić... – Zadrżał. – To po prostu dla mnie zbyt prawdziwe. Nie mamy aż tyle czasu, żeby to, kto cię uczy, zrobiło jakąś różnicę. Każdy może przekazać ci podstawy.

...Edwardzie? Masz ogromne szczęście, że zostałeś przemieniony, nim zdołałeś załapać się na wojenny front.

Nie mam żadnego doświadczenia w kwestii batalistycznej, ale nawet ja wiem, że trening kompletnie zielonego osobnika nie powinien polegać na nieustannym powalaniu go na ziemię. Po jakiego grzyba McSparkle atakuje Bellę, SKORO NAWET NIE POKAZAŁ JEJ, JAK SIĘ BRONIĆ? Jaki jest sens takiej nauki?
Na bora, zamiast rzucać Belką na prawo i lewo, a następnie płakać nad swym ciężkim losem, po prostu zademonstruj jej, jakie ruchy należy wykonać by się osłonić i jak skutecznie atakować przeciwnika. A gdy przećwiczycie układ „na sucho” zaproś jednego z czterystu obecnych w waszym domu gości i poproś go o symulację walki z Belcią – samemu stojąc z boku jako trener i dając jej odpowiednie wskazówki.
Aha – i przestań się wreszcie mazać, chłopie. Proszę, mam tu dla ciebie piątą część Pottera – poczytaj sobie o Klubie Pojedynków, to może zrozumiesz, że lepiej jest symulować zagrożenie w gronie życzliwych ci osób, niż stanąć twarzą w twarz z kompletnie nieznanym na polu bitwy.

Głupota: + 40

Ponieważ Wardo twardo obstaje przy swoim, trenerami Belli zostają pozostałe wąpierze – zarówno rodzina, jak i nomadzi.

Raz walczyłam nawet z Zafriną, podczas gdy Renesmee przyglądała nam się z objęć Jacoba. Jej wskazówki były bardzo cenne, ale już nigdy nie powtórzyłyśmy tej sesji – mimo że bardzo Amazonkę lubiłam i wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy, w głębi ducha po prostu panicznie się jej bałam.

Eee....skoro ją lubisz i wiesz, że nie stanowi zagrożenia, to...czego się właściwie boisz?

Głupota: +1


Belcia przygotowuje się do walki nie tylko psychicznie, ale i mentalnie, ćwicząc z Kate rozciąganie swej obronnej tarczy; a ponieważ motywacja to klucz do sukcesu, szanowny Pan Małżonek występuje w roli obiektu, który należy otoczyć ochroną przed porażeniem prądem.

Nie mogłam patrzeć, jak Edward cierpi. Dawałam z siebie wszystko, ale i tak krzywił się tylko i wzdrygał w moich ramionach, chociaż Kate zarzekała się, że to najniższe napięcie, na jakie ją stać. Od czasu do czasu obejmowałam swoją tarczą nas dwoje, ale zaraz potem traciłam tę zdolność na nowo.

Nienawidziłam tych treningów. Gdyby tylko Kate zastąpiła Zafrina! Edward oglądałby wtedy po prostu podsyłane przez Amazonkę wizje, czekając aż jedną z nich zdołam zablokować.

Ale Kate upierała się, że nie dość by mnie to motywowało – przez dostateczną motywację rozumiejąc rzecz jasna zwijającego się z bólu Edwarda. Zaczynałam wątpić w to, co mi powiedziała, kiedy dowiedziałam się o jej talencie – że mam się jej nie obawiać, bo nie jest sadystką. Jak dla mnie, nasze sesje w trójkę wydawały się sprawiać jej przyjemność.

Cóż, gdybym to ja była na miejscu Kate, Wardo telepałby się niczym epileptyk tańczący pogo, więc ćwicz pilnie i nie kuś losu.

Hej – zawołał Edward wesoło, nie dając po sobie poznać, że odczuwa jakikolwiek dyskomfort. Był gotowy na wszystko, byle tylko odciągnąć mnie od nauki walki wręcz. – Ledwie mnie coś ukłuło. Dobra robota, Bello.

Wzięłam głęboki wdech, analizując, co mogło przyczynić się do tego drobnego sukcesu. Po raz kolejny rozciągnęłam w myślach niewidzialną gumkę, przykładając się do tego, by nawet z dala ode mnie nie traciła na gęstości.

Jeszcze raz, Kate – mruknęłam przez zaciśnięte zęby. Przycisnęła dłoń do ramienia mojego ukochanego. Odetchnął z ulgą.

Tym razem nic.
Uniosła brew.
A dałam wyższe napięcie.
Super – sapnęłam.
Przyszykuj się – ostrzegła mnie, ponownie sięgając do ramienia Edwarda.
Tym razem przeszedł go dreszcz, a z jego ust wydobył się cichy syk.
Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! – wyjęczałam, przygryzając wargę. Dlaczego ciągle popełniałam jakieś ędy?

Możesz być z siebie dumna – powiedział Edward, przyciągając mnie mocniej do siebie. – Pracujesz nad tym przecież dopiero od kilku dni, a już zdarza ci się rozciągać tarczę. Kate, powiedz Belli, że świetnie sobie radzi.

Primo: Ja też na miejscu Eda odciągałabym Belkę od wszelkiego rodzaju treningów, ale trzymam wszak kciuki za Volturi i mym największym marzeniem jest, żeby pani Cullen zakończyła tę serię w formie puzzli. Motywacji tego faceta nie jestem zaś w stanie pojąć. Naprawdę tak zależy mu na dominacji w związku, że woli partnerkę martwą, niż zdolną do samoobrony?

Secundo: Te marysuistyczne wątki nawet nie są już śmieszne. Dlaczego nikt nie uświadomi Stefie, że czytelnik jest w stanie kibicować bohaterowi tylko wtedy, gdy ten wkłada wysiłek, czas i poświęcenie w doskonalenie swych umiejętności? I nie, Meyer, pocenie się przez kilka dni to nie jest wyczerpujący trening.

Bitch: + 40
Głupota: +40
Mary Sue: + 250

Kate postanawia zastosować szantaż emocjonalny i użyć naszej małej gwiazdeczki jako obiektu tortur w celu zwiększenia motywacji matki.

Nie – powiedziałam stanowczo, robiąc szybko kilka kroków do tylu, bo zobaczyłam, że Kate przysuwa się do nas, sięgając ku nam ręką.

Trzymaj się od nas z daleka! – rzuciłam w jej kierunku.
Nie.
Uśmiechając się niczym drapieżnik, który zapędził swoją ofiarę w kozi róg, zaczęła powoli się ku nam skradać.

Wycofując się w takim samym tempie, w jakim wampirzyca się do nas zbliżała, przeniosłam sobie Renesmee na plecy, których uczepiła się jak małpka. Miałam teraz wolne obie ręce i jeśli Kate chciała, by jej dłonie pozostały doczepione do nadgarstków, powinna była brać nogi za pas.

Najwyraźniej nie docierało do niej to, w jakim jestem stanie. Jak by nie było, nigdy nie doświadczyła na własnej skórze, co czuje matka wobec swojego dziecka. Musiała nie zdawać sobie sprawy, że nie tyle posuwała się za daleko, co już dawno ową granicę przekroczyła. Byłam tak wściekła, że wszystko wokół wydało mi się jakby czerwonawe, a na języku poczułam smak kojarzący mi się z zapachem rozgrzanego żelaza. Siła, którą zazwyczaj trzymałam w ryzach, rozlała się po moich mięśniach, i wiedziałam, że jeśli tylko Denalka by mnie do tego zmusiła, mogłabym zmienić ją w kupkę twardych jak diament odłamków.

Wiecie co? Lubię ten opis. Po raz pierwszy widzimy Bellę taką, jaką zapewne przez cały czas kreowała w swej głowie Stefa: zdecydowaną kobietę gotową użyć siły w obronie swego dziecka. Jaka szkoda, że musieliśmy czekać 3 i 2/3 serii na tego rodzaju transformację.

Szkoda tylko, że nasza ulubiona autorka nawet tu musiała wcisnąć motyw 'better than thou'. To, że Kate nie jest mamą nie oznacza z automatu, że jest zbyt głupia by wiedzieć jak działa relacja matka-dziecko...zwłaszcza, że jej przybrana rodzicielka straciła życie z powodu stworzonego przez siebie „synka”.

Głupota: +5

Plan działa i Belka rozciąga swą tarczę na Nabuchodonozora, ale do akcji wkracza Pan Mąż, zabraniając Denalce irytowania swojego kwiatuszka.

Powiedziałem, daj jej teraz odetchnąć.
Zrobiła urażoną miną, ale potraktowała jego ostrzeżenie bardziej serio niż moje.

No ba. Co tam autorytet matki, gdy przemawia Mężczyzna.

Tyran: +5

Do treningu przyłącza się Zafrina, oślepiając wszystkich obecnych na polanie (nie, ja też nie wiem, skąd się tam wzięli) i prosi Belcię, aby spróbowała ich osłonić.

...No dajcie spokój, przecież dopiero co odkryła w sobie ten dar. Sama Kate twierdziła, że rozszerzenie talentu wyłącznie na swoje ciało zajęło jej setki lat...

Wypchnęłam powietrze z płuc z głośnym sapnięciem. Poza Renesmee i Edwardem najbliżej mnie znajdowała się Kate, ale i tak były to jakieś trzy metry. Spiąwszy mięśnie szczęki, pchnęłam z całych sił, starając się odsunąć upartą, opierającą mi się powłokę jak najdalej od siebie. Centymetr po centymetrze przybliżałam ją do celu, walcząc z nią nie tylko o każdy kolejny odcinek, ale i o ten, który dopiero co zdobyłam. Pracując nad sobą, koncentrowałam się na grymasie wampirzycy, a kiedy Denalka zamrugała, a jej oczy na powrót stały się skupione, stęknęłam cicho, czując ogromną ulgę. Kate podniosła rękę do góry.

Fascynujące! – mruknął Edward pod nosem. – To jak lustro weneckie. Potrafię czytać im wszystkim w myślach, ale nie mogą mnie tu dosięgnąć. Słyszę Renesmee, chociaż nie słyszałem jej, kiedy byłem jeszcze na zewnątrz. Założę się, że Kate mogłaby mnie teraz porazić prądem, skoro też jest tu z nami pod parasolem. Ale ciebie nadal nie słyszę... Hm... Ciekawe, jak to działa? Ciekawe, czy gdyby...

Mamrotał coś dalej do siebie, ale nie byłam w stanie się temu przysłuchiwać. Zgrzytając zębami, próbowałam zmusić błonę do objęcia Garretta, który stał nieopodal Kate. Po chwili i on dał znać, że znowu widzi.

Bardzo dobrze – pochwaliła mnie Zafrina. – A teraz...
Ale odezwała się przedwcześnie. Jęknęłam nagle, bo moja tarcza odskoczyła niczym gumka, którą za mocno rozciągnięto, wracając gwałtownie do swojego pierwotnego kształtu. Renesmee dopiero teraz doświadczyła ciemności, którą zesłała na wszystkich Zafrina, i zadrżała ze strachu na moich plecach. Umordowana, raz jeszcze naparłam na ochronną powłokę, aby znalazło się pod nią miejsce dla małej.


Mary Sue: + 750


Garrett (patrz: S4M) wykazuje się rozsądkiem i zamiast mdleć z zachwytu nad nasza heroiną, flirtuje z Kate, prosząc ją o drobny pokaz umiejętności w zakresie ruchu ładunków elektrycznych, w efekcie czego pada jak długi na ziemię i przydzwania głową w skałę.

...Dlaczego w tej książce nikt nie może zawierać znajomości w normalny sposób?


Oho, wygląda na to, że przybyli spóźnialscy:

W tym samym momencie przed domem od frontu zapanowało jakieś poruszenie. Przez szmer zaskoczonych głosów przebił się baryton Carlisle’a:

Czy to Alice was przysłała? – spytał kogoś niepewnie, nieco zdenerwowany.
Kolejni niezapowiedziani goście?
(…)
Nikt nas nie przysłał – odpowiedział nieznajomy Carlisle’owi głębokim szepczącym głosem. Skojarzył mi się on natychmiast z sędziwymi głosami Aro i Kajusza, i zamarłam tuż za progiem kuchni.

(...)
W takim razie, co was tutaj sprowadza?
Wieści szybko się roznoszą – odparł inny głos, tak samo cichy, jak pierwszy. – Dotarły do
nas pogłoski, że Volturi zmawiają się przeciwko wam. I że nie zamierzacie zmierzyć się z nimi samotnie. Jak widać, były to pogłoski prawdziwe.

(…)
Tysiąc pięćset lat czekaliśmy na to, by ktoś wreszcie sprzeciwił się tym włoskim szumowinom – oznajmił pierwszy. – Jeśli istnieje choćby nikłe prawdopodobieństwo, że stracą władzę, chcemy być tego świadkami.

Być może nawet pomożemy wam ich pokonać – dodał drugi. Jeśli tylko uznamy, że macie szansę odnieść sukces.

Mówiąc, tak doskonale się uzupełniali i tak podobne mieli do siebie głosy, że mniej wrażliwy słuchacz mógłby wziąć ich za jedną osobę.

(...)
Obaj stojący przy drzwiach Rumuni byli niscy i drobni. Jeden miał włosy ciemne, a popielaty blond włosów drugiego był tak jasny, że wydawały się być jasnoszare. Ich skóra wyglądała na tak samo cienką i suchą, jak skóra Volturi, chociaż pomyślałam sobie, że u tych dwóch aż tak bardzo nie rzuca się to w oczy. Nie miałam pewności, bo jakkolwiek by było, kiedy widziałam Volturi, dysponowałam znacznie gorszymi zmysłami człowieka. Nie mogłam dokonać godnego zaufania porównania. Oczy obcych wampirów, wąskie i bystre, miały odcień ciemnego burgunda i nie przesłaniała ich mgła. Ubrani byli w proste czarne stroje, które można byłoby uznać za współczesne, choć przynajmniej inspirowane modą sprzed wieków.

Dostrzegłszy mnie, ten z ciemnymi włosami szeroko się uśmiechnął.
No, no, Carlisle’u. Niegrzeczny z ciebie chłopiec, nie ma co.
Ta mała nie jest tym, za co ją masz, Stefanie.
Niech ci będzie – stwierdził blondyn. – Jak już mówiliśmy, nam tam jest wszystko jedno.
W takim razie, Vladimirze, zapraszamy, abyście zgodnie z swoją wolą pozostali z nami jako obserwatorzy. Chciałbym jednak podkreślić, że tak jak ja już mówiłem, nie mamy w planach zaatakowania Volturi.

Będziemy trzymać za was kciuki – zaczął Stefan.
I liczyć na to, że nam się poszczęści – dokończył Vladimir.

Grupa ósma: S8M, S8M2
Kraj pochodzenia: Rumunia
Szczególne zdolności: nie stwierdzono


Udało nam się zyskać siedemnastu świadków – Irlandczyków: Siobhan, Liama i Maggie. Egipcjan: Amuna, Kebi, Benjamina i Tię. Amazonki: Zafrinę i Senne. Rumunów: Vladimira i Stefana oraz nomadów: Charlotte, Petera, Garretta, Alistaira, Mary i Randalla. Do tego dochodziło jedenastu członków naszej rodziny – jedenastu, jako że Tanya, Kate, Eleazar i Carmen uparli się, by zaliczyć ich właśnie do niej.

Pomijając Volterrę, dom Cullenów stanowił najprawdopodobniej największe skupisko przyjaźnie nastawionych do siebie nieśmiertelnych w wampirzej historii.

Zgadza się. Zebraliście siedemnaście nikomu niepotrzebnych, pozbawionych jakichkolwiek cech charakteru kukieł, które są nam, czytelnikom, znane jedynie z imienia i które kompletnie nas nie obchodzą.

Stefciu, mam dla ciebie pewne ćwiczenie: wyobraź sobie, że Rowling pisząc serię potterowską skupiła się tylko na Harrym i jego przyjaciołach, a my poznaliśmy Lupina, Syriusza, Tonks, Szalonookiego, Kingsleya i rodzinę Weasleyów tuż przed Bitwą o Hogwart. Pytanie za sto punktów: czy twoim zdaniem ktokolwiek przejąłby się ich śmiercią?

Jest mi wszystko jedno, jaki los spotka tę bandę statystów, bo nie dałaś mi szansy na poznanie któregokolwiek z nich. Mało tego: póki co, rola większości z nich ogranicza się jedynie do bezcelowego snucia się po domu Cullenów. Nie lepiej było zamiast tego powołać do życia trzy dobrze rozwinięte postacie, z którymi mogłabym sympatyzować i za które trzymałabym kciuki?

Głupota: +2000


Rozdział kończymy sentencją godną samego mistrza Coelho:

Nie marzyliśmy o tym samym, ale wszyscy mieliśmy odwagę marzyć.


Czy armia bezosobowych wąpierzy zdoła powstrzymać Volturi przed atakiem? O tym już wkrótce.



Statystyka:

Głupota: 2086
Bitch: 1040
Mary Sue: 1000
Tyran: 5


Maryboo


10 komentarzy:

  1. Wyczuwam tu spory pretekst do użycia w książce jak największej ilości ślicznych imion.

    "Twórca kompasu Jacka Sparrowa". <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rubinowe oczy...Czyli po prostu:czerwone..
    Skojarzyło mi się z arcydziełem pt"Pierścień. Spadek po ostatnim templariuszu" Jorge Molista..
    "...rubinem rządzi Wenus i Mars wiesz ze są w śród nich samce i samice? Twój rubin jest samcem!"
    Fajna analiza,jak zwykle.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  3. Boska! Oczekuję kolejnej jak najszybciej i jak najprędzej <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Sentencja zacnej urody :-D

    Melomanka

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzieuo coraz bardziej przypomina książkę telefoniczną i jest równie jak ona fascynujące... Zieeeew...
    Pozdrawiam
    małpa w bibl.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej!
    Mam prośbę - jeśli macie ten cały majdan zapisany u siebie na kompie, wyślijcie mi go na maila, okej? Ostatnio jestem offline, a poczytać bym chciała. ;)
    nefariel_sama@onet.pl
    Oczywiście jeśli to problem - nie nalegam.
    Nefariel

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy ja tam wiem...całkiem lubię tych statystów. Mało o nich bo mało, ale wątek Garetta i Kate (szczególnie w filmie) jest całkiem zabawny.
    Dorreahn

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak bardzo nie lubię, kiedy ludzie nie odróżniają lustra weneckiego od fenickiego...

    OdpowiedzUsuń
  9. o pięknym korpulentnym ciele, od którego apetycznych krągłości, falujących przy każdym jej ruchu, nie można było oderwać oczu – te falowanie...

    OdpowiedzUsuń