Ale mi się dziś trafił beznadziejny rozdział. No nic, przemęczcie się ze mną, będzie raźniej.
Dżejkob dowiaduje się od Cullenów o niewesołej sytuacji i niezwłocznie przekazuje informacje reszcie wilków. Cullenom pozostaje więc tylko siedzieć całą noc w niemym angście. (+100 angst)
Alice gdzieś się zmyła. Glitterfamily zaczyna się martwić, co wyrywa ich wreszcie z angstu. Culleny postanawiają sprawdzić, czy jakiś podjazd Volturi jej nie dopadł. Dżejk zostaje z Nabuchodonozorem, a sparkląca rodzinka leci w las, żeby szukać Ali i Jazza, który też gdzieś wyparował. W pogoni za śladami zaginionych wąpierze zbliżają się do terytorium Wolfów. Z lasu wyłania się Sam z Paulem i Jaredem, wszyscy w ludzkiej postaci.
Okazuje się, że Alka i Jasper poprosili o możliwość przeprawy przez terytorium Quileutów, by dotrzeć do oceanu, po czym skoczyli do wody i tyle ich widzieli. Sam przekazuje doktorkowi liścik od Ali. Jest to kartka wyrwana z Kupca weneckiego Belki. Ech, Will, Stefka nie chce się od Ciebie odczepić. Najpierw Romeo i Julia, książka dość marnie zinterpretowana przez Smejerową, a teraz to. Biedny miś.
Z listu wynika, że Alka postanowiła, delikatnie rzecz ujmując, spierdzielić. Radzi zebrać tylu krewnych i znajomych królika, ilu się da i przeprasza za tak nagłą rejteradę. Sam pyta, czy rzeczywiście jest aż tak źle i dostaje twierdzącą odpowiedź. Wilk jest zniesmaczony postawą Alice. Edek broni siostry.
Uuuu, you want ice on that burn?
McSparkle oznajmia Samowi, że ten wcale nie musi się angażować, ale przywódca wilków ani myśli się wycofać.
Czyli dupa. Te futrzaki mają naprawdę kolektywnie przesrane. Oj, zaczynam się ostro powtarzać.
Carlisle proponuje, żeby się nie kłócić, tylko brać się do roboty z werbowaniem tysiąca pińćset nowych bohaterów.
(+100 angst)
Sam przeprasza, że nie zatrzymał Ali, ale Carlisle nie ma mu tego za złe.
Byłby to jakiś interesujący twist. Problem polega na tym, że nikt chyba nie wierzy, że Alka się tak po prostu ulotniła i nigdy nie wróci z odsieczą, jak ten rycerz na białym koniu. Toż to Sparkleland, więc wszystko musi naszym bohaterom iść jak po maśle.
Reszta Cullenów rwie się do pracy, ale nasza cudna heroina nie ma w sobie żadnej determinacji, gdyż owa determinacji utonęła w morzu angstu. (+50 angst) Belcia jest przekonana, że to już koniec, deireadh, schluss, fin i w ogóle pozamiatane.
W drodze powrotnej sparklepiry natrafiają na nowy trop, tym razem samej Alice. Belka i Edek ruszają za nim. Bellissima zastanawia się, dlaczego Alcia napisała liścik na kartce z jej książki, leżącej w jej magicznym domku, zamiast na czymkolwiek innym z domu Cullenów.
Alice gdzieś się zmyła. Glitterfamily zaczyna się martwić, co wyrywa ich wreszcie z angstu. Culleny postanawiają sprawdzić, czy jakiś podjazd Volturi jej nie dopadł. Dżejk zostaje z Nabuchodonozorem, a sparkląca rodzinka leci w las, żeby szukać Ali i Jazza, który też gdzieś wyparował. W pogoni za śladami zaginionych wąpierze zbliżają się do terytorium Wolfów. Z lasu wyłania się Sam z Paulem i Jaredem, wszyscy w ludzkiej postaci.
Okazuje się, że Alka i Jasper poprosili o możliwość przeprawy przez terytorium Quileutów, by dotrzeć do oceanu, po czym skoczyli do wody i tyle ich widzieli. Sam przekazuje doktorkowi liścik od Ali. Jest to kartka wyrwana z Kupca weneckiego Belki. Ech, Will, Stefka nie chce się od Ciebie odczepić. Najpierw Romeo i Julia, książka dość marnie zinterpretowana przez Smejerową, a teraz to. Biedny miś.
Z listu wynika, że Alka postanowiła, delikatnie rzecz ujmując, spierdzielić. Radzi zebrać tylu krewnych i znajomych królika, ilu się da i przeprasza za tak nagłą rejteradę. Sam pyta, czy rzeczywiście jest aż tak źle i dostaje twierdzącą odpowiedź. Wilk jest zniesmaczony postawą Alice. Edek broni siostry.
– Nie wiemy, co takiego zobaczyła – stwierdził. – Alice nie jest ani tchórzliwa, ani bezduszna. Musiała mieć swoje powody.
– Żaden z nas nigdy by... – zaczął Sam, ale Edward zaraz mu przerwał:
– Jesteśmy z sobą związani inaczej niż wy w sforze. Każde z nas nadal posiada wolną wolę.
Uuuu, you want ice on that burn?
McSparkle oznajmia Samowi, że ten wcale nie musi się angażować, ale przywódca wilków ani myśli się wycofać.
– Nie skazuj przez dumę swoich bliskich na rzeź – powiedział cicho Carlisle.
Przywódca wilków posłał mu przyjazne spojrzenie.
– Tak, jak to wytknął nam Edward, nie jesteśmy do końca wolni. Renesmee jest częścią naszej rodziny w takim samym stopniu jak waszej. Jacob nie może jej opuścić, a my nie możemy opuścić jego.
Czyli dupa. Te futrzaki mają naprawdę kolektywnie przesrane. Oj, zaczynam się ostro powtarzać.
Carlisle proponuje, żeby się nie kłócić, tylko brać się do roboty z werbowaniem tysiąca pińćset nowych bohaterów.
Edward skinął głową. Twarz miał nadal zesztywniała z bólu. Z za naszych pleców dochodziło ciche szlochanie Esme. Nie umiała ronić łez, ale jakoś musiała sobie ulżyć. Mnie nie stać było nawet na to – otępiała, mogłam tylko patrzeć przed siebie. Nic jeszcze nie czułam. Wszystko wydawało mi się nierzeczywiste, jak gdybym po raz pierwszy od miesięcy zapadła w sen. Jak gdyby dręczył mnie jakiś koszmar.
(+100 angst)
Sam przeprasza, że nie zatrzymał Ali, ale Carlisle nie ma mu tego za złe.
Zawsze miałam Cullenów za zamkniętą całość, za coś niepodzielnego. Teraz przypomniało mi się, że nie zawsze tak było. Carlisle stworzył Edwarda, Esme, Rosalie i Emmetta, a Edward z kolei stworzył mnie. Łączyły nas więzy krwi – i wampirzego jadu – ale tylko naszą szóstkę. Nigdy jednak nie myślałam o tym podziale. Nie zastanawiałam się nad tym, że dla części swoich dzieci Carlisle był poniekąd ojcem, a Alice i Jaspera jedynie adoptował. Zresztą, tak po prawdzie, to Alice adoptowała jego. Zjawiła się znikąd, przyprowadzając z sobą Jaspera, i znalazła dla siebie miejsce w już istniejącej rodzinie. Oboje z Jasperem wiedzieli, jak to jest żyć osobno. Czyżby postanowiła na nowo wieść takie życie, zobaczywszy, jaki los czekałby ją u Cullenów?
Byłby to jakiś interesujący twist. Problem polega na tym, że nikt chyba nie wierzy, że Alka się tak po prostu ulotniła i nigdy nie wróci z odsieczą, jak ten rycerz na białym koniu. Toż to Sparkleland, więc wszystko musi naszym bohaterom iść jak po maśle.
Reszta Cullenów rwie się do pracy, ale nasza cudna heroina nie ma w sobie żadnej determinacji, gdyż owa determinacji utonęła w morzu angstu. (+50 angst) Belcia jest przekonana, że to już koniec, deireadh, schluss, fin i w ogóle pozamiatane.
W drodze powrotnej sparklepiry natrafiają na nowy trop, tym razem samej Alice. Belka i Edek ruszają za nim. Bellissima zastanawia się, dlaczego Alcia napisała liścik na kartce z jej książki, leżącej w jej magicznym domku, zamiast na czymkolwiek innym z domu Cullenów.
Trop oczywiście prowadzi do cudacznej budowli zamieszkałej przez nasze gołąbeczki.
Normalnie jak w kryminale klasy Z, a wręcz Ż. Gdybym nie znała Stefy, byłabym zainteresowana zagadką. Ale, z oczywistych powodów, gila mnie to.
Belka postanawia wejść do domku sama.
Gdy Edek dołącza do żony, Kupiec wesoło trzaska w kominku. Belka zataja przed mężem swoje znalezisko.
Po drodze Belka cały czas zastanawia się, o co chodziło Alice, ale i tak nie napawa ją to jakąkolwiek nadzieją.
W domu okazuje się, że Culleny są już elegancko spakowane na wycieczkę krajoznawczą połączoną z agitacją.
To trochę czasochłonne, nieprawdaż? Nie możnaby, no nie wiem, nagrać małej na filmie i go pokazać? Przecież na pewno superspeshulsparklepiry usłyszałyby jej bicie serca i zobaczyły zaróżowione policzki na nagraniu. I od razu sytuacja byłaby jasna: za lub przeciw. Idę albo nie idę.
Culleny rozchodzą się w różne strony. Black rozmawia z Nabuchodonozorem.
(+10 Mary Sue)
Nabuchodonozor chce wiedzieć, czy Dżejk będzie cały czas przy niej. I tu pojawia się problem, bo nowi przybysze mogą nie zaakceptować wolfów i przez to odwrócić się od Nabuchodonozora.
Tak więc wygląda plan. No dobra, zobaczymy co z tego wyniknie.
Belka postanawia dowiedzieć się, kim jest J. Jenks, którego nazwisko Alice zapisała w jej książce.
Wow, Bond by się nie powstydził takiego tajniactwa. Jeżu, czy oni nie mają choć jednego komputera w innym pokoju albo laptopa, żeby Belcia nie mogła sobie poszukać tego kolesia bez takich podejrzanych cyrków?
Jason Jenks okazuje się być prawnikiem, ale adres jego kancelarii nie zgadza się z tym podanym przez Alę.
Do Belki podchodzi mały potworek. Nabuchodonozor martwi się o swoich bliskich, ale widać, że nie wie do końca, jak źle wygląda sytuacja. Brakuje jej też Ali.
(+10 kicz) (+10 angst)
I… koniec rozdziału. Matko borsko, jakie to było nudne. (+30 nuda) Niby kroi się jakaś intryga z tym Jenksem, ale przecież to Smeyer, więc się nie ekscytuję, bo nie ma po co. Plan z werbowaniem sprzymierzeńców jakiś taki kulawy. W ogóle wszystko to jakieś takie… bleh. Jestem straszliwie niezaintrygowana. Zresztą i tak wiem, że nikomu nic się nie stanie, bo nie może. Borze zielony, niech to się ruszy, bo przysnąć można.
(+30 nuda)
(+10 kicz)
(+260 angst)
(+10 Mary Sue)
Beige
W całej tej historii było coś bardzo podejrzanego – jakby za czynami Alice coś się kryło, tylko nie miałam pojęcia co. Jedno było pewne – Kupiec należał do mnie, więc i do mnie należało rozwiązanie tej zagadki. Gdyby Alice chciała przekazać coś w sekrecie Edwardowi, czy nie wydarłaby kartki z jednej z jego książek?
Normalnie jak w kryminale klasy Z, a wręcz Ż. Gdybym nie znała Stefy, byłabym zainteresowana zagadką. Ale, z oczywistych powodów, gila mnie to.
Belka postanawia wejść do domku sama.
Wyjęłam z półki Kupca weneckiego i czym prędzej otworzyłam go na stronie tytułowej. Koło poszarpanej krawędzi pozostawionej przez wyrwaną stronicę, pod słowami „William Szekspir” Alice napisała: Spal to. Poniżej widniało nazwisko i adres kogoś zamieszkałego w Seattle.
Gdy Edek dołącza do żony, Kupiec wesoło trzaska w kominku. Belka zataja przed mężem swoje znalezisko.
Zapatrzyłam się w płomienie. Byłam jedyną osobą na świecie, która mogła okłamać Edwarda. Czy tego właśnie Alice ode mnie wymagała? Czy takie było jej ostatnie życzenie?
– Kiedy leciałyśmy do Włoch, żeby cię uratować – szepnęłam (nie było to kłamstwo, ale niewątpliwie starałam się odwrócić jego uwagę) – okłamała Jaspera, żeby nie poleciał za nami. Wiedziała, że jeśli Jasper spotka się z Volturi, to zginie. Byle tylko nie narazić go na niebezpieczeństwo, ryzykowała życie. I moje życie także. I twoje.
Edward nic odpowiedział.
– Alice ma swoje priorytety – dodałam.
Poczułam bolesne ukłucie w swoim zastygłym sercu, bo uzmysłowiłam sobie, że moje wyjaśnienie wcale nie wydawało się być kłamstwem.
– Nie wierzę – powiedział Edward, ale takim tonem, jak gdyby nie zaprzeczał mnie, tylko starał się przekonać samego siebie. Może tu znowu chodzi tylko o Jaspera. Zobaczyła w wizji, że wszyscy wyszlibyśmy z tego cało, tylko Jasper nie. Może...
– Mogłaby nam wtedy o tym powiedzieć. Mogłaby odesłać go samego.
– I dobrowolnie by ją opuścił? Może znowu go okłamała.
– Kto wie – udałam, że się zgadzam. – Wracajmy już do domu. Mamy mało czasu.
Po drodze Belka cały czas zastanawia się, o co chodziło Alice, ale i tak nie napawa ją to jakąkolwiek nadzieją.
W domu okazuje się, że Culleny są już elegancko spakowane na wycieczkę krajoznawczą połączoną z agitacją.
– Mamy zostać? – zdziwił się Edward, patrząc na Carlisle’a. Nie wyglądał na zadowolonego.
– Alice powiedziała, że będziemy musieli pokazać naszym gościom Renesmee i że będziemy musieli przy tym szczególnie uważać – wyjaśnił doktor. – Edwardzie, ty z nas najlepiej sobie z tym poradzisz. Będziemy przysyłać tu każdego, kogo odnajdziemy.
To trochę czasochłonne, nieprawdaż? Nie możnaby, no nie wiem, nagrać małej na filmie i go pokazać? Przecież na pewno superspeshulsparklepiry usłyszałyby jej bicie serca i zobaczyły zaróżowione policzki na nagraniu. I od razu sytuacja byłaby jasna: za lub przeciw. Idę albo nie idę.
Culleny rozchodzą się w różne strony. Black rozmawia z Nabuchodonozorem.
– Nie wiem, czy ktoś ze znajomych Carlisle’a tu jednak przyjedzie – odpowiedział jej. – Mam nadzieję. Na razie wygląda na to, że tamtych jest trochę więcej od nas.
Więc już wiedziała. Rozumiała aż za dobrze, co się dzieje. Że też te przeklęte wilkołaki z wpojeniem musiały zawsze spełniać wszystkie zachcianki obiektów swoich uczuć! Czy nie ważniejsze było to, by ją chronić, niż by jej nadskakiwać? Przyjrzałam się uważnie jej twarzyczce. Nie wydawała się być przestraszona, tylko zaniepokojona i bardzo poważna.
(+10 Mary Sue)
Nabuchodonozor chce wiedzieć, czy Dżejk będzie cały czas przy niej. I tu pojawia się problem, bo nowi przybysze mogą nie zaakceptować wolfów i przez to odwrócić się od Nabuchodonozora.
– Wiem, Jake. Wiem, jak ciężko jest się rozstawać z małą. Rozegramy to intuicyjnie – zobaczymy, jak na nią zareagują. Tak czy siak, nie mogą jej zobaczyć ot tak, na wejściu. Przez najbliższych kilka tygodni będzie musiała przenieść się na stałe do kamiennego domku i czekać tam, aż nadejdzie właściwy moment, by ją zaprezentować. Więc tak długo, jak będziesz trzymał się z dala od tego domu tutaj...
– To już da się załatwić. Czyli jutro rano będziemy mieli już towarzystwo?
– Tak. To nasi najbliżsi przyjaciele. W tym szczególnym przypadku będzie chyba lepiej, jeśli od razu zagramy w otwarte karty. Możesz tu jeszcze zostać. Tanya wie o tobie. Poznała nawet Setha.
– Racja.
– Powinieneś uprzedzić Sama. Wkrótce po lesie będzie się kręcić wielu obcych.
Tak więc wygląda plan. No dobra, zobaczymy co z tego wyniknie.
Belka postanawia dowiedzieć się, kim jest J. Jenks, którego nazwisko Alice zapisała w jej książce.
Kiedy rozmawiali, podeszłam do okien od strony rzeki, starając się wyglądać na zamyśloną i podenerwowaną. Nie było to trudne. Oparłam czoło o szybę w miejscu, w którym szklana ściana skręcała w stronę jadalni, tuż koło jednego ze stolików komputerowych. Wpatrując się w las, przesunęłam palcami po klawiaturze w taki sposób, jak gdybym robiła to w roztargnieniu. Czy wampiry robiły w ogóle cokolwiek w roztargnieniu? Nikt w pokoju nie zwracał chyba na mnie uwagi, ale nie obróciłam się, żeby zyskać pewność. Rozbłysnął monitor. Ponownie, niby to przypadkiem, musnęłam klawiaturę, a potem z rozmysłem postukałam paznokciami w blat biurka, żeby wrażenie było takie, że robię to wszystko z nerwów. Kolejne muśnięcie klawiszy... Kątem oka zbadałam, co wyświetliło się na ekranie.
Wow, Bond by się nie powstydził takiego tajniactwa. Jeżu, czy oni nie mają choć jednego komputera w innym pokoju albo laptopa, żeby Belcia nie mogła sobie poszukać tego kolesia bez takich podejrzanych cyrków?
Jason Jenks okazuje się być prawnikiem, ale adres jego kancelarii nie zgadza się z tym podanym przez Alę.
Do Belki podchodzi mały potworek. Nabuchodonozor martwi się o swoich bliskich, ale widać, że nie wie do końca, jak źle wygląda sytuacja. Brakuje jej też Ali.
– Mnie też jej brakuje.
Poczułam, że zmienia mi się wyraz twarzy, że moje ciało stara się dopasować go do mojego smutku. Oczy miałam jakieś dziwne nieprzyjemnie suche. Mrugały, próbując się tej suchości pozbyć. Przygryzłam wargę. Kędy wzięłam kolejny wdech, powietrze zgubiło w gardle drogę, jak gdybym się nim krztusiła.
Renesmee odsunęła się ode mnie, by mieć na mnie lepszy widok, i w jej myślach zobaczyłam swoje odbicie. Wyglądałam tak, jak Esme wyglądała tego ranka. A więc to tak się po wampirzemu płakało.
Moja córeczka patrzyła na mnie jeszcze przez chwilę, a potem jej oczka zalśniły wilgocią. Pogłaskała mnie po policzku, nic mi nie pokazując – po prostu chciała mnie pocieszyć. Nigdy się nie spodziewałam, że kiedyś zamienimy się rolami, tak jak to zawsze robiłyśmy z Renee. Nie potrafiłam sobie zresztą za dobrze wyobrazić naszej przyszłości. W kąciku oczka Renesmee pojawiła się łezka. Starłam ją całusem.
(+10 kicz) (+10 angst)
– Nie płacz – powiedziałam jej. – Wszystko będzie dobrze. Włos ci z głowy nie spadnie. Już ja się o to postaram.
Może nie byłam w stanie zrobić nic więcej, ale Renesmee musiałam ocalić. Nie miałam już żadnych wątpliwości, że właśnie o to zadbała Alice. Domyśliła się. Zostawiła jej jakąś drogę ucieczki.
I… koniec rozdziału. Matko borsko, jakie to było nudne. (+30 nuda) Niby kroi się jakaś intryga z tym Jenksem, ale przecież to Smeyer, więc się nie ekscytuję, bo nie ma po co. Plan z werbowaniem sprzymierzeńców jakiś taki kulawy. W ogóle wszystko to jakieś takie… bleh. Jestem straszliwie niezaintrygowana. Zresztą i tak wiem, że nikomu nic się nie stanie, bo nie może. Borze zielony, niech to się ruszy, bo przysnąć można.
(+30 nuda)
(+10 kicz)
(+260 angst)
(+10 Mary Sue)
Beige
Czy już wspominałam o tym, że wpojenie jest odrażające? Jestem powtarzalna jak Stefa, ale nie dam rady tego szajsu przemilczeć.
OdpowiedzUsuńPrzy reszcie analizy się uśmiałam. Wprawdzie cała akcja jest z dupy wzięta i można by to banalnie łatwo wyjaśnić, a nie cudować z własną armią, ale cóż... Toć to Zmierzch, logiki tu pan nie uświadczysz.
Swoją drogą to też nie mały talent-sprawiać, że każdy zwrot fabularny zostaje wprowadzony i zamordowany w jednym i tym samym zdaniu.
Zgadzam się. Sama piszę książki i jestem wręcz OBURZONA postępowaniem Meyer i jej podejściem do całej sprawy. Mam niby dopiero trzynaście lat i g**no się na tym znam, ale potrafię odróżnić kicz od porządnej książki, bo trochę się tego naczytałam.
UsuńWpojenie nie jest tak denerwujące jak INTRYGA! i AKCJA! A raczej brak obojga mimo, że niby są. WTF?
OdpowiedzUsuńCałość wygląda jak pisane na kolanie. Okropieństwo.
W ogóle nie dotarło do mnie, o co w tym rozdziale chodziło i co się stało (to znaczy: optymistycznie zakładam, że coś się stało). o_O Jak można pisać TAK nieporywająco?
OdpowiedzUsuńPisać i zarobić miliony?
OdpowiedzUsuńAnaliza fajna jak zwykle.
Niechby mój mąż ich dorwał!Wyrywanie kartek z książek?!
No!Wampiry nie wampiry pierze by leciało!
Chomik
Tak właściwie to dlaczego Jasper miałby nie przeżyć spotkania z Volturi?
OdpowiedzUsuńSzadoł
Rany, czy ktoś mógłby wyjaśnić tłumaczce, że "okazał się BYĆ" "wydaje się BYĆ" itp. to rusycyzmy i tak się nie po polsku nie mówi ani nie pisze - a przynajmniej się nie powinno? Szlag mnie już trafia, kiedy np. zamiast "wydawała się przestraszona" czytam "wydawała się być przestraszona", i tak co pięć zdań. W ogóle stylistycznie ten przekład leży i kwiczy.
OdpowiedzUsuńA analizy świetne, czytam z wielkim zainteresowaniem.
Wiem, że od analizy minelo juz sporo lat, ale nie da mi to spokoju: Nabuchodonozor to tak przez przypadek czy czytalyscie "Żabusię" Zapolskiej? W sumie Żabusia i Bella maja naprawde wiele wspolnego ;)
OdpowiedzUsuńPrzypadek ;)
Usuń