niedziela, 14 października 2012

Rozdział XXIV: Niespodzianka

Na początku drobna uwaga – niektóre z dzisiejszych cytatów mogą być lekko poprzesuwane w kolejności w stosunku do położenia w książce. Proszę jednak o wybaczenie, jest to bowiem świadomy zabieg artystyczny, bez którego cała zabawa nie miałaby sensu.


W poprzednim odcinku Bella dowiedziała się, że szwagierka zamierza w jakiś sposób uczcić jej dziewiętnaste urodziny. Jak sądzicie, czy pani Cullen:

a) ucieszyła się i podziękowała za pamięć
b) zmieszała się i odpowiedziała, że nie trzeba było zadawać sobie trudu
c) wpadła w histerię/atak złości i przełączyła się na tryb Full Angst?

Ostrzegam, zagadka jest tak prosta, iż nie ma za nią żadnych nagród.

O, nie! Nie ma mowy! – pokręciłam energicznie głową, zauważając przy okazji, że mój siedemnastoletni mąż też szczerzy do mnie zęby. – Nie, to się już nie liczy. Przestałam się starzeć trzy dni temu. Już zawsze będę mieć osiemnaście lat.

Na Iris, boginię tęczy i patronkę wszystkich meyepirów – ZNÓW ta sama śpiewka? O ile mogłam jeszcze jako-tako zrozumieć obawę Belki przed starzeniem się i wyglądaniem jak babcia własnego ukochanego, tak kompletnie nie rozumiem, o co ta cała afera teraz, kiedy nasza heroina została już na zawsze zamrożona w ciele modelki poprawionej fotoszopem. Dziewiętnaście, trzydzieści czy sześćdziesiąt – co za różnica? Zmarszczek ci tak czy siak już nie przybędzie.

Głupota: + 10

Gotowa na otwieranie prezentu? – zaświergotała [Alice].
Prezentów – poprawił ją Edward, wyciągając z kieszeni drugi kluczyk – srebrny i dłuższy od poprzedniego, z bardziej wyważoną, niebieską kokardą.
Powstrzymałam się z wysiłkiem od ponownego wywrócenia oczami. Dobrze wiedziałam, do czego był to kluczyk – do mojego „poślubnego” samochodu. Zastanowiłam się, czy nie powinnam była czuć się podekscytowana. Cóż, najwyraźniej przemiana w wampira nie wywoływała automatycznie zainteresowania sportowymi autami.

Twój ukochany kupił ci sportową brykę? Okaż mu, jak bardzo jesteś ponad wszelkie dobra materialne.

Bitch: + 20

Ale tylko popatrz, co ona ma na sobie – niemalże jęknęła. – Cały dzień mnie skręca, kiedy na nią patrzę. Trzeba temu jak najszybciej zaradzić.

Meyer? Istnieje subtelna różnica pomiędzy okraszeniem swej postaci radosną, dziewczęcą osobowością a uczynieniem z niej karykatury Paris Hilton.

Alice i Edzio przez chwilę kłócą się, czyj prezent obejrzy Belcia w pierwszej kolejności; sama zainteresowana jak zwykle nie ma tu nic do powiedzenia. Ostatecznie staje na podarku od Ali.

To do dzieła – zakomenderowała Alice. – Bello, daj Ness... Renesmee Rosalie.
Gdzie zwykle sypia?
Wzruszyła ramionami.
Na rękach u Rosalie. Albo Jacoba. Albo Esme. Tak to, widzisz, wygląda. Jeszcze nigdy w jej życiu nikt jej nie odłożył. Będzie najbardziej rozpieszczonym półwampirzątkiem na świecie.

Wiecie, co jest smutne w powyższym fragmencie? To, że autorka najwyraźniej uważa wychowywanie dziecka na wzór Suri Cruise za coś godnego pochwały, miast potępienia. Życzę Cullenom, aby ich optymizm nie osłabł, gdy rozpuszczony jak dziadowski bicz Nabuchodonozor zostanie zatrzymany za prowadzenie na haju kradzionego jaguara.

Będzie też najmniej rozpieszczonym półwampirzątkiem na świecie – zauważyła [Rosalie], uśmiechając się do mnie szeroko. – To właśnie jest piękne w byciu jedyną w swoim rodzaju.
Dopiero ten uśmiech utwierdził mnie w przekonaniu, że więź, która się między nami tak niespodziewanie wytworzyła, nadal istnieje. Bardzo mnie to ucieszyło, bo nie byłam wcale taka pewna, czy sytuacja się nie zmieni po tym, jak życie Renesmee nie będzie już zależało od mojego. Może walczyłyśmy jednak z Rose dostatecznie długo po tej samej stronie barykady, by już na zawsze pozostać przyjaciółkami. Nareszcie dokonałam tego samego wyboru, którego i ona dokonałaby na moim miejscu, i dzięki temu przezwyciężyłam chyba rozżalenie, jakie wzbudziły w niej inne moje decyzje.

Nie, to tylko Wszechmocny Taran Marysuizmu usuwa z twej drogi wszelkie ewentualne zalążki konfliktu. Nie ma czasu na głębię psychologiczną i zapętlanie fabuły; trzeba zostawić wystarczająco dużo miejsca na ataki samozachwytu i opisy niczym nieskażonej, perfekcyjnej egzystencji w Ponylandzie.

Lenistwo: +10

Wcisnąwszy mi do ręki swój przyozdobiony kokardą kluczyk, Alice wzięła mnie pod łokieć i poprowadziła ku tylnym drzwiom.
Chodźmy już, chodźmy – zachęciła mnie śpiewnie.
To coś jest na dworze? – zdziwiłam się.
Tak jakby – mruknęła, popychając mnie do przodu.
Mam nadzieję, że ci się spodoba – zawołała za nami Rosalie. - Jest od nas wszystkich, a zwłaszcza od Esme.

Na prezent, który za chwilę otrzyma Bella, w taki czy inny sposób złożyła się cała rodzina. Zapamiętajmy to, dobrze?

Uświadomiłam sobie, że wcale się tak bardzo nie zmieniłam. Nadal szczerze nienawidziłam niespodzianek i nie przepadałam za prezentami. Miło było odkryć, że tak wiele moich starych cech przeszło ze mną do tego nowego, obcego ciała.

De gustibus i tak dalej...Ale cieszyć się z tego, że przez całą wieczność będzie się skrzywioną, nieustannie niezadowoloną malkontentką?

Bitch: +3

Ala prowadzi naszą heroinę i jej małżonka przez pola i lasy, w pewnym momencie wskakując Belce na plecy i zasłaniając jej oczy, aby uniemożliwić podglądanie. Dlaczego nie mogła ograniczyć jej widoczności bez ładowania się na barana, tego nie wiem - zapewne Stefa obawia się, iż jeśli przez więcej niż pięć minut Alice nie zrobi czegoś idiotycznego, to czytelnik zapomni, jaka jest cool. Po kilku minutach Culleny docierają do celu.

Alice zeskoczyła mi z pleców, odsłaniając mi oczy. Spojrzałam na fioletowy mrok. Przed nami, na niewielkiej polanie, stał kamienny domek, lawendowo-szary w słabym świetle gwiazd.
(…)
I jak, co o nim myślisz? – spytała Alice łagodnym tonem dobrej wróżki, poddając się baśniowej konwencji.
Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani słowa.
Esme pomyślała sobie, że pewnie ucieszylibyśmy się, mogąc mieszkać tylko we troje – wyjaśnił Edward – ale nie chciała też, żeby dzieliła nas od nich jakaś wielka odległość. Poza tym, każda wymówka jest dla niej dobra, żeby móc odrestaurować kolejny budynek. Ten domek stał w ruinie przez co najmniej sto lat.
Gapiłam się na swój prezent z ustami rozdziawionymi jak ryba.
Nie podoba ci się? – Alice zrzedła mina. – Pamiętaj, że jeśli tylko chcesz, możemy go kompletnie przerobić. Emmett na przykład aż się rwał, żeby powiększyć go o kilkaset metrów, nadbudować piętro, wstawić kolumny przy ganku, a na rogu walnąć wieżę, ale Esme sądziła, że najbardziej przypadnie ci do gustu, jeśli będzie właśnie taki, jak był. – W zdenerwowaniu mówiła coraz szybciej. – Jeśli się pomyliła, to nic się nie stało, możemy zabrać się znowu do pracy. Zabierze to najwyższej...

I znów – mamy dowód na to, że wszyscy krewni Edzia włożyli mnóstwo zapału i pracy w to, aby obdarować Bellę czymś nadzwyczajnym, co sprawi jej przyjemność. To także należy zanotować w kajecikach...

Podoba ci się!
Pokręciłam przecząco głową.
Zakochałaś się w nim?
Przytaknęłam.
Już się nie mogę doczekać, aż powiem o tym Esme!
Dlaczego nie przyszła z nami?
Alice wykrzywiła swoją uśmiechniętą twarz, jak gdyby na moje pytanie nie było tak łatwo jej odpowiedzieć.
Och, sama rozumiesz... Wszyscy dobrze pamiętają, jak to z tobą jest, kiedy dostajesz jakiś prezent. Nie chcieli wywierać na ciebie zbyt dużej presji. Gdybyś miała tu większą publiczność, poczułabyś się pewnie zobowiązana udawać, że dom ci się podoba.

...bo fragment, który otrzymujemy po chwili, poraża swą zawartością.

Wiecie co? Gdyby moi bliscy bali się osobiście wręczyć mi niespodziankę, przeczuwając, że urządzę im scenę, to najprawdopodobniej uległabym samozapłonowi ze wstydu.

Cullenowie poświęcili mnóstwo czasu i energii, by dom spodobał się jubilatce; ze słów Ali wynika, iż byli szczerze zaangażowani w projekt... po czym nikt nie ma odwagi zaprezentować gotowego obiektu Belli Sue, bo wszyscy drżą na myśl, że panna znowu zacznie stroić fochy. To już nawet nie jest smutne – to jest przerażające. Po jaką chorobę starać się uszczęśliwić kogoś, kto do tej pory nieustannie okazywał niezadowolenie z powodu dowodów pamięci?

Bitch: + 100

Alice zmywa się, aby nasze gołąbeczki mogły bez przeszkód podziwiać swe nowe gniazdko...

...a wraz z nimi w podróż po nowym domostwie udamy się i my.


Ci z was, którzy zdążyli już zapoznać się z BD wiedzą doskonale, że wygląd Wymarzonego Domku Barbie...to znaczy, Belli, jest cokolwiek specyficzny – delikatnie rzecz ujmując. Dla reszty, która zderzy się z opisem po raz pierwszy, uprzedzam: przygotujcie się na to, że wpadniecie w stupor.
Mam dla was jednak niespodziankę. Ponieważ wciąż hołduję zasadzie, iż obraz jest doskonałym dopełnieniem słowa, przygotowałam na dziś projekt własnej roboty, wykonany za pomocą znanej i lubianej gry The Sims 2. Posiłkując się opisami Stefci, starałam się jak najdokładniej oddać wygląd chałupy nowożeńców. Z góry przepraszam za niedoskonałą jakość screenów; mój komputer bywa kapryśny.
Co z tego wynikło – zobaczcie sami.

Na początku poznajemy otoczenie i wygląd zewnętrzny przybytku:

Budyneczek tak idealnie wpasowywał się w otoczenie, jak gdyby był częścią przyrody i wyrósł ze skały. Ściany miał gęsto porośnięte wiciokrzewem, sięgającym aż po grube drewniane gonty. Pod ciemnymi, głęboko osadzonymi oknami, w ogródeczku wielkości chustki do nosa, kwitły późne róże. Do drewnianych drzwi wejściowych, wykończonych staroświecko łukiem, wiodła wąska ścieżka wykładana płaskimi kamieniami, które w ciemnościach wydawały się koloru ametystów.


 
Skoro przypatrzyliśmy się podwórzu, czas na salony:

Pokój wyglądał jak przeniesiony żywcem z ilustracji w książce dla dzieci. Podłoga była szaloną mozaiką gładkich, płaskich kamieni. Mozaika ta pojawiała się też gdzieniegdzie na ścianach, które w innych miejscach przesłaniała boazeria. Pod niskim sufitem biegły odsłonięte belki, o które ktoś tak wysoki jak Jacob z pewnością uderzyłby głową. W pękatym kominku przechodzącym płynnie w komin dogasał powoli ogień. Napalono w nim drewnem wyrzuconym przez morze – drobne płomienie mieniły się od soli odcieniami zieleni i błękitu.
Pomieszczenie umeblowano eklektycznie, ale ze smakiem, tak że wszystko tworzyło harmonijną całość, jakby poszczególne meble, mimo różnic w stylistyce, były kawałkami jednej ogromnej trójwymiarowej układanki. Jedno z krzeseł, na przykład, wyglądało całkiem średniowiecznie, niska otomana przy kominku była prawie że współczesna, a wypełniona książkami biblioteczka w tyle pod oknem kojarzyła mi się z filmami dziejącymi się we Włoszech. Rozpoznałam kilka ozdabiających wnętrze obrazów, bo wcześniej wisiały u Cullenówprzenieśli tu te z ich kolekcji, którymi zawsze najbardziej się zachwycałam. Chociaż bez wątpienia były bezcennymi oryginałami, pasowały tu jak ulał, tak samo jak wszystkie inne elementy wyposażenia.
W tym miejscu każdy uwierzyłby w czary i nikt nie zdziwiłby się, gdyby do środka weszła Królewna Śnieżka z jabłkiem w dłoni albo gdyby jednorożec w ogródku obgryzał pączki róż.





Ochłonęliście? W takim razie ruszamy do sypialni:

Skręcił w wykończony łukami korytarzyk – przez te łuki wyglądało to tak, jakbyśmy mieli swój własny zameczek.
Tam będzie pokój Renesmee – powiedział, wskazując brodą puste pomieszczenie o podłodze z jasnego drewna. – Nie mieli za bardzo czasu, by go wykończyć, bo musieli zamknąć się w domu i chronić przed rozwścieczonymi wilkołakami.
(…)
A to nasz pokój. Esme próbowała urządzić go tak, żeby jego wnętrze przypominało nam jej wyspę. Domyślała się, że są to miłe wspomnienia.
Łóżko było wielkie i białe, otoczone niczym obłokami woalką zwiewnej moskitiery. Jasne drewno na podłodze było takie samo jak u Renesmee i uświadomiłam sobie teraz, że ma dokładnie taki odcień, jak piasek na jakiejś niebiańskiej, egzotycznej plaży. Ściany pomalowane były na jaskrawy błękit – kolor nieba w wyjątkowo słoneczny dzień – a przeciwległa ściana składała się głównie z szerokich szklanych drzwi wychodzących na niewidoczny sprzed domu ogródeczek: okrągłe oczko wodne wśród pnących róż, gładkie jak lustro i okolone lśniącymi kamieniami – maleńki kawałek oceanu tylko dla nas.


I, na zakończenie:




Cóż mogę powiedzieć? Co niektórzy uważają niesławnego Igora z Petersburga za wzór w kwestii mało gustownego urządzania domu. Ale trzeba oddać facetowi jedno – on przynajmniej konsekwentnie trzymał się jednego stylu.
A, i nie mogę się doczekać filmowej wersji tej aberracji.

Kicz: +500

Nie podaję żadnych cytatów dotyczących rozmów, jakie odbywały się między McSparklem a Belcią podczas zwiedzania z jednego powodu – nie wnoszą one do akcji niczego nowego ani ekscytującego.

Nuda: + 1

A nie, momencik, jednak mam perełkę:

Mamy szczęście, że Esme dobudowała jednak jeden pokój. Nikt z nas nie brał pod uwagę, że na świecie pojawi się Ness... Renesmee.
Zmarszczyłam czoło, wyrwana nieprzyjemnie z rozmarzenia.
Ty też? – jęknęłam. – Tylko nie to!
Wybacz, skarbie. To nienaumyślnie. Non stop przysłuchuję się myślom pozostałych, więc nic dziwnego w tym, że to podłapałem.
Westchnęłam. Moje dziecko potworem z odmętów? Być może już nic nie dało się na to poradzić, ale bynajmniej nie zamierzałam kapitulować.

Primo: wąpierze mają ponoć superrewelacyjną pamięć. Jakim cudem Edzio i reszta ferajny wciąż nie mogą zapamiętać, że Belkę drażni to zdrobnienie?

Secundo: Cóż, Bello, nie doszło by do tego, gdybyś dała swojej córce jakieś normalne imię – nawet Carlie, drugie z imion Nabuchodonozora (tym razem hybryda Charliego i Carlisle'a) nadałoby się lepiej.

Głupota: + 6

A teraz....


..No nie. Miejcie litość. Cała strona A4 poświęcona opisowi pierwszego wampirzego stosunku Warda i Bellissimy? To nie na moje nerwy.

W skrócie: jest cudownie, niebiańsko, fantastycznie i -rzecz jasna – sto razy lepiej niż za starych, ludzkich czasów. Całonocny akt odbywa się na podłodze, gdyż

(...)byliśmy siebie zbyt spragnieni, by tracić czas na przebycie ostatnich dwóch metrów.

Zdaje się, że właśnie odkryłam, która część ludzkiej natury została u pani Cullen podniesiona do potęgi entej.

Bardzo, ale to bardzo niewielka część mojego umysłu zaczęła szukać rozwikłania pewnej związanej z zaistniałą sytuacją zagadki. Ani ja, ani Edward, nigdy nie mieliśmy się zmęczyć. Nie musieliśmy ani zaczerpywać tchu, ani odpoczywać, ani jeść, ani nawet korzystać z ubikacji – obce nam były jakiekolwiek przyziemne ludzkie potrzeby. Mój ukochany posiadał najpiękniejsze, najbardziej idealne ciało pod słońcem, w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby nam przeszkodzić, i nic nie wskazywało na to, żebym w którymś momencie miała stwierdzić, że jak na jeden dzień to mi już wystarczy. Zawsze miałam chcieć czegoś jeszcze. A ten dzień nigdy nie miał dobiec końca. Zsumowując to wszystko, jakim cudem mieliśmy kiedykolwiek przestać?

Eee...Bello, jakby ci to...Widzisz, mężczyzna od czasu do czasu potrzebuje przystanku, żeby, ładnie rzecz ujmując, z powrotem nabrać sił. Zlituj się więc nad nieszczęsnym Edwardem i daj mu choć minutkę na złapanie metaforycznego oddechu.

...No, chyba, że wampiry mogą dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu. W takim wypadku należy ogłosić światu, że nareszcie odkryto perpetuum mobile – Belka nijak nie pozwoli McSparkle'owi wyplątać się ze swoich objęć; nie wtedy, gdy na horyzoncie majaczy się wizja kilkunastogodzinnego seksu.

Nawiasem mówiąc, wyobraźcie sobie, jaką wielką przysługę nasza para mogłaby oddać światu, gdyby podłączyć ich do generatora energii!


Po kopulacji nadchodzi czas na rozmowę:

Właściwie to nawet zauważyłam, kiedy zaczęło świtać. Miniaturowy ocean za szybą zmienił barwę z czarnej na szarą, a gdzieś tuż obok nas rozśpiewał się jakiś ptaszek – może miał gniazdko w jednej z pnących róż.
Brakuje ci tego? – spytałam Edwarda, kiedy piosenka ucichła.
W ciągu minionych kilku godzin przemawialiśmy do siebie nie raz, ale nie w taki sposób, który można by było nazwać rozmową.
Czego ma mi niby brakować? – zamruczał.
- Wszystkich moich dawnych cech: tego, że byłam ciepła, że byłam miękka, że kusząco pachniałam... Ja niczego na tej przemianie nie straciłam i tak się zastanawiałam, czy czasem trochę ci nie smutno, że z tyloma rzeczami musiałeś się pożegnać.

Ta kobieta jest idiotką. I żeby nie było – nie jestem osamotniona w tej opinii:

Ależ ty jesteś ciepła.
Poniekąd mówił prawdę. W moim odczuciu jego dłoń też była teraz ciepła – przyjemnie ciepła, zwyczajnie ciepła, a nie parząca jak skóra Jacoba.
Bardzo powoli przesunął palce wzdłuż mojej twarzy, śledząc krzywiznę mojej żuchwy aż po szyję, a potem przedłużając tę linię aż po moją talię. Na chwilę przymknęłam oczy.
Jesteś miękka.
Nie mogłam się z nim nie zgodzić, bo opuszki jego własnych palców w zetknięciu z moją skórą zdawały się być z satyny.
A co do twojego zapachu, cóż, nie mogę powiedzieć, żeby mi go brakowało. Pamiętasz zapach tamtych turystów na polowaniu?
Bardzo nad tym pracuję, żeby go zapomnieć.
Wyobraź sobie, że całujesz kogoś, kto tak pachnie.
Ścianki mojego gardła zaczęły lizać znienacka języki ognia.

Nuff said.

Głupota: + 40

Jak długo to trwa? No bo widzisz, Carlisle i Esme, Em i Rose, Alice i Jasper – jakoś nie zauważyłam, żeby spędzali całe dnie zamknięci w swoich pokojach. Pokazują się ludziom regularnie, zawsze są kompletnie ubrani... Czy to... czy ten apetyt kiedykolwiek przechodzi?
Przycisnęłam się do niego mocniej – jeśli w ogóle było to możliwe – żeby zademonstrować mu, o jaki apetyt mi chodzi.

Edward wbił spojrzenie w podłogę i z zakłopotaniem potarł szyję.
- Najdroższa, czy spotkałaś się może kiedyś z terminem „nimfomania”?

Okazuje się, że póki co rekord w rodzinie ustanowili Emmett i Rosalie, których zwierzęca chuć nie opuszczała przez całą dekadę.

Czyli, mówisz, dziesięć lat, tak? – Byłam przekonana, że Rosalie i Emmett to było nic w porównaniu z nami, ale gdybym rzuciła liczbę większą niż dziesięć, mogłabym wyjść na zarozumiałą.

...Rosalie i Emmett to NIC w porównaniu z wami? „Nic” w sensie uczuciowym? „Nic” w znaczeniu zmysłowych pragnień? Żadna znana ci para nie jest godna porównywać swego przyziemnego sekszenia z waszym niespotykanym chędożeniem?

Niech ten rozdział już się skończy.

Ego: + 60

A potem jest się z powrotem normalnym? Tak jak oni teraz?
Edward znowu się uśmiechnął.
Hm, nie jestem pewien, co rozumiesz pod pojęciem „normalni” Widziałaś, jak moja rodzina wiedzie, przynajmniej z pozoru, przykładne ludzkie życie, ale przecież każdą noc smacznie przesypiałaś. Mrugnął do mnie znacząco. – Kiedy się nie sypia, ma się nagle olbrzymie ilości wolnego czasu, który trzeba jakoś tam spożytkować. Więc czemu nie na swoje... zainteresowania. To dzięki tym długim nocnym godzinom stałem się najlepszym muzykiem w rodzinie, przeczytałem – jako drugi po Carlisle’u – najwięcej książek, studiowałem najwięcej nauk, nauczyłem się najwięcej języków obcych... Emmett pewnie próbowałby ci wmówić, że tak dobrze się na wszystkim znam, bo potrafię czytać innym w myślach, ale prawda jest taka, że kiedy oni mieli co robić, mnie się strasznie nudziło.

Meyer, marnujesz nasz cenny drzewostan. To samo można było wyrazić w o wiele prostszy sposób: „Nie miałem się z kim bzykać, więc z nudów zacząłem poszerzać swe horyzonty”.

...Ja...nawet nie wiem, jak to skomentować. Naprawdę. Przyjęło się, że Belcia jest w tej sadze modelowym przykładem braku jakichkolwiek ambicji, ale mam wrażenie, że na tle swego męża nawet ona wypada korzystnie. Ostatecznie lepiej chyba uczciwie stwierdzić, iż nie posiada się żadnych zainteresowań, niż zaczynać lekcje gry na harfie, bo tylko to odwraca naszą uwagę od faktu, że nie mamy się z kim dupczyć.

Swoją drogą, wyobraźcie to sobie: Jeden dom, w nim trzy pary osób o ultrawrażliwym słuchu uprawiające seks – a do tego wszystkiego Wardo, układający siedemdziesiąty tej nocy domek z kart.

Stefciu, błagam, przestań czerpać inspirację z „Growing Up Cullen”. I bez tego jest wystarczająco żałośnie.


Rozdział kończy się dwuznacznym:

Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, a to, w jaki sposób nasze ciała zaczęły się przy tym o siebie ocierać, skutecznie zakończyło naszą rozmowę.


Co przyniesie naszym maniakom seksualnym nowy dzień? O tym w następnym odcinku.


Statystyka:

Kicz: 500
Bitch: 123
Ego: 60
Głupota: 56
Lenistwo: 10
Nuda: 1


Maryboo


21 komentarzy:

  1. Nie wiem, jak ona może się radośnie dupczyć, kiedy jej ojciec umiera ze strachu o nią... Laska jest niesamowita.
    Oczywiście, analiza przednia, oczywiście, Zmierzch durnieje ze zdania na zdanie. Tyle ode mnie, idę grać w simsy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bella w wersji męskiej: http://www.wykop.pl/link/205918/jak-amerykanski-nastolatek-cieszy-sie-z-samochodu-prezentu-z-okazji-16-urodzin/

    Melomanka

    OdpowiedzUsuń
  3. Mniam, odcinek - zaraz będę czytać:D. Ale najpierw z innej beczki: kwikam sobie teraz nad analizą KwN, jednakże nie bedąc uzytkowniczką wiadomoego forum, tam Was nie skomentuję. Zatem: tam pytacie, na co choruje Bella Sue, że tak się chorobliwie na swym Patisonie zafiksowywuje, a ja odpowiadam tu:
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Osobowo%C5%9B%C4%87_chwiejna_emocjonalnie_typu_borderline. Nie sądzę, żeby SM wiedziała, co pisze, ale Bella Sue spełnia ponad połowę kryteriów diagnostycznych...

    Mrija

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, dziękuję mrija za linka.
      Sprawiłaś mi dużo frajdy. Jednocześnie kłaniam się Wam - szanowne autorki. Czapki z głów, świetne analizy, celne i kwikogenne. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
      Co do Twojej diagnozy: wg tego linku wystarczy spełniać ponad połowę kryteriów, żeby móc zdiagnozować borderline. Czyli już wiemy co dolega Belce :)
      milva

      Usuń
  4. Ja mam pytanko (kolejne). Ciut nie do odcinka, ale nie mam siły szukać odpowiedzi w książce. Otóż, o ile pamiętam, Carlise znalazł Esme w kostnicy, natomiast Wardo zasuwał z jadzikiem jak głupi, żeby zdążyć, póki Belka dychała. Czy mam rozumieć, że Esme w kostnicy nadal żyła, czy też wszechmocny jadzik wskrzesza z martwych?

    OdpowiedzUsuń
  5. Esme żyła, Carlisle usłyszał jak bije jej serce, dlatego ją zwampirzył.

    Jeśli chodzi o dawanie prezentów, to mnie zrobiłoby się smutno/przykro, gdyby darczyńca nie chciał mi go wręczyć, już nie mówiąc jak byłoby mi wstyd.
    Screeny z Simsów mnie rozwaliły xD Zwłaszcza ta Śnieżka. Seksu komentować raczej nie będę. Nie wymaga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Analiza fajna!Nieee,co się w tej książce dzieje!!!
    W "Hotelu Transylwania" Yarbroo bohaterka się cieszy,ze będzie miała czas na naukę,zwiedzanie świata...
    Co do prezentów to się nie zgadzam:nienawidzę głupawych niespodzianek i beznadziejnych prezentów,które zapychają i tak zapchane mieszkanie.Fajnie,jak ludzie pytają czego się chce,a nie kupują badziewia.Jak czegoś potrzebuję kupuję sama i jest ok.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  7. Widać, że nawet po przemianie Belci nie przeszło wręcz histeryczna reakcja na widok prezentów. Rozumiem, że ktoś może nie lubić niespodzianek, ale to jak Cullenówna reaguję na ich widok jest dużą przesadą. Ja nie wiem, co Stefa chciała przez to pokazać - że Belka nie jest materialistą i w ogóle nie przywiązuję wagi w dostawaniu prezentów, czy głupotę, która ukazuję się, tak przerażającą reakcją. A co do sexu i jej mani: to, to chyba mnie wkurzało najbardziej w BD. Wszystko Belce poszło, tak łatwo, że przełożyła miłość duchową nad fizyczną. Ostatnio myślałam nad tym, że gdyby Edek, jednak słyszał myśli Belki to rzuciłby ją w mgnieniu oka, zobaczywszy to, że jest taka na maksa powierzchowna, a osobowość jej ukochanego i taki jaki jest w ogóle ją nie interesują.
    Świetna analiza. Jak zawsze zresztą.

    OdpowiedzUsuń
  8. Może z tą niechęcią Belki do prezentów, chodzi o nieudolne budowanie napięcia? - na zasadzie: ona myśli, że będzie do dupy, a tu niespodzianka (hehe) i jest cudownie.
    Co za szczęście, że w tym odcinku nie było nic o wpojeniu ;)
    Pozdr.
    małpa w bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  9. Raczej ma to pokazać, jaka ona jest skromna i niewymagająca xD

    Przeraża mnie perspektywa ich wspólnego pożycia, składająca się z miliona lat seksu przerywanego czasem polowaniem. Osobiście czasem chciałabym móc nie spać i mieć nieograniczony limit czasowy, ale ja bym chciała z tysiąc rzeczy na raz robić, a oni nie mają pomysłu nawet na chwilę obecną...

    Śliczna analiza :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Oni są nastolatkami,nawet Edward ,dziwne po tylu latach.
    Nastolatki nie mają dojrzałych,długofalowych planów.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  11. "Oni są nastolatkami,nawet Edward ,dziwne po tylu latach.
    Nastolatki nie mają dojrzałych,długofalowych planów".

    Nastolatkami już dawno przestali być. A młody wygląd wcale nie świadczy o tym, że powinni zachowywać się jak typowi nastolatkowie. Przez to, co przeszli przez cztery części sagi powinien im wyperswadować taki tok zachowania/ myślenia. Cały czas przekonywano nas, że Belcia, jak na nastkę jest niezwykle dojrzała, ale wcale tak nie jest,skoro jej jedynym priorytetem przez resztę egzystencji jest kochanie się z Edwardem.

    OdpowiedzUsuń
  12. W ogóle jest Śnieżka, a gdzie jednorożec w ogródku ja się pytam, hm? :D
    A w trakcie czytania opisów domku myślałam tylko: rzygam tęczą. Ja pierdzielę, nie potrafię zrozumieć jak mogło mi się to kiedyś podobać. Jak mogłam nie widzieć tego kiczu cieknącego po kartkach? Masakra.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bella jest młoda,nie przesadzajmy z tym "dawno". Zgadza się,powinni dojrzeć.Tylko,że nie bardzo wyszło.
    Nie za dużo wymagamy od kicza total?Logiki,psychologii, jeszcze sensu się szanownym czytelnikom zachce!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  14. Od tych kamiennych podłóg to nieźle musi ciągnąć.

    Melomanka

    OdpowiedzUsuń
  15. "Przeraża mnie perspektywa ich wspólnego pożycia, składająca się z miliona lat seksu przerywanego czasem polowaniem."
    Mine tam nie przeraza. Bywa, ze spedzam dni na gotowaniu, jedzeniu i sekszeniu. Jako wielka przeciwniczka chamstwa i fanka tutejszych analiz musze jednak zwrocic uwage: Droga Maryboo, to ze uwazasz seksualna hiperaktywnosc za cos pod poziomem morza, nie oznacza, ze jest to powod do wstydu. Twoje analizy czyta mi sie coraz gorzej. Tutaj akurat Meyer nie prezentuje popularnego pogladu i latwo jej "przykopac", ale pomysl prosze. Jezeli zamierzasz wrzucac swoje wlasne odczucia i zyciowe prawdy do analizy, zaznacz to szczerze, bo postawa zaczyna mnie denerwowac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga "Anonimowa" (ludzie, błagam, wymyślajcie sobie jakieś nicki; ja wiem, że tu jest funkcja odpowiedzi, ale niech się wpisze naraz kilka anonimów, to zrobi się straszny bajzel), to, czy jest Ci przyjemnie czytać moje analizy, czy nie, to już kwestia stricte indywidualna, w którą nie śmiem wnikać. Nie bardzo rozumiem jednak, o co właściwie masz do mnie pretensje.

      Pytać, czy wrzucam do analizy swoje własne odczucia to trochę jak pytać artysty kabaretowego, czy wyśmiewa się z osób wymienianych w skeczu. W razie czego oświadczam jasno i wyraźnie: tak, moja (i Beige zresztą także) twórczość opiera się tylko i wyłącznie na NASZYM odbiorze sagi. Nie na prawdzie obiektywnej (bo takowa ponoć nie istnieje), nie na religijnych dogmatach, nie na podręczniku do savoir-vivre'u. Żartuję z tego, co wzbudza moje rozbawienie; nieważne, czy jest to opis chatki Cullenów, czy ich parzenia się. Doprawdy nie wiem, co jest w tym takiego zaskakującego. To, że bawią nas różne rzeczy i pewne kwestie odbieramy inaczej? Cóż,ludzie są bardzo różnorodni i to właśnie jest w nas piękne.

      A co do chędożenia Edzia i Belli; nie wiem, skąd wzięłaś pomysł, iż uważam aktywność seksualną za coś gorszącego. Seks jest fajny, wpływa dobrze na ogólną sprawność organizmu i zapewniam Cię, że bardzo go lubię. Problem nie polega na tym, że Culleniątka lubią sobie pofiglować na podłodze; uważam po prostu, iż traktowanie go jako jedynej przyjemności życiowej (i to przyjemności tak ogromnej, iż poznawanie świata, języków i kultury - słowem wszystko to, o czym marzy wielu ludzi, którzy nigdy z tego czy innego względu nie będą w stanie owych marzeń realizować - jest jedynie zapychaczem, odwracającym uwagę od braku partnera seksualnego) w dodatku przyjemności, która przesłania nam widzenie i - jak słusznie zauważyła Lena - pozwala zapomnieć u umierającym ze strachu o nas ojcu, znajdującym się zaledwie kilka kilometrów dalej, niebezpiecznie zahacza o seksoholizm. A to już jest niezdrowe.

      Maryboo

      Usuń
  16. Chodzi o to,ze w życiu można robić tysiące rzeczy:uczyć się,zwiedzać świat,spotykać ludzi..
    Bella ogólnie jakaś mało ambitna jest.
    Nie,no pewnie można spędzić 100 lat na oglądaniu seriali i myciu podłóg,wolny wybór.A można wykombinować coś fajniejszego.
    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  17. Z góry zaznaczam, że uważam Twilight za źle napisaną, głupią i szkodliwą książkę z niesympatycznymi bohaterami i zerowym napięciem. Czytanie Waszych analiz sprawia mi przyjemność. Niestety, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nadmiernie się miejscami czepiacie i ten rozdział stanowi wzorcowy przykład. Bo jestem jak najbardziej w stanie wyobrazić sobie domek Edzia i Belli jako całkiem gustownie urządzone gniazdko i czepianie się takich pierdół jak średniowieczne krzesło i włoska biblioteczka jest dla mnie zwyczajnie głupie. Kurczowe trzymanie się jednego stylu owocuje nie raz koszmarnymi efektami, czego dowodem wspomniany Igor z Petersburga. I nie przekonają mnie żadne projekty z Simsów, bo w taki sam sposób możnaby zrobić Wymarzony Domek Ani i wyszedłby podobny koszmarek. IMO takie czepianie się na siłę trochę podważa waszą renomę jako analizatorek.

    OdpowiedzUsuń
  18. Analiza świetna jak zawsze. I nawet wcale mnie nie dziwi, że Bella chce spędzić (dosłownie) wieczność na chędożeniu.
    Iris proszę do tego nie mieszać :)
    Hypnos

    OdpowiedzUsuń
  19. Opis domku bardzo przeciętny i niczym nie powala. Po szumnej zapowiedzi spodziewałam się jakichś ekstremów - krasnali w ogródku, kolumienek itp. Żeby aż obrazki do tego przeciętniactwa robić? Naprawdę, dziwię się, że Wam się chciało. Analizy macie fajne, ale ten rozdział to taki zapychacz na odwal się - pewnie nie było tyle "lolcontentu" (lubicie angielskie słowa, więc pewnie spodoba Wam się i to) i musiałyście wymyślać na siłę.
    Pozdrawiam, idę czytać kolejne (oby zabawniejsze) części analizy. :)
    - tey

    OdpowiedzUsuń