niedziela, 16 września 2012

Rozdział XX: Nowa

Na samym początku, moi mili, chciałabym Was poinformować, że jeszcze żadna analiza nie dostarczyła mi tak wielkiej radości podczas tworzenia, jak dzisiejszy odcinek. Dlaczego? Ponieważ ten rozdział to esencja tego, co fanfikciarze zwykli określać mianem marysuizmu. Z góry ostrzegam: zapomnijcie o jakiejkolwiek akcji. „Nowa” ma tylko jeden cel – służy Stefie do projekcji swych najskrytszych marzeń i tęsknot, podobnie jak lalka Barbie umożliwia swej właścicielce realizację najbardziej fantastycznych scenariuszy.

Ostatnia uwaga. Zdaję sobie sprawę, że pewne z cech Belli, które zamierzam nagrodzić punktami wynikają z takiego, a nie innego przedstawienia wampirów w tej serii – ale mało mnie to obchodzi. Jeżeli ktoś z premedytacją przemienia fascynujące istoty z legend w Troskliwe Misie, to nie widzę powodu, by stosować wobec niego jakąkolwiek taryfę ulgową.
Zaopatrzcie się więc zawczasu w papierową torebkę – i akcja!


Wszystko było takie wyraźne.
Wszystko miało takie ostre kontury.
Silne szpitalne lampy nie straciły nic ze swojej mocy, a mimo to widziałam jak na dłoni jarzące się pręciki ich żarówek. W samej bieli jaskrawego światła dopatrzyłam się wszystkich kolorów tęczy, a na obrzeżach nawet widma ósmego koloru, na który nie miałam nazwy.

*udaje się do wujka Gugla*

*odwiedza ciocię Wikipedię*

Niestety, wszelkie znaki w Najsłynniejszej Skarbnicy Wiedzy wskazują na to, że tęcza ma jedynie siedem kolorów. Meyer chyba też to wie, skoro nawet nie próbuje opisać owej dodatkowej barwy.

Bello, a słyszysz też, o czym trąbią słonie?

Głupota: +10
Mary Sue: +20

Poza łuną, w ciemnych deskach drewnianego sufitu, rozróżniałam wszystkie słoje i prążkowania. Poniżej w powietrzu unosiły się drobiny kurzu – każda, niczym Księżyc, o jasnej i ciemnej stronie. Niezliczone miniaturowe planety wirowały wokół siebie w niebieskim tańcu. Kurz był tak piękny, że zszokowana wciągnęłam głośno powietrze przez usta.

Stefciu? Nie obchodzi mnie, jak perfekcyjne są Twoje wąpierze – jeśli Belka naprawdę ma tak ostry wzrok, że mogłaby iść w zawody z mikroskopem, to nie ma szans, by normalnie funkcjonowała w społeczeństwie. Każdy przedmiot, roślina czy człowiek będzie dla niej istnieć jako zbiór cząsteczek, co suma sumarum da efekt jak po naprawdę kiepskim tripie.
No, chyba że mejerpiry mają przy uchu takie pokrętło, którym regulują sobie ostrość...

Głupota: +50

Poczułam się dziwnie – coś było nie tak. Zastanowiwszy się nad tym, uświadomiłam sobie, że wdech nie przyniósł mi ulgi. Nie potrzebowałam już tlenu. Świeży jego napływ był teraz moim płucom zupełnie obojętny.
Nie musiałam już oddychać, ale sprawiało mi to przyjemność. Mogłam tak posmakować wszystkiego, co znajdowało się w pokoju. Posmakować tych przeuroczych drobinek kurzu.

W skład kurzu wchodzą m.in.: szczątki roślin, roztocza i szczątki zwierząt. Smacznego.

Nad oddechem w roli dodatkowego gadżetu nie mam nawet siły się znęcać. Meyer, zdecyduj się w końcu, do czorta – albo Culleny są chodzącymi diamentami i niepotrzebne im do szczęścia żadne procesy fizjologiczne, albo Superjad zastępuje wszystkie ludzkie płyny od śliny przez krew po spermę i w takim wypadku biologia nadal oddziałuje na twoje ukochane kukiełki. Nie można mieć ciasteczka i zjeść ciasteczka.

Głupota: + 55

Obserwujące mnie wampiry też zaczęły oddychać, a ich oddechy mieszały się z ową najcudowniejszą z woni, wydobywając z niej nowe pokłady piękna. Cóż się w niej jeszcze kryło prócz miodu, słońca i bzu? Cynamon, hiacynt, gruszka, woda morska, piekący się chleb, sosna, wanilia, wyprawiona skóra, jabłko, mech, lawenda, czekolada... Tyle porównań, ale żadne do końca nie trafione. W każdym razie coś kojarzącego się jak najlepiej.

...Chciałam tu dodać jakiś ironiczny komentarz, ale wtedy dotarło do mnie, że nie zdołam wymyślić nic głupszego od oddechu pachnącego wyprawioną skórą. Gratuluję, Stefciu, pobiłaś mnie na moim własnym polu.

Kicz: +10

Dźwięk telewizora w salonie ucichł i ktoś na parterze – czyżby Rosalie? – siedząc, przeniósł ciężar ciała z jednego uda na drugie.

I znów to samo. SMeyer, byłabyś uprzejma wytłumaczyć, jakim cudem Belcia nie dostaje kociokwiku rejestrując każdy najdrobniejszy dźwięk? Wyjątkowo zastosuję taryfę ulgową i przyjmę za dobrą monetę nawet bajdurzenie o pseudobiologii. Daj mi tylko JAKIEKOLWIEK wyjaśnienie tego fenomenu.

Głupota: +50

Nagle zabrzmiał jakiś stłumiony łomot. Męski głos pokrzykiwał coś gniewnie do rytmu. Ktoś tu gustował w rapie?

*przykleja na laptopa karteczkę z przypominajką „'Growing Up Cullen' to oficjalnie nie kanon”, wiedząc, że owo memo przyda się jeszcze wiele razy w ciągu tej księgi*

Zdziwiłam się na moment, ale zaraz potem hałas się oddalił, jak gdyby dom Cullenów minął samochód ze spuszczonymi szybami.
drgnęłam, kiedy uzmysłowiłam sobie, że jak najbardziej mógł być to samochód, tyle że kilka kilometrów stąd. Czyżbym słyszała, co działo się na szosie?

Oczywista. Jesteś teraz stuprocentową merysujką, skarbie, lepiej zacznij się przyzwyczajać do tego typu anomalii.

Mary Sue: +5

 
Ktoś (najprawdopodobniej Wardo) zaczyna macać dłoń Belli, na co nasza heroina z niewyjaśnionych przyczyn odpowiada atakiem paniki:

Powietrze wydostało się zza moich zaciśniętych zębów ze złowrogim sykiem godnym roju pszczół. Nim dźwięk ten zamilkł, moje mięśnie spięły się, abym jak najszybciej mogła uciec przed nieznanym. Zerwałam się ze stołu tak raptownie, że wszystko powinno było zawirować mi przed oczami – ale nic takiego się nie stało. Chociaż w jedną szesnastą sekundy znalazłam się pod przeciwległą ścianą, po drodze zarejestrowałam każdą drobinę kurzu i każdy słój w deskach boazerii, na których spoczął mój wzrok.

Jesteś zajebista.

Mary Sue: + 25

Nie zmieniłam pozycji jeszcze przez jedną ósmą sekundy, żeby mieć czas rozejrzeć się po pokoju.

WTF? Czyżby Culleny miały dodatkowo wmontowany w mózg stoper, żeby móc napawać się swoją zajefajnością na każdym możliwym polu? Już mi opadają ręce, a nie wyszliśmy nawet poza drugą stronę.

Mary Sue: + 10

 
Okazuje się, że cała wampirza familia (minus Rosalie) zebrała się na sali operacyjnej, aby powitać nowo przyjętego członka sekty rodziny.

Alice wyglądała Jasperowi zza łokcia, uśmiechając się szeroko. Ostre szpitalne światło odbiło się od jej białych zębów, tworząc kolejną ośmiokolorową tęczę.

A teraz spróbujcie ujrzeć tę scenę oczyma wyobraźni.


No i sami powiedzcie, czy Meyer nie ma świetnego dilera?

Wszystko to odnotowałam ot tak, na marginesie. W przeważającej części moje zmysły i umysł skupiły się na twarzy Edwarda.

NO BA.

Ileż to razy już mu się przyglądałam, zachwycając się jego urodą? Ileż to godzin – a gdyby je podliczyć, ileż dni, ileż tygodni – spędziłam, marząc na jawie o tym, którego miałam za ideał?

Dni?! Tygodni?! Gdybyśmy podsumowali wszystkie dotychczasowe części tej serii - dołączając do tego każdą wzmiankę o sytuacjach, które wydarzyły się poza głównym obrębem akcji - musielibyśmy iść w dekady.

Sądziłam, że znam jego twarz lepiej niż swoją własną. Sądziłam, że ze wszystkich rzeczy na świecie, tylko tego jednego w stu procentach mogę być pewna – nieskazitelności jego boskiej twarzy.
Okazało się, że równie dobrze mogłabym być ślepa.
Oto po raz pierwszy spojrzałam na Edwarda oczami, którym obca była słabość ludzkiego wzroku. Jęknęłam z wrażenia. Z wysiłkiem dobierałam w myślach słowa, którymi mogłabym go opisać, ale te, które przychodziły mi do głowy nie były odpowiednie. Potrzebowałam jakiegoś ulepszonego języka.

Kicz: +200

Umyliście już zęby? To dobrze, bo będę się uzewnętrzniać.

Stefciu? To nie ma absolutnie żadnego sensu. Jeżeli mi nie wierzysz, zrób eksperyment – weź jedno lusterko pokryte przez parę wodną i jedno czyste, po czym przybliż oba do twarzy. Człowiek niemal zawsze wygląda bardziej korzystnie w tym pierwszym – bo nasze rysy są romantycznie zamglone i nie widać niedoskonałości w stylu pryszczy.
Nieważne, jak niesamowicie perfekcyjny jest McSparkle; jeżeli Belka naprawdę zyskała tak mocny wzrok, to powinna teraz zauważać choćby drobne braki w jego urodzie, niedostrzegalne dla ludzkich oczu. 54687 włos nieco krótszy od reszty, jedno ucho wyżej o drugiego o jedną setną milimetra – te sprawy.
Wyobraźcie sobie zresztą, jaki świetny byłby to scenariusz w rękach zdolnego pisarza – nasza pusta heroina, marząca od ponad roku o przemianie w nadnaturalną Miss Word budzi się jako krwiożerczy potwór...i odkrywa, że niezwykła uroda wąpierzy była tylko wabikiem dla potencjalnych ofiar. Teraz jest zamrożona po wsze czasy w ciele równie zwyczajnym, jak to ludzkie i związana z mężczyzną, którego wygląd nie różni się niczym od powierzchowności innych przeciętnych facetów.

Ale o czym my w ogóle mówimy? W końcu to „Zmierzch” - nie daj bór, aby nasze drogie laleczki były w jakimkolwiek stopniu oddalone od ideału.

Głupota: + 50

Bello? – zapytał cicho [Edward].
Starał się być opanowany, ale po tonie jego głosu poznałam, że się martwi.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć mu tak szybko, jak bym chciała, odurzona aksamitnym tembrem jego barytonu. Był jak symfonia, symfonia na jeden instrument, instrument doskonalszy od każdego stworzonego przez człowieka...

Stefa, miejże litość nad naszymi organizmami...

Kicz: +50

Zanurkowałam w głębiny swojej jaźni, sięgając pamięcią do swojej ostatniej godziny w ludzkiej postaci. Wspomnienia już wyblakły, jak gdyby pokrył je gruby, ciemny welon. Stało się tak dlatego, że chcąc nie chcąc, porównywałam je do tego, co docierało do mnie teraz, a ludzkimi zmysłami tak niewiele odbierałam. Wszystko w moich wizjach było takie niewyraźne!


Carlisle pamiętający swoje życie za Cromwella.

Rosalie wspominająca czas Wielkiego Kryzysu.

Jasper opisujący Wojnę Secesyjną.


Meyer, czy ty w ogóle sprawdzasz, co napisałaś w poprzednich tomach, zanim bierzesz się za kolejną część? Na wszystkich bogów greckich, JA pamiętam lepiej akcję z ostatnich trzech książek! Jakim cudem, u diaska, Cullenowie są w stanie opisywać ze szczegółami – wliczając w to tło emocjonalne – wydarzenia sprzed kilkudziesięciu/kilkuset lat, jeżeli ta ameba JUŻ TERAZ nie pamięta, co działo się zaledwie kilka dni temu?!

...Z drugiej strony, wampiryzm wzmacnia ponoć cechy, które charakteryzowały nas jako ludzi. A w takim wypadku posiadanie przez Belcię głowy jak sito jest absolutnie usprawiedliwione.

Głupota: +50

Usiłowałam przypomnieć sobie jej [Renesmee] twarzyczkę – wiedziałam, że była śliczna, ale obrazy, które przywołało jej imię, tylko zirytowały mnie swoją marną jakością.
Rysy córeczki ginęły w mroku...

Ponieważ nie chcę, abyś skompromitowała się przed dawną rodziną, przygotowałam ci, Łabędziątko, ściągawkę – użyj jej w razie napotkania jakiejś dziwnie znajomej twarzy na swej drodze:

  • Charlie: wąsy (jedynie, jeżeli widziałaś filmy oparte na swoim życiu), w jednej ręce wędka, w drugiej – puszka piwa
  • Renee – twoja stwórczyni nie raczyła podać żadnych cech charakterystycznych, pamiętaj więc, że jest gadatliwą idiotką
  • Jacob: duże mięśnie i brak koszulki, a od pewnego czasu także dyndający na szyi identyfikator potwierdzający honorowe członkostwo w Klubie Pedobeara
  • Nabuchodonozor: równie piękny, jak jego tatuś, tylko jeszcze bardziej
  • reszta jest nieważna – i tak nigdy się dla ciebie nie liczyli.


Bella, wciąż nieco oszołomiona po przemianie, rozmyśla nad wieloma kwestiami – gdzie jest jej córka, co się stało z Jacobem i resztą sfory oraz co też Edzio powiedział jej ojcu, gdy ten wydzwaniał podczas transformacji. Wszystkie te zagadnienia są bardzo rozsądne i na miejscu, możemy mieć więc pewność, że za chwilę odejdą w mrok niepamięci.

Kiedy namyślałam się, które z tych pytań zadać jako pierwsze, Edward zbliżył się do mnie ostrożnie i pogłaskał po policzku opuszkami palców. Były gładkie jak satyna, miękkie jak puch, a temperaturą pasowały teraz idealnie do ciepłoty mego ciała.
Jego dotyk wydawał się wnikać pod powierzchnię mojej skóry, wnikać w kości mojej twarzy. Przeszył mnie prąd. Przyjemny dreszcz ześlizgnął mi się wzdłuż kręgosłupa i rozszedł delikatnym mrowieniem po żołądku.

Chrzanić dziecko, ojca i przyjaciela – twój luby maca cię po twarzy! Opisz to ze szczegółami, zachwytów nad idealnością Warda nigdy dość.

Chwileczkę, pomyślałam, czując, jak budzi się we mnie rozkoszne ciepło. Czy nie uprzedzano mnie, że na długi czas będę musiała zapomnieć o podobnych doznaniach? Czy nie uznałam, że to wysoka cena, ale jestem gotowa ją zapłacić?
Byłam nowo narodzonym wampirem. Paląca suchość w gardle stanowiła najlepszy tego dowód. I wiedziałam, co taki stan za sobą pociąga. Ludzkie emocje i tęsknoty miały do mnie w końcu wrócić w jakiejś formie, ale pogodziłam się z tym, że potrwa to kilka lat. Z początku miałam nie myśleć o niczym innym, prócz tego, jakby się tu nasycić. Taka była umowa. Na takiewarunki przystałam.

* wpada w stupor i przez kilka chwil gapi się bezmyślnie w monitor*

...Steph, czy ty poważnie chcesz nas przekonać, że powinniśmy odczuwać zaskoczenie w związku z tym, iż twój najdroższy awatar nie ma najmniejszych problemów z przestawieniem się na tryb Full Mary Sue?



BUHAHAHAHA!!!


Byłabym poważnie zszokowana jedynie wtedy, gdybyś po raz pierwszy w tej sadze trzymała się własnego kanonu i zrobiła z Belki krwiożerczą potworę, zmagającą się ze swoją nową naturą – coś, co w tym miejscu uczyniłby każdy DOBRY pisarz traktujący swe dzieło jako fascynującą opowieść tworzoną ku przyjemności czytelników, a nie papierowy blogasek służący do przechowywania swych mokrych snów i niespełnionych marzeń.

Mary Sue: +100

Pani Cullen w przypływie czułości przytula swojego męża, na co ten reaguje dosyć niemęskim, acz usprawiedliwionym „auć” - jego ukochana dysponuje bowiem olbrzymią siłą, charakterystyczną dla nowo narodzonych wąpierzy.

Kocham cię – wyszeptałam, ale zabrzmiało to tak, jakbym to wyśpiewała. Mój głos rozdzwonił się niczym pęk złotych dzwonków.

Błagam, litości! Ja chcę się stąd wydostać! Uwolnijcie mnie z tego piekielnego Trosklisiowa!!!

Mary Sue: +10
Kicz: + 20

Pocałował mnie – wpierw ledwie musnął moje wargi, ale niespodziewanie wpił się w nie z nieznaną mi gwałtownością. Najchętniej zatraciłabym się w powodzi bodźców, ale chociaż niezwykle trudno było mi w niej zebrać myśli, starałam się za wszelką cenę nie zapomnieć, że niechcący mogę zrobić mu krzywdę.
Było tak, jakby nigdy przedtem mnie nie całował – jak gdyby był to nasz pierwszy pocałunek. Musiałam zresztą przyznać, że nigdy jeszcze nie całował mnie w taki sposób.

Może pamiętacie, że wciąż...

Ktoś odchrząknął znacząco. Ktoś mówiący basem, więc zaraz poznałam, że to Emmett. Był zarazem poirytowany i rozbawiony.

...jest tam reszta familii. Edziu, kryj się, Nimfo-Bella strikes again!

Jak się czujesz, Bello? – zapytał [Carlisle].
Zastanawiałam się nad odpowiedzią przez sześćdziesiątą czwartą część sekundy.

Rany koguta, czy teraz przez cały czas będziemy zmuszeni czytać o niewiarygodnych umiejętnościach matematycznych Belli Sue? To ja już wolę złociste oczęta McSparkle'a.

Nigdy bym nie pomyślała, że napiszę coś podobnego. Widzisz, do czego doprowadziłaś, SMeyer?!

Mary Sue: + 10

W pełni się kontrolujesz – nie mógł nadziwić się Carlisle. – Tego to nawet ja się nie spodziewałem, nawet wziąwszy pod uwagę, ile miałaś czasu, żeby się do tego psychicznie przygotować.

Jesteś boska.

Mary Sue: +50

 
Carlisle chce się dowiedzieć, czy morfina zadziałała; Bella zataja przed nim jednak godziny agonii, aby nie dręczyć swego małżonka i w myślach rozgrzesza się poprzez obietnicę szczerej rozmowy z teściem w bliżej nieokreślonej przyszłości. Pogawędkę przerywa zew natury – pieczenie w gardle zaczyna dawać pani Cullen się we znaki, czas zatem udać się na polowanie.

Ani drgnęłam, więc [Edward] uśmiechnął się zawadiacko i uniósł brwi.
Zawsze mi się wydawało, że marzyłaś o tym, żeby towarzyszyć mi na polowaniu.
Jego słowa przywołały niewyraźne wspomnienia naszych rozmów na ten temat. Zaśmiałam się melodyjnie. Część mojego umysłu zasłuchała się w zachwycie, a inna w ciągu sekundy skatalogowała na nowo wszystkie wydarzenia z pierwszych dni mojej znajomości z Edwardem, tak żebym już nigdy ich nie zapomniała. Tamte dni wyznaczały poniekąd prawdziwy początek mojego życia. Nie spodziewałam się, że tak nieprzyjemnie będzie mi sięgać do nich pamięcią. Wrażenie było przy tym takie, jakbym starała się wypatrzeć coś w mętnej wodzie. Nauczona doświadczeniem Rosalie, wiedziałam jednak, że obrazy te nie wyblakną z czasem, jeśli tylko będę wracać do nich dostatecznie często. Nie chciałam zapomnieć o ani jednej minucie spędzonej z ukochanym, nawet teraz, gdy przed nami rozciągała się wieczność.

Sorry, Stephenie, ale to nadal nie ma najmniejszego sensu. Jeżeli wspomnienia wampirów są mętne już na samym początku nowego życia, to jakim cudem mają stać się wyraźniejsze po kilkudziesięciu latach? Owszem, częste powracanie myślami do pewnego obrazu utrwali go w naszej pamięci – ale nie wtedy, gdy ów obraz od początku jawi się jako rozmazana plama!

Zaczekaj. Najpierw co innego.
Tyle tego było. Nie zadałam mu jeszcze żadnego z dręczących mnie pytań. Miałam na głowie ważniejsze rzeczy niż ból gardła.
Co takiego? – odezwał się Carlisle.
Chce ją zobaczyć. Chcę zobaczyć Renesmee.

Tak, ja wiem, instynkt macierzyński i te sprawy...Ale pozwólmy skomentować to życzenie samemu Marmurowemu Adonisowi:

Bello – zaczął ostrożnie Edward – to chyba nie najlepszy pomysł. Skarbie, ona jest w połowie człowiekiem. Ma bijące serce, w jej żyłach płynie krew. Dopóki nie zyskamy stuprocentowej pewności, że nad sobą panujesz... Nie chcesz jej przecież narazić na niebezpieczeństwo, prawda?

Edwardzie, jak śmiesz?! Mówimy tu przecież o alter ego autorki...

Zmarszczyłam czoło. Jasne, że tego nie chciałam.
Czy panowałam nad sobą? Hm. Na pewno czułam się zdezorientowana. I zdekoncentrowana. Ale czy niebezpieczna? Czy stanowiłam zagrożenie dla własnej córki?
Nie byłam pewna, czy mogę udzielić na to pytanie przeczącej odpowiedzi. A więc musiałam uzbroić się w cierpliwość. Cóż, było to wyzwanie. Bo tak długo, jak jej nie widziałam, nie była dla mnie kimś prawdziwym. Tylko majakiem... ulotnym snem o małej nieznajomej...
Gdzie ona jest?
Nadstawiłam uszu, żeby usłyszeć bijące piętro niżej serduszko, usłyszałam też, jak w jego pobliżu oddycha więcej niż jedna osoba – cichutko, jak gdyby opiekunowie Renesmee też nasłuchiwali. Wyłapałam coś jeszcze, ale nie potrafiłam określić, co – coś pomiędzy łopotaniem z pogłosem a głuchym dudnieniem.
Najważniejsze było jednak to, że dźwięk bicia serca mojego dziecka odebrałam jako tak apetycznie wilgotny, że do ust napłynęła mi ślina. A to oznaczało, że przed złożeniem wizyty małej nieznajomej, musiałam niestety nauczyć się polować.

...No być nie może! Meyer, czy ty właśnie dałaś nam do zrozumienia, że w ten książce niebawem pojawi się rzeczywisty konflikt – wewnętrzna walka Belci pomiędzy matczyną miłością i instynktem drapieżcy?

Ja już znam odpowiedź na to pytanie, a co do Was, drodzy czytelnicy...Cóż, nie zamierzam własnoręcznie odbierać Wam nadziei.

Czy jest z nią Rosalie?
Tak – odparł cierpko Edward
(…)
Stało się coś złego? – wyszeptałam.
Nic złego się nie stało – powiedział doktor, nie wiedzieć czemu podkreślając słowozłego”. – Tak właściwie, to mało co się zmieniło. Byłaś wyłączona z życia tylko przez nieco ponad dwa dni. (…) Jacob nadal tu jest, a Charlie nadal wierzy, że jesteś chora. Myśli, że jesteś teraz na badaniach w Centrum Kontroli Chorób w Atlancie. Daliśmy mu zły numer telefonu i bardzo się frustruje. Rozmawiał z Esme.




Daliśmy mu zły numer telefonu?


BARDZO SIĘ FRUSTRUJE?




 
Bitch: + 400

A swoją drogą, skoro Charlie widzi, że Culleny podały mu lewy numer telefonu, to dlaczego nie zadzwoni do informacji albo nie sprawdzi w książce telefonicznej? Albo jeszcze lepiej - czemu po prostu nie odwiedzi swojego ciężko chorego dziecka w szpitalu?!

Głupota: +50
Zły ojciec: + 75

Muszę do niego zadzwonić... – mruknęłam do siebie, ale dźwięk mojego głosu uzmysłowił mi, że mam problem. Charlie nie miał szans go rozpoznać. Usłyszawszy go w słuchawce, wcale nie miał się uspokoić. Ale potem dotarła do mnie druga informacja, którą podał mi Carlisle, i porzuciłam smutne rozmyślania.

Słusznie. Poświęciłaś na tego zrozpaczonego brakiem informacji na temat twojego stanu zdrowia, bezradnego i przerażonego starego zgreda mniej więcej dwie minuty. Na następne pół roku wystarczy.

Bitch: + 200

Jak to... Jacob jeszcze tu jest?
Znowu wymienili między sobą zakłopotane spojrzenia.
Bello – powiedział szybko Edward – mamy jeszcze dużo do umówienia, ale w pierwszej kolejności powinniśmy zadbać o ciebie. Musisz skręcać się z bólu...
Kiedy o tym wspomniał, przypomniało mi się, że pali mnie w gardle, i przełknęłam ślinę. – Ale Jacob...
Skarbie, będziemy mieć całą wieczność na wyjaśnienia.
Miał rację. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby odłożyć to na później. Zwłaszcza, że gdyby nie rozpraszało mnie pragnienie, łatwiej by mi się ich słuchało.

Mwehehehe.


-Hej, czekajcie! – zaświergotała Alice spod drzwi.
(…)
Obiecałaś, że będę mogła przy tobie być przy tym pierwszym razie – ciągnęła – a co, jeśli w lesie miniecie po drodze jakieś jeziorko albo kawałek blachy?
Alice... – zaoponował Edward.
To zajmie tylko sekundkę!
Nie czekając na przyzwolenie, wypadła jak strzała z pokoju.
Edward westchnął.
Co ona bredzi o jakichś blachach?
Zanim ktokolwiek mu odpowiedział, Alice zdążyła już wrócić, dźwigając olbrzymie lustro w złoconej ramie z pokoju Rosalie, niemal dwa razy od siebie wyższe i kilka razy szersze.

Jestem w stanie zrozumieć, że Rose w swej próżności (przynajmniej tej deklarowanej, gdyż jak żywo jedyną bohaterką zdradzającą niezdrową obsesję na punkcie własnego wyglądu w tej sadze jest nasza heroina) zamontowała sobie lustro na pół ściany. Ale czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, jakim cudem Ala zdołała uchwycić to cacko?

Głupota: +5

Belka po raz pierwszy od chwili zakończenia transformacji spogląda na swego niezrównoważonego emocjonalnie szwagra:

Wiedziałam, że [Jasper] bezustannie śledzi moje nastroje, musiał więc zarejestrować, że zobaczywszy go w pełnej krasie po raz pierwszy, przeżyłam szok. Dla niedoskonałego ludzkiego oka blizny, jakie mu pozostały po latach dowodzenia oddziałami nowo narodzonych w czasie wojen na południu kontynentu, były w większości niewidoczne. Widywałam je tylko wtedy, gdy padało na nie jaskrawsze światło, bo ich nieco wypukłe krawędzie odcinały się wówczas wyraźniej od jego bladej skóry.
Teraz, widząc o wiele lepiej niż człowiek, odkryłam, że składa się głównie z blizn. Od jego okaleczonej szyi i żuchwy nie można było oderwać wzroku – a chociaż był wampirem, trudno było uwierzyć, że przeżył tyle ataków na swoje gardło.

To wampiry też mogą być oszpecone???!!!?oneone!!!!11 Biedna Bella, żeby ładować jej tę nieprzyjemną prawdę między oczy już pierwszego dnia....Teraz nieboga będzie się obawiała wejść w jakąkolwiek konfrontację z innym przedstawicielem swojego gatunku, bo a nuż ktoś jej naznaczy błyszczącą facjatę.


 A skoro o pięknie mowa:

Edward nieźle mnie ochrzanił za to, że nie dopilnowałam, żebyś zobaczyła swoje odbicie przed ślubem – odezwała się Alice, odrywając moją uwagę od swojego przerażającego ukochanego. – Nie dam mu powodu do tego, żeby znowu mi dogryzał.
Dogryzał? – powtórzył ze sceptycyzmem, unosząc brew.
(…)
Ich przekomarzania ledwie do mnie docierały. Osoba, którą zobaczyłam w lustrze, była o stokroć ciekawsza od jakichkolwiek słownych potyczek.
Patrzenie na nią sprawiało mi przede wszystkim ogromną przyjemność. Nieznajoma wampirzyca była niezaprzeczalnie niezwykle urodziwa, tak samo nieziemsko piękna, co Esme czy Alice. Jej twarz bez jednej skazy, bladą jak księżyc, okalała burza gęstych, lśniących, ciemnych włosów. Stała z gracją baletnicy. Ręce i nogi miała silne i gładkie, a jej skóra iskrzyła się delikatnie, połyskując niczym powierzchnia perły.
Ale potem się przestraszyłam.
Czy to miałam być ja? Nie potrafiłam w jej idealnych rysach doszukać się niczego znajomego.

Tak jest, moi kochani. Oto nadszedł ten moment – Bella Sue po raz pierwszy ujrzała swe nowe odbicie. Gdybym miała powiedzieć, że cokolwiek w danym fragmencie mnie zaskoczyło, byłby to jedynie fakt, iż nasza protagonistka porównała się zaledwie do szwagierki i teściowej. To, że jej uroda nie przebiła czaru Rosalie uważam za rażące odejście od generatora Marii Zuzanny.

Mary Sue: +500
Kicz: +100

Belcię przerażają jej nowe, krwistoczerwone oczęta, udaje się jej jednak powstrzymać atak histerii bez użycia chodzącego valium w postaci Jazza:

Jasper zastanawia się, jak ty to robisz.
Co takiego?
Jak udaje ci się tak świetnie kontrolować swoje emocje – wyjaśnił partner Alice. – Nigdy jeszcze nie wiedziałem, żeby nowo narodzony potrafił zatrzymać się w połowie drogi. Zdenerwowałaś się, ale kiedy zauważyłaś, że zaczęliśmy mieć się przed tobą na baczności, pohamowałaś się i uspokoiłaś. Byłem gotowy ci pomóc, ale wcale mnie nie potrzebowałaś.

Podpiszesz mi się na koszulce?

Mary Sue: +20

Powiedz nam lepiej, jak się sobie podobasz – zabrała głos Alice, wskazując niecierpliwie na moje odbicie.
Czy ja wiem... – bąknęłam, nie chcąc się przyznać, jak bardzo mnie ten widok przerażał.
Znowu spróbowałam doszukać się w tej obcej kobiecie o oczach monstrum czegoś ze starej siebie. Hm... Było coś takiego w kształcie ust... Ignorując jej porażającą urodę, można było dojść do wniosku, że jej górna warga mimo wszystko nie pasowała do dolnej – że była w stosunku do niej nieproporcjonalnie pełna. Gdy znalazłam tę znajomą niedoskonałość, odrobinę poprawił mi się humor. Może reszta mnie też gdzieś tam się kryła.

...Skarbie, kogo ty usiłujesz nabrać? Przez wszystkie dotychczasowe części torturowałaś nas żalami na temat fizycznej niedoskonałości swojego ciała. Dla nowej figury gotowa byłaś zepchnąć w mrok niepamięci całe dotychczasowe życie, łącznie z rodziną i znajomymi.

I mam uwierzyć, że CIESZY cię dostrzeganie starych niedoskonałości? Może gdybym do tej pory nie wiedziała, jakie są twoje priorytety, to nawet bym to kupiła.

Edward westchnął.
Spojrzałam na niego pytająco.
Rozczarowany?
Tak – przyznał ze śmiechem.
(…)
Miałem nadzieję, że kiedy twój umysł stanie się bardziej podobny do mojego, będę w stanie usłyszeć twoje myśli. Ale nic z tego. Znowu muszę się frustrować, próbując odgadnąć, co też się tam w środku dzieje.

Kobieto, puchu marny, czy wiesz, do jakiej frustracji mnie doprowadzasz, nie serwując mi na srebrnej tacy swoich najintymniejszych pragnień i przemyśleń?! Jestem twoim Panem i Mężem i zabraniam ci mieć przede mną tajemnice!

Tyran: +100


No, cóż – powiedziałam nonszalanckim tonem – mój mózg chyba już nigdy nie będzie działał prawidłowo. Ale teraz przynajmniej jestem ładna.






Napawajcie się tym zdaniem, moi drodzy – oto crème de la crème tej sagi oraz pełny obraz panny Swan w jednym. Myślę, że nie potrzebny jest tu nawet jakikolwiek komentarz. Aby jednak sprawiedliwości stało się zadość, podsumuję powyższy akapit odpowiednią ilustracją, którą dawno temu przesłała mi Beige:


   

Ponieważ Jasper obawia się o psychiczną równowagę wygłodzonej pani Cullen, Edward zaciąga wreszcie swoją połowicę na polowanie, zmuszając ją tym samym do oderwania spojrzenia od lustra.
 
A co się wydarzy w lesie? O tym w następnym rozdziale.


Statystyka:

Mary Sue: 750
Bitch: 600
Kicz: 380
Głupota: 320
Tyran: 100
Zły ojciec: 75


Maryboo

23 komentarze:

  1. Kocham ten rozdział! Pamiętam, jaki miałam ubaw, kiedy go pierwszy raz czytałam i tylko wyczekiwałam jego analizy. Cóż, może nie jest to konstruktywne... ale idę obejrzeć ostatni film Śmierzchu. Nie widziałam go jeszcze, bo odpadłam już na pierwszym, ale muszę zobaczyć chociażby tę scenę z lustrem na ekranie. I jestem ciekawa, jak zrobili tęczę na zębach Alice.

    O, a Pratchett twierdzi, że ósmy kolor nazywa się oktaryna i ma barwę zielonożółtego fioletu, o. A Bella tego nie zauważyła? Fstyd.
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Oktaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sceny przebudzenia jeszcze nie widziałam, bo pierwsza część ,,Przed świtem'' zakończyła się tym, że Belka otworzyła swoje czerwone ślepia po przemianie, ale mogę sie założyć, że tęczy odbijającej się od zebów i lustra jak połowa ściany nie pokażą. Te filmy nie zawsze są do tego stopnia zgodne z książką, a ta scena jest tak idiotyczna, ze prawie na 100% to wytną.
      PS. Kocham ten rozdział :D

      Usuń
  2. Śmiałam się jak nienormalna czytając tę analizę. Najlepszy rozdział!

    Może krótko, ale jeszcze nie jestem z stanie napisać nic sensowniejszego:)

    OdpowiedzUsuń
  3. W każdym słowniku przy haśle Mary Sue powinno się znaleźć odniesienie do tego rozdziału, toć Belka to teraz wręcz ikona!
    /"Mój mózg chyba już nigdy nie będzie działał prawidłowo. Ale teraz przynajmniej jestem ładna."/
    Kiedyś, kiedy chciałam wytłumaczyć znajomej bibliotekarce czym tak dokładnie jest Tłajlajt i Bella, zacytowałam jej to właśnie zdanie. Już więcej nie trzeba jej było tłumaczyć :D
    PS. A oktaryna to przecież według Pratchetta kolor magii, więc czy to by znaczyło, że wąpierze Meyer otacza jakieś pole magiczne? Oo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, wąpierze to w końcu istoty magiczne (nie kupuję tych pseudobiologicznych wytłumaczeń Stefy), a więc coś jest na rzeczy.

      Usuń
  4. Zgłaszam sprzeciw! Każdy cytat zamieszczony w tej analizie powinien dostać +1000 do kiczu. Jego stężenie jest wprost nierealne!

    "– Kocham cię – wyszeptałam, ale zabrzmiało to tak, jakbym to wyśpiewała. Mój głos rozdzwonił się niczym pęk złotych dzwonków."

    Jezusie nazarejski, jakbym JA miała coś takiego napisać w utworze, który nie jest parodią, to musiałabym się w następnej kolejności zastrzelić i zapaść pod ziemię ze wstydu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym (w jakimś pijackim widzie) stworzyła coś takiego... A potem by to wydali... A potem bym to przeczytała... Nie wiem. Chyba zmieniłabym nazwisko i na kolanach błagała, żeby objęto mnie programem ochrony świadków.

      Ten rozdział jest kwintesencją marysuizmu. Samozachwyt Belki i to, kiepsko zagrane, przerażenie własną urodą... Ja nie mogę.

      Och i w pierwszej części Edzio bredził coś o tym, że może tak wyciszyć myśli wszystkich wokół, że są dla niego jak taki ogólny szmer rozmów - może z super-duper wzrokiem też tak jest?

      Usuń
  5. O moj boze... To chyba faktycznie byl najmocniejszy rozdzial. Ide go rozreklamowac.

    Gayaruthiel

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha, a ja pamiętam, co wydarzy się w lesie!

    I jeszcze:

    "Hm... Było coś takiego w kształcie ust... Ignorując jej porażającą urodę, można było dojść do wniosku, że jej górna warga mimo wszystko nie pasowała do dolnej – że była w stosunku do niej nieproporcjonalnie pełna. "

    A teraz spójrzmy tutaj:
    http://twilightsagalayouts.com/myspace-graphics/images/Stephanie%20Meyer%20-%20Author/meyer-stephenie.jpg

    i tutaj:

    http://twilightsagalayouts.com/myspace-graphics/images/Stephanie%20Meyer%20-%20Author/meyer.jpg

    Stefa naprawdę mogłaby, choć minimalnie, postarać się ukryć fakt, że Bella to ona, tylko trzydzieści kilo temu.

    DLACZEGO KTOŚ TO WYDAŁ? Cud prawdziwy, że Stefa nie pozowała do okładki jako Bellissima, w końcu mogli ją odchudzić fotoszopem...

    Dlaczego ta książka nie może być po prostu kiepska? Dlaczego musi być tak PORAŻAJĄCO zła?

    P.S.Błagam, usuńcie przepisywanie obrazka przy komciowaniu, już siódmy raz mówi mi, że nie odgadłam, czy tyen kleks to r, i, czy może c...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobre!!Fantastyczna robota,ubawiłam się!!!

    Niech tą książkę ktoś zabierze i zamknie w bibliotecznej piwnicy...
    A,"Pamietniki wampirów" są jeszcze gorsze...
    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, a "Naznaczona" od drugiego tomu to czyste zło...

      korano

      Usuń
  8. "Sądziłam, że ze wszystkich rzeczy na świecie, tylko tego jednego w stu procentach mogę być pewna – nieskazitelności jego boskiej twarzy."

    ...
    Aż popadłam w zadumę nad tym kawałkiem. Język romansów i miłosnych deklaracji to język przesadyzmów, to mnie akurat nie dziwi i nie boli. Tylko czy nie jest smutne, że najpewniejszą rzeczą na świecie nie jest dla naszej heroiny miłość/wierność/szczerość ukochanego, a piękno jego facjaty?
    Ostatecznie Belka przyjmuje, że Wardo może być pięknym, bezdusznym jebaką. (minimalnie, no ale)

    Hasz


    OdpowiedzUsuń
  9. ,,-Te oczy... -wyszeptałam (...). -Jak długo to potrwa?
    -Tylko kilka miesiecy -pocieszył mnie Edward. -Zwierzęca krew zmienia ich barwę szybciej niz ludzka. Najpierw zrobią sie bursztynowe, a później złote.''
    Jakby samo zmienianie koloru przez oczy wąpierzy w zalezności od diety i poziomu nasycenia nie było wystarczajćo idiotyczne. Czy Edward będzie w stanie wyjaśnić nam, w jaki sposób ludzka krew zmienia barwę oczu po przemianie? Z czerwonych na czerwoną?

    OdpowiedzUsuń
  10. Te, ale jak Bellozaura ma tak super-duper zajebyste spojrzenie, że widzi nawet małe ludzki bytujace na drobinkach kurzu, to zaloze się o moje majciochy, że bulek w sklepie nie kupi, bo ktoś je memlal, autobusem nie pojedzie, bo rurki brudne, nawet przy stole nie usiadzie, bo dziwne ludzki maszeruja po blacie. Nawet we krwi dostrzeże syf. Ta SMeyer to chyba za bardzo przesądziła z tym towarem od dilera...

    OdpowiedzUsuń
  11. Te, ale jak Bellozaura ma tak super-duper zajebyste spojrzenie, że widzi nawet małe ludzki bytujace na drobinkach kurzu, to zaloze się o moje majciochy, że bulek w sklepie nie kupi, bo ktoś je memlal, autobusem nie pojedzie, bo rurki brudne, nawet przy stole nie usiadzie, bo dziwne ludzki maszeruja po blacie. Nawet we krwi dostrzeże syf. Ta SMeyer to chyba za bardzo przesądziła z tym towarem od dilera...

    OdpowiedzUsuń
  12. Te, ale jak Bellozaura ma tak super-duper zajebyste spojrzenie, że widzi nawet małe ludzki bytujace na drobinkach kurzu, to zaloze się o moje majciochy, że bulek w sklepie nie kupi, bo ktoś je memlal, autobusem nie pojedzie, bo rurki brudne, nawet przy stole nie usiadzie, bo dziwne ludzki maszeruja po blacie. Nawet we krwi dostrzeże syf. Ta SMeyer to chyba za bardzo przesądziła z tym towarem od dilera...

    OdpowiedzUsuń
  13. W momencie w którym Belka stwierdza, że jej głos przypomina dźwięk wydobywający się z pęku złotych dzwoneczków, zwizualizowałam sobie te dzwony, którymi ministranci wymachują na każdej mszy.
    Jeżu kochany, nie chciałabym przebywać w jednym pomieszczeniu, z kimś kto wydaje taki odgłos.

    OdpowiedzUsuń
  14. Może BellaSue zaczęła widzieć oktarynę? :D

    Soark

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było pierwsze, co przyszło mi na myśl po przeczytaniu tego fragmentu! ;D Ale nawet z tymi wszystkim speshul dodatkami, do Rincewinda jej daleko ^^

      Usuń
  15. Wiem, że się powtarzam, ale : kwiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiik. Dziękuję, skończyłam ;D
    Serio, zwłaszcza ten obrazek <3 Kwik, kwik.

    OdpowiedzUsuń
  16. "Niestety, wszelkie znaki w Najsłynniejszej Skarbnicy Wiedzy wskazują na to, że tęcza ma jedynie siedem kolorów. Meyer chyba też to wie, skoro nawet nie próbuje opisać owej dodatkowej barwy."
    Może chodziło tutaj o to, że Belce rozszerzył się zakres widzianych kolorów i np. ten ósmy to był kolor, którego ludzie nie widzą? ;]

    OdpowiedzUsuń
  17. "No, chyba że mejerpiry mają przy uchu takie pokrętło, którym regulują sobie ostrość..."

    Ptaki drapieżne tak mają. Jeśli dobrze pamiętam, nazywa się to widzeniem stereoskopowym. Taki kołujący nad doliną orzeł widzi doskonale całą łąkę, góry i otoczenie, a także maleńką myszkę, które wystawiła nosek z norki. Także nie jest to niemożliwe.

    "SMeyer, byłabyś uprzejma wytłumaczyć, jakim cudem Belcia nie dostaje kociokwiku rejestrując każdy najdrobniejszy dźwięk?"

    A Ty dostajesz, kiedy np. idziesz ulicą i atakuje Cię milion bodźców dźwiękowych? Jak się dokładnie wsłuchasz, to słyszysz, jak kapie woda z kranu. Ale jak nie zwracasz uwagi na ten dźwięk, to właściwie go nie słyszysz. Dopóki znowu sobie nie przypomnisz i nie skupisz się na nim. Podobnie hałas z ulicy odbieramy jako szum w tle, a jak ktoś mieszka w mieście, to prawie tego nie zauważa. Jeżeli jednak chcesz, wyróżnisz z tego szumu krzyki dziecka, łoskot tramwaju, krakanie wrony czy klnącego Janusza. A po chwili to wszystko znowu staje się "szumem ulicy".
    Wyszło na to, że znowu muszę bronić tej okropnej książki, choć jest okropnie durna. ;)

    "Sądziłam, że ze wszystkich rzeczy na świecie, tylko tego jednego w stu procentach mogę być pewna – nieskazitelności jego boskiej twarzy.
    Okazało się, że równie dobrze mogłabym być ślepa.
    Oto po raz pierwszy spojrzałam na Edwarda oczami, którym obca była słabość ludzkiego wzroku. Jęknęłam z wrażenia. Z wysiłkiem dobierałam w myślach słowa, którymi mogłabym go opisać, ale te, które przychodziły mi do głowy nie były odpowiednie."

    A mnie od razu naszła myśl: czyżby Edziu okazał się nie taki ślicny? :P



    OdpowiedzUsuń
  18. Wampiry. Nie. Mają. Odbicia. W. Lustrze.

    A nie, zaraz, to Meyerland. Tu leśne elfy mogą mieć alergię na leszczynę, wilkołaki - prowadzić hodowle kotów, a wampiry - spacerować w słońcu. Wszystko w normie.

    ~CzarnyKot

    OdpowiedzUsuń