niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział XVII: Na kogo ja wyglądam? Na czarnoksiężnika z krainy Oz? Potrzebny ci umysł? Potrzebne ci serce? Śmiało, bierz moje Bierz wszystko, co mam.

Dziś będzie krótko i na temat. Dżejk leci do samochodu. Okazuje się, że Eddie dał Blackowi kluczyki nie do słynnego wśród fanek Volvo, ale do Astona Martina Vanquisha, ponownie potwierdzając samochodowy fetysz Stefki.

McWolf przekracza wszelkie ograniczenia prędkości, szczególnie na terenie zabudowanym, stwarzając zagrożenie dla boru ducha winnych ludzi, ale w końcu ważniejszy jest angst. (+1 angst)

Dowiadujemy się, jaki plan ma nasz wilczek. Dżejk jedzie do Seattle w celu… wpojenia.

Mój plan był idiotyczny. Wiedziałem, że nie wypali. Ale kiedy opuszczając dom Cullenów, przetrząsałem gorączkowo archiwa pamięci w poszukiwaniu jakiegoś leku na swój ból, jedyną metodą, jaka przyszła mi do głowy, była ta, którą na patrolu podsunęła mi Leah: „Po wpojeniu by ci przeszło. Nie musiałbyś już tak cierpieć”. Może jednak istniały na świecie gorsze rzeczy od zniewolenia? Może najgorszą rzeczą na świecie było czuć się tak, jak ja teraz? Ale widziałem już wszystkie dziewczyny w La Push, w Forks i w rezerwacie Makah. Potrzebowałem nowych bodźców.

Masz rację, Dżejk, twój plan jest idiotyczny. (+1 głupota) Zaprawdę powiadam ci, kusisz los. Gdybyś, nieboraku, wiedział, co cię niedługo czeka, nie byłbyś taki skory.

Dżejk zatrzymuje się w jakimś parku, gdzie bawi się w creepstera, gapiącego się na wszystkie ładne dziewczyny. Jednak żadna panna nie jest tą jedyną.

Tak czy siak, nic z tego nie wynikło. Nawet kiedy popatrzyłem prosto w oczy dziewczynie, która bezkonkurencyjnie była najseksowniejszą laską w całym parku – i najprawdopodobniej w całym mieście – a ona przyjrzała mi się w zamyśleniu, które można było wziąć za zainteresowanie, nie poczułem nic szczególnego.

Oczywiście Dżejkob nie pomyśli nawet przez nanosekundę, że jego przeznaczona może nie być najseksowniejszą dupą w stanie Washington, więc nawet nie zwraca uwagi na te mniej urodziwe. Ale czy ktokolwiek się dziwi, biorąc pod uwagę priorytety bohaterów Tłajlajta?

Po jakimś czasie wszystkie dziewuchy zaczynają kojarzyć się McWolfowi z Belką, więc Dżejk wraca do samochodu i zaczyna rozmyślać, że może z nim też jest coś nie w porządku, jak z Leą i sczeźnie samotnie. Z angstowych rozmyślań wyrywa go jedna z dziewczyn, które wcześniej obserwował. Lizzie, tak ma bowiem na imię owa panna, oferuje mu pomoc w uporaniu się z angstem. Jest miła i zdaje się naprawdę przejmować waporami Dżejka. Stara się nawet wciągnąć go w rozmowę o samochodach. Niestety angst wygrywa. (+10 angst) Dżejk żegna się z dziewczyną i odjeżdża. A szkoda. Mogła być z nich przyjemna, normalna para. Jesteśmy jednak w Meyerlandzie, także nic z tego.

Dżejk wraca do domu Cullenów, angstując w najlepsze. Zaczyna nawet brać pod uwagę propozycję Lei z poprzedniego rozdziału. Przynajmniej ona wytrzymałaby ocean angstu, który zaleje Blacka po zwampirzeniu lub zejściu Belki z tego padołu. Edzisław czeka na Dżejka w garażu. McSparkle wygląda lepiej niż jeszcze niedawno. Ma dwie sprawy do omówienia z Blackiem.

Okazuje się, że Leah przyszła w ludzkiej postaci, żeby porozmawiać z Belką po tym, jak Black dał dyla w samochodzie Sparklemastera.

– Nie pozwolę, żeby Bellę ktoś łajał jak psa, i nic mnie to nie obchodzi, jakie usprawiedliwienia ma Leah na swoje zachowanie! Nie zrobiłem jej krzywdy, nigdy się do tego nie posunę, ale jeśli jeszcze raz zrobi Belli scenę, po prostu ją wyrzucę i to dosłownie – tak się zamachnę, że wyląduje na drugim brzegu rzeki!
– Chwileczkę. O co zrobiła Belli scenę?

Nareszcie ktoś wygarnął Belce. High five, Leah!

– Niepotrzebnie się na nią zezłościła. Sam nie mam zamiaru udawać, że rozumiem, czemu Bella nie może zakończyć znajomości z tobą, ale wiem jedno – że nie postępuje w ten sposób po to, żeby cię zranić. Bardzo cierpi przez to, ile bólu zadaje zarówno tobie, jak i mnie, prosząc cię o to, żebyś nie odchodził. Leah była dla niej zbyt szorstka. Doprowadziła ją do łez, a...
– Czekaj. Czyli Leah nakrzyczała na Bellę z mojego powodu?
Skinął głową.
– Broniła cię jak lwica. Ho, ho!

Wow, po prostu zbieram szczękę z podłogi. Ktoś miał czelność nawrzucać świętej męczennicy borskiej Bellissimie? Jestem niezmiernie wzruszona i ocieram jedną, kryształową łzę, spływającą po moim licu.

Dżejk obiecuje, że pogada z Leą. McSparkle mówi Blackowi, że Belka ma wyrzuty sumienia. Naprawdę? Fascynujące.

– To coś więcej – mruknął. – Ponieważ mam teraz kontakt z dzieckiem, udało mi się ustalić, że jest nad wiek rozwinięte intelektualnie. Do pewnego stopnia rozumie, co się do niego mówi.
Rozdziawiłem usta.
– Serio?
– Tak. Na to wygląda. Na przykład, chyba dotarło do niego, że swoimi ruchami sprawia Belli ból. Stara się być teraz ostrożniejszy. Z miłości do niej. Bo on już ją kocha.

Zaczęło się. Naprawdę się zaczęło nachalne przekonywanie nas przez Stefę, że latorośl Eda i Belci jest jeszcze bardziej megaspeshul niż oboje rodzice razem wzięci. Co prawda oni nie mają jeszcze pojęcia, czy to chłopiec, czy dziewczynka, ale nie oszukujmy się, każdy z nas już to wie, więc mogę spokojnie dodać punkty w nowej kategorii: (+20 Mary Sue). Nabuchodonozor nie dość, że jest superinteligentny, to jeszcze jakże współczujący i dojrzały emocjonalnie. Bo rzygnę.

– Jestem zdania, że ta ciąża jest już bardziej zaawansowana, niż to sobie wyliczyliśmy. Gdy tylko wróci Carlisle...
– To jeszcze nie wrócili? – odezwałem się ostro. Pomyślałem o Samie i Jaredzie obserwujących drogę. Może zaintrygowani moim zachowaniem, zdecydowali się sprawdzić, co jest grane?
– Alice i Jasper są już z powrotem. Carlisle przysłał przez nich całą krew, jaką udało mu się dostać, ale ma zamiar załatwić jej jeszcze więcej, bo Belli wzrasta apetyt i zużyje ten zapas w jeden dzień. Został więc na miejscu i dobija się do kolejnego dostawcy. Nie sądzę, żeby było to konieczne, ale chce być gotowy na każdą okoliczność.
– Dlaczego nie sądzisz, żeby było to konieczne? Skoro Bella potrzebuje jej coraz więcej...
Wyjaśniając to, uważnie mi się przyglądał i, jak znam życie, jeszcze uważniej wczytywał się w moje myśli.
– Będę starał się przekonać Carlisle’a, żeby zrobić Belli cesarskie cięcie tak szybko, jak to tylko możliwe.

I dopiero teraz przyszło wam to do głowy? Gratulacje. Refleks szachisty po valium.

– Tak – powtórzył. – To, że czekaliśmy, aż dziecko w pełni się rozwinie, było szalenie niebezpieczne. W każdym momencie mogło się okazać, że jest już za późno

No shit, Sherlock! (+30 głupota)

Zabrać się za operację mają, gdy Carlisle wróci z akcji pozbawiania biednych ludzi krwi, czyli następnego dnia. Świetnego planowania ciąg dalszy. Belka niedługo ma urodzić, a doktorek sobie znika na bór wie ile czasu. Nie muszę mówić, że to się obróci przeciwko nim, prawda?

– Wiem, wiem, ile już z siebie dałeś. Ale jest coś jeszcze, co możesz zrobić. I co możesz zrobić tylko ty. Nie tyle jako Jacob Black, co jako prawdziwa Alfa. Jako sukcesor Ephraima.
Nie byłem w stanie mu odpowiedzieć.
– Pragnę uzyskać od ciebie pozwolenie na zrobienie wyjątku od zasad, które z Ephraimem ustaliliśmy. Pragnę, żebyś nam zagwarantował, że w tym jednym jedynym wypadku za złamanie postanowień paktu nie spotka nas kara. Pragnę, żebyś pozwolił nam uratować Belli życie. Jesteś świadomy tego, że zrobimy to tak czy siak, ale nie chcę doprowadzać do konfliktu, skoro można go uniknąć. Nigdy nie zamierzaliśmy cofnąć danego wam słowa i nie przyjdzie nam to łatwo. Pragnę, żebyś nam ten jeden raz wybaczył, Jacobie, ponieważ doskonałe rozumiesz, dlaczego tak postąpimy. Pragnę, by przymierze pomiędzy naszymi rodzinami przetrwało ten trudny czas.
Spróbowałem przełknąć ślinę.
Idź do Sama, pomyślałem. To do Sama musisz się z tym zwrócić.
– Sam dzierży władzę w sforze, ale tylko dlatego, że się jej zrzekłeś. Nigdy mu jej nie odbierzesz, ale tak naprawdę na to, o co proszę, nie może wyrazić zgody nikt oprócz ciebie.

Why, Eddie, you look so dramatic, I never see you like this.

Dżejk ma się zastanowić. Razem z Edem wchodzi do domu Cullenów, gdzie zastaje Belkę pijącą krew. Jest jej przykro, wow, cóż za nowość!

Black daje w końcu Cullenom zielone światło, Edzisław jest wzruszony jak stary siennik.

Belcia ma ochotę się przejść w asyście Rózi.

– Okej, możemy iść – oznajmiła. – O, nie!
Kubek, który zostawiła na kanapie, przewrócił się na bok i na jasne obicie wylewała się krew.
Chociaż wyprzedziły ją trzy pary rąk, Bella pochyliła się odruchowo, żeby naprawić szkodę. Z głębi jej ciała wydobył się przedziwny, stłumiony dźwięk – jakby coś się rwało.
– Och! – jęknęła.
A potem osunęła się na podłogę jak szmaciana lalka. Rosalie błyskawicznie ją złapała, więc nie zdążyła upaść. Edward też znalazł się nagle przy niej i wysunął ku niej ręce. Kubkiem na kanapie nikt się już nie przejmował.
– Bella! – zawołał Edward. Panika wykrzywiła mu twarz. Chwilę później powietrze rozdarł jej krzyk.
Nie był to zwykły krzyk bólu, ale raczej mrożące krew w żyłach agonalne wycie. Ustało raptownie, gdy w gardle Belli coś zabulgotało. Jej oczy błysnęły białkami, drgnęła w ramionach Rosalie i z jej ust trysnęła na wszystkie strony fontanna wymiotowanej krwi.

Ladies and gentlemen, popcorn w dłoń, zaczęło się! I to jakże wspaniałą, mhroczną fontanną krwi! A Carlisle’a oczywiście nie ma w pobliżu, how dramatically convenient.

W następnym odcinku dalsza część porodu.

(+31 głupota)
(+11 angst)
(+20 Mary Sue)


Buziaki

Beige

10 komentarzy:

  1. Tak! W końcu! Prawdziwa krew! Coś się dzieje!
    Swoją drogą czy złamany kręgosłup powoduje fontannę krwi? Hmm... Nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Well... Mojej kumpeli pękł kręgosłup. Pękł stylowo i w bardzo niefajnym miejscu - pofrunęła z konia przecudnym łukiem i wpadła głową do przodu w okser. Poszły dwa kręgi w odcinku szyjnym - ale rzygania krwią nie stwierdzono. Może to wina tego, że nie zerwała (Bogu dziękować) rdzenia kręgowego? (W chwili obecnej chodzi, ma się dobrze i zalicza nowe upadki, dlatego piszę o tym tak na luzie.)
      Naprawdę, dziw nad dziwy, że się Belce głowa nie zaczeła obracać. Pfff. Meyer powinna zmienić prochy.

      Usuń
    2. Dobrze, że... może nie nic się nie stało, ale że kumpela ma się dobrze :)

      No właśnie, może dochodzimy do momentu, że im więcej krwi tym lepiej :D?

      Usuń
    3. Jestem pewna, że złamanie kręgosłupa nie wywołałoby tak dramatycznych skutków. Przecież to złamanie, o wiele bardziej dramatyczne niż ręki czy nogi, nie wywołuje krwawienia, o ile nie naruszy się tkanek. A nawet gdyby Bella złamała kręgosłup w tak dramatyczny sposób, by jednak coś przebić (power of Mary Sue), to nie wymiotowałaby krwią. Soraski, Stefa, do takich rzeczy jest potrzebny uraz czy choroba żołądka, przełyku lub dwunastnicy, nie byle krwawienie wewnętrzne.
      Chyba, że jakiś kręg Belli wystrzelił. Mówimy przecież o MerySójce, nie człowieku.

      Po prostu - Meyer nie umie pisać, więc coby wprowadzić jakiś dramatyzm, musi sięgnąć do serio taniuchnych środków. To w sumie przykre xD

      Usuń
    4. "Bella wystrzeliła kręgiem niczym karabin Ur rozbryzgując wszystko i wszystkich naokoło krwią".

      Awesome XD

      Usuń
    5. Przy czytaniu wydawało mi się, że po prostu magiczne moce Nabuchodonozora sprawiały, że była w stanie przyswajać tyle tej krwi. Jak poród się zaczął, to Nabuchodonozor przestał być częścią jej ciała, więc magiczne moce minęły, więc zgodnie z zasadą - picie krwi przez człowieka kończy się rzyganiem, to... rzygała.
      Ale to Stefa, więc pewnie zbyt optymistyczne założenie, że to miało mieć sens...

      Usuń
  2. Fajna książka, nie ma co...

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  3. Zauważyliście, że od czasu, gdy wpadli, Edward ciągle "wykrzywia twarz w grymasie"? Jeszcze mu tak zostanie...

    Hasz

    OdpowiedzUsuń
  4. "Na kogo ja wyglądam? Na czarnoksiężnika z krainy Oz? Potrzebny ci umysł? Potrzebne ci serce? Śmiało, bierz moje Bierz wszystko, co mam."

    To naprawdę jest tytuł rozdziału? Naprawdę?

    A te ich toporne dialogi... Już czasem odnoszę wrażenie, że i ja mogłabym równie "dobrą" książkę napisać. Przynajmniej bardziej od Stefy znam się na biologii :P

    Melomanka

    OdpowiedzUsuń
  5. "Ale widziałem już wszystkie dziewczyny w La Push, w Forks i w rezerwacie Makah. Potrzebowałem nowych bodźców."

    Skoro mowa o nowych bodźcach, to może czas przerzucić się na chłopaków? :)

    OdpowiedzUsuń